Dwa miesiące temu, kiedy powstawał pakiet ustaw dla turystyki, branża szacowała, że jest winna ok. 500 tys. klientom od 0,5 mld zł do nawet 1 mld zł z tytułu wpłaconych zaliczek na imprezy turystyczne, które nie odbyły się przez pandemię COVID-19.
Ostatecznie, w projekcie przygotowanym przez Ministerstwo Rozwoju znalazła się dużo niższa kwota, czyli 300 mln zł. Przedstawiciele niektórych biur podróży są tym mocno zaniepokojeni. Uważają, że środków tych może nie starczyć dla wszystkich.
- Projekt ustawy zakłada ograniczoną pulę środków oraz zasadę: kto pierwszy ten lepszy - mówi Maciej Szczechura, członek zarządu biura podróży Rainbow Tours. A to przy tak dużej liczbie beneficjentów może skończyć się tym, że pieniędzy może dla wszystkich nie starczyć.
Rafał Szlachta, dyrektor Departamentu Turystyki w Ministerstwie Rozwoju, zapewnia, że budżet Turystycznego Funduszu Pomocowego został wyliczony precyzyjnie i nikomu nie powinno zabraknąć środków na spłatę klientów. - Opieraliśmy się na wyliczeniach i szacunkach samej branży - przypomina Szlachta.
Z kolei Piotr Henicz, wiceprezes Itaki i członek zarządu Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, który brał udział w pracach nad przygotowaniem ustawy, wyjaśnia, skąd wzięła się tak duża różnica pomiędzy początkowym a końcowym budżetem. Chodzi głównie o klientów biura TUI, które w ostatnich tygodniach spłaciło swoich klientów. Środki na to otrzymali od swojego biura-matki w Niemczech.
- TUI obsługuje 30 proc. polskiego rynku, stąd też pomniejszyliśmy początkowe pół miliarda o ich część, którą już oddali swoim klientom - tłumaczy Henicz. Dodaje, że gdy ruszyła sprzedaż tegorocznych imprez wakacyjnych, kilka procent klientów zdecydowała się też skorzystać z wcześniej zarezerwowanych imprez.
– Naszym zdaniem nikomu pieniędzy nie powinno zabraknąć– ocenia Henicz.
Wniosek z mnóstwem danych
Drugą ważną kwestią, która niepokoi branżę, jest dość skomplikowana procedura wypłat pieniędzy. Biura podróży przyznają, że wymaga ona ścisłej współpracy klienta z touroperatorem jeszcze przed złożeniem przez niego wniosku.
W formularzu, o którym mowa jest w projekcie ustawy, klient biura zobowiązany jest podać swoje dane osobowe: PESEL, NIP, miejsce zamieszkania, nazwę biura podróży, z którym zawarł umowę, numer umowy, datę jej zawarcia, datę rozpoczęcia imprezy, numer konta bankowego, z którego była wpłacona zaliczka, wysokość wpłaconych kwot - rat, numer karty płatniczej – (jeśli wpłata była kartą), całkowitą kwotę do zwrotu oraz datę odstąpienia od umowy.
I przy tym ostatnim punkcie może być problem, gdyż klienci często odstępowali od umów telefonicznie, ustnie lub mailowo i po upływie wielu miesięcy trudno im będzie teraz te daty, bez uzgodnień z biurem podróży, odtworzyć.
- Przy składaniu wniosku o zwrot zaliczek potrzebna jest ścisła współpraca klientów z touroperatorami - przyznaje Rafał Szlachta. Dodaje, że chodzi o środki publiczne, stąd w projekcie pojawiło się wiele zabezpieczeń przed ewentualnymi nadużyciami.
Klienci będą musieli poza elektronicznym formularzem składać również, pod groźbą odpowiedzialności karnej, oświadczenia, że nie otrzymali jeszcze zwrotu wpłaty albo vouchera z biura podróży.
Zdaniem Macieja Szczechury klienci biur podróży mogą zniechęcić się do przechodzenia przez ten proces. Jednak zdaniem Rafała Szlachty to bardzo mało prawdopodobne by klienci żądali pieniędzy bezpośrednio od biur, gdyż zdają sobie sprawę, że te pieniędzy nie mają, a procesy sądowe ciągną się latami. Wybiorą więc drogę, w której mają gwarancję państwa na otrzymanie dość szybko pieniędzy.
Dostaliśmy cios od środowiska
Wiceprezes Itaki zapowiada z kolei, że klienci jego biura będą w dużym stopniu odciążeni od uciążliwych formalności. - Jesteśmy w trakcie budowania systemu informatycznego, który ułatwi im przejście przez całą procedurę. Wyręczymy naszych klientów jak to tylko możliwe - informuje.
Piotra Henicza bardziej niż procedury, martwi opóźnienie wejścia w życie nowego prawa, do czego przyczyniła się sama branża, a dokładnie Oddolna Inicjatywa Ratowania Turystyki. To na ich wniosek ustawa zamiast pójść do podpisu prezydenta, utknęła w Senacie do 10 września. W efekcie biura podróży i klienci poczekają na nowe przepisy co najmniej do 20 września.
- Jesteśmy przygnębieni tym, co się stało w Senacie. Część branży zadziałało na szkodę całego sektora. Przez swoje nieprzemyślane działanie wstrzymali nie tylko wypłaty dla klientów, ale też zwolnienia z ZUS i postojowe - przypomina Henicz. Dodaje, że rozumie argumenty środowiska, że ustawa nie była dopracowana, ale biura powinny wspierać rząd i parlament w jak najszybszym uchwaleniu nowych przepisów.
- Lepsza taka ustawa niż żadna. Powinniśmy być wdzięczni za każdą okazywaną nam pomoc - uważa Henicz.
Również Rafał Szlachta przyznaje, że gdyby nie interwencja w Senacie grupy przedsiębiorców, ustawa byłaby już w podpisie u prezydenta. - Robiliśmy, co mogliśmy, by ta ustawa powstała i została wdrożona na czas. Było naprawdę ciężko, ale w końcu się udało ją przeforsować. Nikt w parlamencie nie głosował przeciwko pakietowi. Nawet opozycja się przyłączyła, posłowie rozumieli, że turystyce trzeba pomóc - przypomina dyrektor.
Dodaje, że opóźnienia w wypłacie środków mogą być spowodowane nie tylko datą wejścia w życie przepisów, ale też tym, że Gwarantowany Fundusz Ubezpieczeniowy, który będzie wypłacał środki klientom, może zacząć wydawać pieniądze na budowę systemu informatycznego do obsługi zwrotów, dopiero gdy przepisy wejdą w życie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie