Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Ministerstwo Zdrowia zmienia sposób raportowania danych. Opozycja grzmi, a Europa odjeżdża

155
Podziel się:

Niemcy mogą wskazać, z jakich krajów przyjeżdżają do nich zakażeni z koronawirusem. W tej chwili to Polska, Turcja i Kosowo. Czesi i Szwajcarzy na bieżąco pokazują, jak wygląda sytuacja epidemiczna. Islandia dane o wirusie prezentuje nawet w polskiej wersji językowej. Ministerstwo Zdrowia wprowadziło rewolucję w sposobie informowania o zakażeniach, a opozycja grzmi o tuszowaniu prawdy.

Ministerstwo Zdrowia zmienia sposób raportowania danych. Opozycja grzmi, a Europa odjeżdża
Adam Niedzielski zmienia sposób informowania o zakażeniach. Jedno miejsce, ale... mało danych (KPRM, Krystian Maj)

Koniec z codziennymi informacjami od powiatowych sanepidów, wszystkie informacje na temat epidemii koronawirusa znajdą się w jednym rządowym serwisie - taką obietnicę złożył Adam Niedzielski, minister zdrowia. I z wtorku na środę portal zaczął działać. Do MZ raportują bezpośrednio laboratoria, które prowadzą badania.

Jak na razie serwis resortu zbiera same negatywne opinie. Powód jest jeden. Mówiąc delikatnie - jest dość ubogi, a danych nie ma zbyt wiele. A jak mówią eksperci: im mniej danych mamy, tym bardziej na ślepo działamy.

Posłowie opozycji już mówią nawet, że to nie jest przypadek. I sugerują wprost manipulacje. - To, co rząd wyprawia z danymi, to nie jest nieudolność. Niestety - komentuje Adrian Zandberg w mediach społecznościowych. - Bierzecie na siebie pełną personalną odpowiedzialność za dalszy przebieg pandemii i tysiące zgonów - dodaje Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia.

A wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że "nikt już nie wie, co się dzieje" w kwestii raportowania i testowania.

Zobacz także: Zostawią w Polsce miliard dolarów. "Potwierdzamy. Budowy trwają"

- Polityka oparta na danych? Niech pan nie żartuję, w Polsce takiej nie ma - mówi money.pl dr Aleksander Łaszek, ekonomista i analityk Forum Obywatelskiego Rozwoju.

- W czasach, gdy hipermarkety robią rozbudowane analizy dot. promocji na piwa w różnych regionach i różnych grupach klientów, państwo nie jest w stanie zapewnić ciągłego dostępu do informacji o epidemii - mówi.

I jak dodaje, trzeba się cieszyć, że Ministerstwo Zdrowia w ogóle próbuje zbudować taki serwis. Niektóre działy administracji państwowej nawet o tym nie myślą.

Resort obiecuje zmiany

- Chcemy stopniowo poszerzać liczbę prezentowanych danych - odpowiada krótko w rozmowie z money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstw Zdrowia. Resort już zapowiedział, że pierwszą nową funkcją będą dane historyczne. Na razie jednak ich nie ma. W tym momencie z rządowych stron wyczytać można tylko sytuację bieżącą - bez porównania do innych okresów. O terminach nowych funkcjonalności na razie resort nie informuje.

Do zarzutów opozycji odnosił się również minister zdrowia Adam Niedzielski podczas środowej konferencji prasowej. - W kwestii danych epidemicznych przeszliśmy na obiektywne narzędzia, na system informatyczny. Nie ma ręcznego zbierania danych, nie ma tabelek, które są łączone. Zarzut, że próbujemy iść w kierunku ukrywania informacji, jest nietrafiony. Idziemy w zupełnie innym kierunku, czyli automatyzacji i jawności - mówi Adam Niedzielski. I również zapewnia, że serwis z danymi będzie uzupełniany.

Warto przy tym wiedzieć, jak każdego dnia o sytuacji epidemicznej informują inne kraje. Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Islandczycy, Czesi i Norwegowie zawstydzają Polskę.

I tak np. Niemcy zostawiają Polskę daleko w tyle. W codziennych raportach są w stanie na przykład wskazać, ile osób miało kontakt z wirusem za granicą i skąd dany zakażony wrócił. W czołówce jest Polska, Turcja i Kosowo.

Za codzienne dane odpowiada w tym wypadku Instytut Roberta Kocha, główny ośrodek doradczy ds. COVID-19 w Niemczech. To właśnie eksperci Instytutu Roberta Kocha podpowiadają strategię walki z wirusem, rekomendacje dot. obostrzeń oraz opracowują plan na szczepienia. A warto dodać, że właśnie trwa debata nie tylko o tym, kogo i kiedy szczepić. To już Niemcy wiedzą. W tej chwili trwa liczenie, ile osób należy zatrudnić do całego procesu szczepienia, jak zorganizować centra szczepień i gdzie je umiejscowić, by jednocześnie Niemcy mieli jak najbliżej, a cały proces był bezpieczny.

Tak o sprawie informują Niemcy

Trzeba sobie zdawać sprawę, że każdego dnia Instytut Roberta Kocha prezentuje 11-stronnicową analizę sytuacji epidemicznej (w niemieckiej wersji językowej raport zajmuje 16 stron i zawiera dodatkowe dane). Dzień w dzień.

W środku oczywiście są takie informacje jak liczba zakażeń i zgonów w poszczególnych krajach związkowych i powiatach. Są też codzienne informacje o podstawowych wskaźnikach, od których zależne były obostrzenia. I tak z raportu można dowiedzieć się, ile Niemcy mają przypadków zakażeń na 100 tys. mieszkańców, a nawet jak ten wskaźnik wygląda w grupie osób ponad 60 roku życia.

Podsumowanie zawiera wskazanie, w których tygodniach tego roku następowały zakażenia w poszczególnych grupach wiekowych i jak wyglądały podstawowe wskaźniki. Wiemy doskonale, kiedy druga fala epidemii dotknęła osoby młode (a jak wynika z danych stało się to wcześniej, niż w przypadku seniorów).

Koniec? Nie jesteśmy nawet w połowie dokumentu. Niemcy informują nie tylko o strukturze wiekowej zakażeń, ale również strukturze płci. I tak np. druga fala epidemii w tym kraju dotyczy częściej kobiet. I po co takie dane? Na podstawie tych informacji można na przykład tworzyć strategie leczenia ozdrowieńców. Wiedząc kto i kiedy choruje, można dostosować późniejsze potrzeby rehabilitacji. Można również dbać o ten element służby zdrowia, która nie walczy z COVID-19. Jednocześnie Instytut Robert Kocha informuje o symptomach, które mają zakażeni (informacje są dostępne dla połowy wszystkich zakażonych w tym kraju).

Niemcy informują też każdego dnia o ogniskach koronawirusa. I tak np. w tej chwili masowe zakażenia są w domach spokojnej starości i domach opieki, w szpitalach, ale również w ośrodkach dla uchodźców. Inne? Przedszkola, szkoły oraz wśród uczestników zgromadzeń religijnych.

A całość jest uzupełniona informacjami o tym, ile osób korzystało z intensywnej opieki medycznej i wyzdrowiało (lub umarło). Instytut Roberta Kocha, który jest głównym organem doradczym kanclerz, informuje o źródłach zakażenia z podziałem na wszystkie tygodnie tego roku. Miejsca zakażenia zostały podzielone na kilkanaście kategorii: od gospodarstw domowych, przez domy opieki społecznej, akademiki, zakłady karne, miejsca pracy, szkoły, siłownie, restauracje i miejsca hotelowe. Choć tu trzeba dodać, że dane nie są dostępne dla wszystkich potwierdzonych przypadków w kolejnych tygodniach.

I tak Niemcy mają dane potwierdzające, że do większości zakażeń dochodzi w tym momencie w domu. To małe ogniska (kilkuosobowe) są numerem jeden w statystykach. Oczywiście, statystycy zaznaczają, że prezentują tylko wycinek rzeczywistości wirusa. Po pierwsze, spora część zakażeń nigdy nie jest wykryta. Po drugie, nie zawsze przeprowadzenie wywiadu epidemicznego daje jednoznaczne wyniki. Dane jednak są.

Cała Europa zbroi się w dane

I to nie tylko większe kraje zdecydowanie inaczej podchodzą do danych na temat koronawirusa.

Islandia oferuje stronę ze statystykami w kilkunastu wersjach językowych – w tym po polsku. Są i zasady sanitarne, i dane dot. zakażeń. Islandia prezentuje informacje dot. wykrytych zakażeń, aktualnych liczb testów (testów na granicy, kwarantanny w oczekiwaniu na wynik, izolacji po pozytywnym wyniku), ale również informacje dot. zakażeń osób, które przyjechały zza granicy. Są też dane dot. wieku osób w izolacji czy skuteczności testów.

Oczywiście nie jest tak, że wszystkie kraje Unii Europejskiej są wyraźnie lepsze w kwestii informowania o sytuacji epidemicznej. Skąpe informacje pokazują np. Hiszpanie i Włosi. W przypadku jednak Włochów nie ma problemu, by informacje na temat sytuacji epidemicznej ściągać w formacie arkuszy kalkulacyjnych. Wszystkie komunikaty są dostępne w takiej formie publicznie.

Rozbudowane bazy prezentują za to Szwajcarzy, który mają też dane dla Liechtensteinu.

Wiele informacji na temat sytuacji epidemicznej prezentują nasi południowi sąsiedzi - Czesi. Wyższy standard podejścia do tematu pokazują np. Norwegowie - na rządowych stronach jest wszystko to, czym dysponują instytucje państwa.

W sprawie polskiej bazy danych o wirusie wypowiedział się już również Rzecznik Praw Obywatelskich.

- Scentralizowanie podawania danych o liczbie zakażeń koronawirusem jest sprzeczne z konstytucyjnym prawem do informacji publicznej, które zakłada jak najszerszy i jak najłatwiejszy dostęp do publicznych danych – argumentuje Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.

- Inicjatywa podawania tego rodzaju danych w jednym miejscu jest niezwykle cenna. Jako strażnik konstytucyjnych wolności i praw jednostki, RPO nie może jednak przejść do porządku dziennego nad tą sprawą - dodaje.

Jak zwraca uwagę dr Aleksander Łaszek, błąd w kwestii raportowania danych kosztował bardzo wiele Wielką Brytanię.

Przez błąd techniczny z raportów wyparowało kilkanaście tysięcy osób, które powinny były iść na kwarantannę. Nie poszły, dalej za to wychodziły z domu. I zakażały. I jak wskazali ostatnio uczeni z Uniwersytetu w Warwick, tylko ten jeden błąd mógł spowodować, że ponad 100 tys. osób więcej się zakaziło. A to z kolei pociągnęło za sobą jeszcze jedną dramatyczną statystykę.

W efekcie błędu w arkuszu kalkulacyjnym umrzeć mogło nadmiarowe 1,5 tys. Brytyjczyków. - I właśnie dlatego dane są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania państwa. Może epidemia nas tego nauczy - mówi dr Aleksander Łaszek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(155)
WYRÓŻNIONE
obserwator
4 lata temu
PiS to jednak wielka manipulacja i oszustwo!
ŁubuDubu
4 lata temu
Ludzie umierają, bo ich nie leczą. Szpitale tylko dla kowidowców, tak, że nawet z wyroskiem umierają, co się chyba od II wojny światowej nie zdarzało. Władza ma krew na rękach i tymi rękami morduje też gospodarkę. 600 osób zmarło. 150 kowid i zapewne 200-300 bo ich nikt nie leczył. Choroby współtowarzyszące - ładny eufemizm dla zaplanowanego morderstwa.
oplkj
4 lata temu
Odkąd przestałem oglądać telewizyjne kanały informacyjne to jestem zdrowszy -polecam.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (155)
GOLL
4 lata temu
PISZE OD MIESIECY ZAMKNAC GRANICE DO KONCA KWIETNIA:NIE WPUSZCZAC POLAKOW DO BRD
Polak
4 lata temu
Pierwszy raz wstydzę się bycia Polakiem. Wstyd mi, że narod wybrał takich przywódców.
joanna
4 lata temu
Myślę, że kolosalne zakupy komputerów i programów, oraz kontrakty z "super firmami" kolesiów, pokazują efekt końcowy = fajnie się na tym sprzęcie... gra. Taka PISia rzeczywistość. Na co nam Polakom przyszło?
ELWA
4 lata temu
jak zwykle polscy idealni katolicy kłamią i będą kłamać z morawieckim na czele
jaś
4 lata temu
centralne sterowanie , jak za komuny.
...
Następna strona