Już w pierwszych tygodniach swojego urzędowania Maciej Lasek, pełnomocnik premiera ds. CPK, zaprowadził porządki w Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Wymienił radę nadzorczą, ta zaś dwa dni później odwołała dwóch z trzech członków zarządu, łącznie z prezesem Mikołajem Wildem.
Po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska spodziewano się, że "kadrowa miotła" szybko dotrze też do innych firm, związanych z lotnictwem. W branży lotniczej do najważniejszych i największych spółek Skarbu Państwa zalicza się także Polskie Porty Lotnicze (PPL) oraz Polskie Linie Lotnicze LOT wraz z Polską Grupą Lotniczą (PGL). I choć można było usłyszeć, że już w grudniu przynajmniej jeden z szefów tych firm był już "spakowany", to tempo kadrowych zmian na razie zwolniło, a "humory na korytarzach się poprawiły". Hipotez na temat przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
CPK na pierwszy ogień
"Weryfikacja" projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego była jednym z obiecanych 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu Donalda Tuska i Koalicji Obywatelskiej. To główny powód, dlaczego CPK poszło na pierwszy ogień kadrowych zmian.
Po zmianach, które w drodze ustawy wprowadził PiS i Marcin Horała, Polskie Porty Lotnicze stały się spółką-córką Centralnego Portu Komunikacyjnego i dały podwaliny pod grupę kapitałową CPK. Dlatego zmiany na szczycie CPK to początek zmian także w PPL.
- Pamiętajmy, że część nowych członków rady nadzorczej CPK to tak naprawdę ludzie z PPL, którzy są tam znani i cieszą się dużym szacunkiem. W efekcie już samo powołanie tych osób w sposób istotny, aczkolwiek niekoniecznie formalny, oddziałuje na PPL. Zmiany w Polskich Portach Lotniczych z pewnością nastąpią. Taka jest kolej rzeczy, nawet jeśli branża pozytywnie ocenia dotychczasowego prezesa PPL - mówi money.pl radca prawny Krzysztof Łyszyk, partner w LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy.
Mowa o Stanisławie Wojterze, który stanowisko prezesa PPL objął w październiku 2020 r. To właśnie o nim w kręgach Polskich Portów Lotniczych można było usłyszeć, że już w grudniu miał być gotowy na nadejście "kadrowej miotły". Obecnie pojawiają się pogłoski, że stanowisko może zachować trochę dłużej.
Być może dlatego pod koniec stycznia PPL ogłosił jako osobisty sukces prezesa i zarządu, że linie lotnicze Ethiopian Airlines "już w lecie 2024, najprawdopodobniej w lipcu", uruchomią połączenia na trasie Warszawa-Addis Abeba. Choć zazwyczaj takie ogłoszenia wychodzą od przewoźnika, nie od lotniska, wraz z informacją o rozkładzie lotów i cenach biletów, dopiero w momencie uruchomienia ich sprzedaży.
Nowa władza nie może zwolnić wszystkich?
- Nie każdy prezes musi stracić swoje stanowisko, jeżeli przemawiają za nim kompetencja i doświadczenie - mówi money.pl Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, pytany o kolejne zmiany kadrowe w lotniczych spółkach.
Z naszych informacji wynika, że na takie podejście liczy Michał Fijoł, który od czerwca 2023 r. kieruje Polskimi Liniami Lotniczymi LOT po tym, jak odwołano Rafała Milczarskiego. Nie ma ponadto łatki "pisowca". Pojawia się też inna hipoteza: w razie odwołania ze stanowiska, mógłby wystartować w konkursie, a wówczas nie można wykluczyć, że by go wygrał.
Według Krzysztofa Łyszyka tempo ewentualnych zmian w LOT może być wolniejsze również z innego powodu. Bo o ile Centralny Port Komunikacyjny i PPL podlegają pełnomocnikowi ds. CPK ulokowanemu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, to nadzór nad Polską Grupą Lotnicza i LOT sprawuje minister aktywów państwowych Borys Budka.
Jego resort w pierwszej kolejności musi zatroszczyć się o najbardziej strategiczne spółki Skarbu Państwa, takie jak Orlen, KGHM, koncerny energetyczne, banki i sektor finansowy - wylicza prawnik.
Powrót Sebastiana Mikosza?
Nasi rozmówcy wskazują też, że ławka kadrowa nowej władzy, zwłaszcza w bardziej specyficznych dziedzinach, takich jak lotnictwo, może być po prostu krótka. Nie bez powodu mówi się, że najprostszy sposób, aby zostać milionerem, to kupić sobie linię lotniczą, gdy było się miliarderem. Stąd od jesieni w kontekście wymiany kadrowej spekulowano głównie na temat powrotów lub roszad między lotniskami a innymi spółkami.
Gazeta.pl ustaliła nieoficjalnie, że były prezes PLL LOT Sebastian Mikosz jest najbliżej objęcia fotela prezesa Poczty Polskiej. Tymczasem od wyborów typowany był on jako "pewniak" do pokierowania którąś z największych lotniczych spółek. Za rządów PO-PSL dwukrotnie wchodził w buty prezesa LOT-u, później był CEO w Kenya Airways i wiceprezesem IATA. Kibicuje też budowie CPK, choć wyraźnie opowiada się za zaciągnięciem hamulca w projekcie i jego dokładnym audytem.
Po wyborach sam Mikosz kategorycznie nie chciał komentować kadrowych spekulacji na swój temat. Od osób z jego otoczenia można usłyszeć, że nie chce wybiegać przed szereg. - Wypływanie nazwisk na giełdzie służy najczęściej "paleniu" kandydatur - mówi nam jeden z rozmówców.
Kadrowa ławka w lotnictwie
Część osób z branży nie wykluczała, że prezesem PPL mógłby ponownie zostać Michał Kaczmarzyk. Jednak w jego otoczeniu można usłyszeć, że wątpliwe jest, by chciał zamienić na państwową posadę fotel prezesa Buzz, czyli polskiej spółki-córki Ryanaira. W kontekście możliwych powrotów wymieniany jest też Marcin Celejewski, który był już prezesem LOT-u, kierował także PKP Intercity.
Jednak powrotom dawnych prezesów na te same stanowiska przeciwny miałby być sam premier Donald Tusk, czyli główny "architekt" powyborczych zmian. Choćby dlatego Jakub Karnowski pojawia się nie w kontekście prezesury PKP (był szefem tej spółki w latach 2012-2015), ale ubezpieczeniowego giganta PZU. Jeśli to rzeczywiście obowiązująca doktryna, wyłamał się z niej Maciej Lasek, powołując na prezeskę PAŻP jej byłą szefową - Magdalenę Jaworską.
Konkurs na prezesa CPK ma się odbyć w ciągu trzech miesięcy, bo na tyle do kierowania spółką oddelegowano przewodniczącego rady nadzorczej Filipa Czernickiego. Czernicki podkreślił, że prezesem powinna być raczej osoba z krajowego podwórka, "która zna nasze realia, realizowała podobne albo choćby zbliżone projekty w tej branży".
Na giełdzie nazwisk pojawia się co najmniej kilkoro kandydatów do pokierowania PPL lub CPK - kuźnią kadr miałyby być regionalne lotniska. Jeszcze kilka tygodni temu faworytem do objęcia fotela prezesa Polskich Portów Lotniczych miał być Tomasz Szymczak, obecnie prezes lotniska Warszawa-Modlin.
Z kolei w kontekście wejścia do zarządu Centralnego Portu Komunikacyjnego w branżowych kuluarach mówi się o dużych szansach Dariusza Kusia, byłego prezesa portu lotniczego we Wrocławiu. Wśród kandydatur do szefostwa CPK lub PPL pojawia się też dr Anna Midera, prezes lotniska w Łodzi.
W kadrowych spekulacjach nie można jednak wykluczyć, że do pokierowania kluczowymi lotniczymi spółkami nowa władza wybierze osoby dotychczas niezwiązane z tym sektorem gospodarki i biznesu.
W branży transportowej przyzwyczailiśmy się do kilku głośnych nazwisk i tylko wokół nich koncentrujemy nasze pomysły personalne. Tymczasem mamy nowe pokolenia ludzi w branży, niekoniecznie medialnych, ale znających się na rzeczy - przekonuje Furgalski.
Dla tych "niekoniecznie medialnych, ale znających się na rzeczy" szansą na awans mogą być liczne spółki-córki lotniczych gigantów w rękach Skarbu Państwa. Tylko w grupie kapitałowej CPK jest ich ponad 20. Z kolei w Polskiej Grupie Lotniczej, obok LOT-u, funkcjonują też spółki takie jak choćby LOT Crew, Polska Akademia Lotnicza, LOTAMS, LS Airport Services, LS Technics czy PGL Leasing. Natomiast PPL i CPK mogą decydować o obsadzie kierownictwa regionalnych portów lotniczych, w których mają udziały.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl