Wrzesień okazał się w miarę łaskawy dla polskich firm. Według GUS zatrudnienie było niższe "tylko" o 1,2 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Można odnieść wrażenie, że po wiosennym przestoju przedsiębiorstwa wróciły do normalnego trybu pracy. Eksperci przypominają jednak, że w tym sektorze zatrudnienie jest wciąż niższe o 134 tys. etatów niż przed kryzysem.
Do tego należałoby się raczej nastawić, że wstrząs dopiero nadejdzie. Ekonomista ING Karol Pogorzelski wskazuje, że druga fala pandemii i nowe obostrzenia mogą popsuć nastroje na rynku pracy. - Można się spodziewać ponownego osłabienia wskaźników rynku pracy, zwłaszcza zatrudnienia – podał w komentarzu do danych GUS Karol Pogorzelski.
Najwyraźniej Polacy też nie dali się nabrać na chwilową poprawę nastrojów na rynku pracy. W badaniu przeprowadzonym przez Światowe Forum Ekonomiczne aż 65 proc. osób odpowiedziało, że boi się utraty pracy w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
- Te wyniki świadczą o tym, że tarcze antykryzysowe jedynie pomogły zahibernować miejsca pracy. Mimo otwarcia gospodarki, popyt nie wróci tak szybko do poziomów przedkryzysowych. Czeka nas głębokie spowolnienie w porównaniu do sytuacji przedkryzysowej. To znajdzie odzwierciedlenie w dalszym spadku zatrudnienia i wzroście bezrobocia. A same obawy przed bezrobociem, nawet jeżeli się nie potwierdzą, są wystarczającym impulsem, aby mniej konsumować i więcej oszczędzać - komentuje główny ekonomista Pracodawców RP dr Sławomir Dudek.
Ankietę przeprowadzono wśród obywateli 27 państw, m.in. Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Japonii, Meksyku czy Rosji. Średni odsetek pesymistów wynosi 54 proc., najwięcej w Malezji (71 proc.), Peru (68 proc.) czy Hiszpanii (73 proc.). Najmniej pesymistów jest w Niemczech (26 proc.), Szwecji (30 proc.) czy Holandii (36 proc.).
Niepokoić mogą odpowiedzi przy drugim pytaniu, które dotyczyło gotowości do przekwalifikowania się. Pytanie brzmiało dokładnie: czy jesteś skłonny rozwijać nowe kompetencje pod okiem obecnego pracodawcy, które będą potrzebne do wykonywania zawodów przyszłości? 53 proc. odpowiedziało "tak", 47 proc. "nie".
- Pandemia szybko nie odejdzie, może wrócić inny, nowy wirus. Czeka nas nowa normalność i adaptacja wielu firm i pracowników do nowej sytuacji. Państwo powinno też swoje ograniczone środki kierować bardziej na adaptację, dostosowanie, przekwalifikowanie, a nie "zombifikację" gospodarki - wyjaśnia dr Sławomir Dudek.
Ten wskaźnik, w połączeniu z obawami o bezpieczeństwo pracy, czynią Polaków jednym z najbardziej pesymistycznych narodów obok Rosjan, Malezyjczyków, Japończyków czy Turków. Pewniejsi nie tylko o swoje obecne zajęcia, ale też o umiejętność dostosowania się do sytuacji, są m.in. Amerykanie, Niemcy, Holendrzy czy Kanadyjczycy.
Jak czytamy w komentarzu do badania, pandemia przyspieszyła cyfryzację i automatyzację na rynku pracy, ale jednocześnie sprowokowała zwolnienia. "Jednak przedsiębiorstwa, które inwestują w kapitał ludzki, zamiast koncentrować się na krótkoterminowych oszczędnościach wynikających ze zwolnień lub automatyzacji, przekonają się, że istnieją istotne finansowe i niefinansowe argumenty przemawiające za przekwalifikowaniem pracowników narażonych na ryzyko" – wskazano.