Przypomnijmy, że od 27 czerwca na stacjach PKN Orlen posiadacze aplikacji Vitay oszczędzą 30 gr na litrze paliwa, a posiadacze Karty Dużej Rodziny - 40 gr. Jednak jak przypomina portal, polski rynek paliw stoi przede wszystkim niezależnymi operatorami. To w ich rękach jest niemal połowa wszystkich stacji paliw w kraju. Oni także będą musieli w jakiś sposób zareagować na ruch PKN Orlen i Daniela Obajtka.
Orlen może sobie pozwolić nawet na "dumpingowe" ceny. My nie. Jak splajtujemy, to będą wokół same Orleny. Jak za czasów PRL, gdy stacja benzynowa to był zawsze CPN - mówi Business Insiderowi właściciel niezależnej stacji z centralnej Polski.
CPN, czyli Centrala Produktów Naftowych, to państwowe przedsiębiorstwo z długą historią, które w 1999 r. przekształcono w PKN Orlen. Rozmówca portalu zaznacza, że obniżka cen paliw o 30 gr oznaczałaby dla niego zejście z marży. A marże już dziś są niskie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eksperci rynku paliw: małe stacje przetrwają
Mniej katastroficzny scenariusz kreśli ekspertka rynku paliw.
Niezależne stacje pozamiejskie, gdzie nie ma w pobliżu stacji Orlenu, mogą obniżek w ogóle nie wprowadzić. Przecież trudno, aby ktoś spoza dużego miasta jechał sporo kilometrów, żeby tylko zatankować ze zniżką – mówi Urszula Cieślak z Biura Maklerskiego Reflex.
Jak czytamy, eksperci są zgodni, że większość małych stacji prawdopodobnie przetrwa promocję na Orlenie, która ma potrwać dwa miesiące. - Jeśli ceny benzyny będą nadal takie wysokie, Daniel Obajtek będzie pod polityczną presją, by z rabatów nie rezygnować. A przynajmniej nie przed wyborami - mówi Business Insiderowi anonimowo menedżer z branży paliwowej.
Dr Jakub Bogucki z e-petrol.pl uważa, że ruch Orlenu miał charakter przede wszystkim wizerunkowy i miał przyciągnąć nowych, lojalnych klientów. Jego zdaniem wskazuje na to uzależnienie możliwości skorzystania w promocji od korzystania z aplikacji lojalnościowej Orlen Vitay.