Testy śmigłowca Leonardo Helicopters AW101 Merlin w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni nie były zapowiadane przez MON. Maszynę w barwach lotnictwa ratunkowego norweskiej marynarki wypatrzyli jednak na niebie spotterzy, czyli osoby hobbystycznie obserwujące i fotografujące sprzęt lotniczy.
Jest to konsekwencja utajnienia całego postępowania związanego z zakupami śmigłowców dla polskiej armii. Dopiero cywilne zdjęcia amatorów ujawniły, że MON może być już na ostaniej prostej kolejnego zakupu.
Tym razem chodzi o zakup czterech śmigłowców morskich do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) i ratownictwa. W wyborze dostawcy istotna jest nie tylko cena, jakość sprzętu, ale również polityka. To niezwykle skomplikowana układanka.
PZL Mielec należy do amerykańskiego Lockheed Martin Helicopter Company. PZL Świdnik to spółka włosko-brytyjskiej grupy Leonardo. MON podpisał już umowę z Amerykanami na zakup czterech Black Hawków dla "specjalsów". Wcześniej również od tego producenta MSWiA kupiło dwa śmigłowce dla policji. Pora "docenić" drugą stronę.
Byłoby taniej, gdyby osiem śmigłowców dla służb specjalnych i marynarki kupić u jednego producenta. Kłopot w tym, że Amerykanie nie mogą nam zaoferować nic bardziej zgodnego z naszymi wymogami niż konkurencyjny AW101.
- AW 101 Merlin jest bardzo drogi. To 3-silnikowa duża maszyna. Z nowoczesnym sprzętem ZOP i do ratownictwa może kosztować nawet około 130 mln dol. (blisko 500 mln zł) Kupując cztery sztuki tylko podnosimy jednostkową cenę - mówi Bartosz Głowacki, ekspert ds. lotnictwa wojskowego, magazynu "Raport WTO".
Efekt skali
Problem można było rozwiązać, kupując 50 Caracali. Umowę szykowaną przez rząd PO zerwano jednak w ostatniej chwili w 2016 r. Mielibyśmy jedną platformę dla różnych śmigłowców specjalistycznych. Cena jednostkowa byłaby dużo niższa, a serwis nieporównywalnie tańszy.
Tak się jednak nie stało i teraz nie wybierzemy Francuzów, bo Airbus wycofał się z postępowania. Zatem można się spodziewać, że zamówienie dostanie wspomniane włosko-brytyjskie Leonardo. - To ostatnia szansa żeby pokazać, że żyjemy dobrze z Europą. Niemcy, Francuzi i Hiszpanie (Airbus) są na nas obrażeni za zerwanie przetargu na 50 maszyn. Zostaje zatem włosko-brytyjskie Leonardo - mówi Głowacki.
Podobny scenariusz przewidywał w rozmowie z money.pl tuż po podpisaniu umowy z Amerykanami na śmigłowce ekspert wojskowy Michał Likowski. Zwracał uwagę na to, że ta decyzja to swoiste udzielenie pomocy państwa zakładowi, którego sytuacja zależała do tej pory wyłącznie od zamówień zagranicznych.
Teraz zakup w Świdniku uspokoi tamtejszych pracowników i wyborców, którzy byli niezadowoleni z poprzedniego wyboru. - Prezes PZL Mielec tuż po podpisaniu umowy wyraźnie podkreślał, że to zamówienie pozwoli utrzymać miejsca pracy - mówi Bartosz Głowacki.
Do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi od MON i Inspektoratu Uzbrojenia. Trudno wiec powiedzieć na pewno, że w Świdniku będą się cieszyć. Jest to jednak wielce prawdopodobne.
- Przeszkodzić może tylko cena. MON żyjący w realiach Mistrali za złotówkę, pewnie będzie chciał zbić cenę AW101 o połowę. To jednak niemożliwe. Takich specjalistycznych maszyn nie kupuje się za 30 czy 50 mln dol. Nawet od podobnie wyposażonych Black Hawków są o 20-30 proc. droższe. Ale z wojskowego punktu widzenia to dobry wybór - mówi Głowacki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl