Według ostatnich danych GUS obecnie wzrost cen sięga 7,8 proc. dane GUS za listopad 2021 r.).
- Pamiętajmy, że przed pandemią mieliśmy inflację na poziomie 4,7 proc. przy wyższej inflacji zależnej od koniunktury krajowej. Oznacza to, że czynniki zagraniczne obniżały inflację w Polsce. Potem wewnętrzna presja inflacyjna została jeszcze pogłębiona przez obniżenie stóp proc., a czynniki zagraniczne zaczęły podwyższać inflację w kraju - tłumaczy Zubelewicz. Jego zdaniem nie da się wykluczyć dwucyfrowej inflacji w Polsce.
- Nie chciałbym nikogo oczywiście straszyć, ale możemy mieć inflację powyżej 10 proc. Zresztą, większość obywateli tak ją odczuwa, gdyż wzrost cen dla osób osiągających medianę dochodów jest wyższy niż dla osób osiągających średnie dochody - dodaje.
Ceny w Polsce rosną. Jak powstrzymać inflację?
Ekonomista dodaje, że spirala cenowo-płacowa rozkręca się.
Jeżeli przy danym poziomie stóp procentowych inflacja rośnie coraz szybciej, to znaczy, że może wymknąć się spod kontroli. Stąd mój wrześniowy wniosek o zdecydowaną reakcję, skoro odrzucano wszelkie wnioski wyprzedzające. Tym bardziej, że krótkoterminowa prognoza nie powinna aż tak rozmijać się z rzeczywistością - mówi Kamil Zubelewicz z RPP.
Rosną nie tylko ceny konsumentów, ale i producentów. Członek RPP zwraca uwagę, że "koszty rosną, a przecież zaplanowano duże wydatki publiczne". Jakie widzi rozwiązanie?
Moim zdaniem większe efekty przyniosłoby powtórzenie polityki, która pozwoliła na wzrost gospodarczy osiągnięty po 2016 r. Miała wtedy miejsce nietypowa sytuacja w polskiej historii. Wysokość wydatków publicznych praktycznie nie zmieniła się. Polska miała jednoroczne opóźnienie w planowanym wzroście wydatków publicznych, co początkowo przełożyło się na stosunkowo niski wzrost gospodarczy wykazywany w statystykach. Jednocześnie jednak zmusiło to przedsiębiorców do zastanowienia się, w jaki sposób zaspokajać potrzeby rynkowe, obywateli, a nie potrzeby zgłaszane przez rząd. Równolegle mieliśmy dopływ pracowników z Ukrainy i obniżono podatki dla mniej zarabiających, co poprawiło szanse ich zatrudnienia, przez co wzrosła podaż pracy - przypomina Zubelewicz.
- Warto teraz pójść tą samą drogą. Zastanowić się, z których wydatków można by zrezygnować , żeby przedsiębiorcom stworzyć miejsce do podniesienia wydajności i efektywności. Do tego wykupywać obligacje wyemitowane w trakcie kryzysu, żeby pokazać kierunek zmian, i pomyśleć nad zwiększeniem zatrudnienia, czyli nad aktywizacją zawodową. W efekcie można by zmniejszać wydatki socjalne oraz zwiększyć wzrost gospodarczy - stwierdza ekonomista.