W rozmowie z RMF FM Jan Krzysztof Ardanowski radził nauczycielom, by szukali pracy przy zbiorach. Przekonywał że warto "kilka, kilkanaście dni popracować u rolnika".
Wypowiedź oburzyła środowisko nauczycielskie, ale już nie ministra edukacji. - To już zależy od samopoczucia nauczyciela, czy chce podjąć się jakiejś innej pracy - mówił Dariusz Piontkowski money.pl, choć zastrzegł, że dotyczy to dodatkowej pracy w wakacje.
Co na to środowisko nauczycielskie? - Takie wypowiedzi rozpaliły nasze fora - mówi w rozmowie z money.pl Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP. Dodaje, że nauczyciele oczekują od polityków "szacunku i przeprosin".
- Nie da się jednak ukryć, że coraz częściej pedagodzy biorą sobie do serca takie rady - mówi gorzko Kaszulanis. Wymienia przykłady: w województwie świętokrzyskim są nauczyciele, którzy wieczorami rozwożą pizzę, by trochę dorobić. W stolicy jedna nauczycielka właśnie odeszła z pracy, żeby zrobić kurs na konduktora. Są też i tacy, którzy wyjeżdżają latem na zbiory.
- Efekty są takie, że jest coraz więcej wakatów. Coraz mniej osób chce pracować na minimalną pensję - opowiada rzeczniczka ZNP.
Czy faktycznie na zbiorach można lepiej zarobić niż w polskiej szkole? Sprawdziliśmy.
Zarobki nauczycieli. Zbiory są bardziej opłacalne
Po zeszłorocznych podwyżkach początkujący nauczyciel stażysta zarabia brutto nieco ponad 2,7 tys. zł. Na rękę to około 2 tys. zł. Zarobki rosną wraz z kolejnymi awansami zawodowymi. I tak nauczyciel kontraktowy zarobi przynajmniej 2862 zł brutto, a mianowany - 3,2 tys. Nauczyciel dyplomowany - już 3,8 tys. zł. To wszystko jednak pensje nauczycieli z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym. Ci gorzej wykwalifikowani zarabiają nieco mniej.
Nauczyciele mogą też liczyć na dodatki - na przykład za wychowawstwo klasy. To przynajmniej 300 zł brutto, choć może być więcej, o ile tak zdecydują samorządy. Są też m.in. dodatki funkcyjne czy motywacyjne.
Ogłoszeń dotyczących zbiorów jest w sieci mnóstwo
A jak wygląda sytuacja na zbiorach? W Wielkopolsce znaleźliśmy ogłoszenie dotyczące zbiorów czereśni i truskawek. Można zarobić nawet 6 tys. zł na rękę, choć wymagane jest doświadczenie w takiej pracy.
W powiecie zwoleńskim na Mazowszu można przy zbiorach zarobić od 1 tys. zł do 5 tys. Jak czytamy, "rozliczana jest każda łubianka truskawek". Możliwe jest również bezpłatne zakwaterowanie.
Czytaj też: Szczecińscy restauratorzy chcą odszkodowań od rządu. "Każdy stracił po kilkadziesiąt tysięcy"
Sezonowa praca jest więc czasem wyceniania nawet trzy razy lepiej niż praca początkującego nauczyciela w szkole. W Polsce. Bo za granicą stawki są jeszcze wyższe.
O pracę przy zbiorach w Niemczech nietrudno. Większość ogłoszeń na polskich serwisach proponuje jednak minimalną stawkę godzinową - 9,35 euro brutto. Nawet pracując osiem godzin przez pięć dni, można zarobić niemal 1200 euro netto, czyli 5,3 tys. zł. Zwykle jednak pracuje się znacznie więcej. "Gotowość do pracy siedem dni w tygodniu od godziny 4:00 rano do ok. 16:00-17:00" - to opis wymagań w jednym z ogłoszeń. "Dzień pracy zaczyna się o 4:15 rano i z przerwą obiadową kończy się o 17:00" - czytamy w innym.
Pracując w ten sposób, po kilkanaście godzin dziennie, można w tydzień zarobić 463 euro brutto. Odliczając podatki i przeliczając na złotówki, wyjdzie 1657 zł. A to niewiele mniej niż w Polsce w miesiąc zarobi początkujący nauczyciel.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie