Nowe ognisko koronawirusa odkryto w Duninowie w pobliżu Słupska. Działa tam zakład przetwórstwa ryb, należący do dużego norweskiego koncernu Mowi ASA.
Słupski Sanepid mówi o 28 zakażeniach związanych z zakładem pracy, z czego 25 to pracownicy firmy. Jak mówią przedstawiciele Mowi, przetestowano łącznie około 750 pracowników. Spółka Mowi ASA zatrudnia w Polsce około 4 tys. osób, choć nie wszystkie z nich pracują w Duninowie.
Na drugim końcu Polski, w fabrykach Konspolu w Nowym Sączu, zachorowało 75 osób. Kwarantanną objęto na ten moment niemal 400 osób. Co łączy te dwa ogniska? Wytwarzane są tam produkty spożywcze, a więc pracownicy przebywają zwykle w niskich temperaturach.
Czy wirus może się szybciej rozprzestrzeniać w takich warunkach? Profesor Zbigniew Gaciong z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przyznaje, że może tak być. I przypomina niedawne ognisko w zakładach mięsnych w Niemczech. W fabryce mięsa Tönnies w Nadrenii Północej-Westfalii koronawirusem zaraziło się ponad 600 osób.
"To nie temperatura jest najważniejsza"
Profesor jednak podkreśla, że to nie niska temperatura jest największym zagrożeniem dla pracowników.
- Kluczowe jest zachowanie odpowiedniej odległości i korzystanie z zabezpieczeń - podkreśla prof. Gaciong. I dodaje, że najbardziej niebezpieczne są sytuacje, w których ludzie pracują blisko siebie, nie zachowując 2-metrowych odstępów. Jeśli przebywają przy sobie więcej niż 15 minut, to ryzyko zarażenia dodatkowo bardzo wzrasta.
Jeszcze więcej zakażeń może się pojawić, gdy ludzie pracują twarzą w twarz, przypomina profesor. - Zakażenia w fabrykach to najczęściej pochodna braku izolacji zarażonych osób i właśnie niestosowania wytycznych. Temperatura pracy nie jest jednak największym zagrożeniem - dodaje prof. Gaciong. I przypomina o zarażeniach w kopalniach. A górnicy pracują, w przeciwieństwie do zatrudnionych w zakładach przetwórstwa, w bardzo wysokich temperaturach.
Czytaj też: Koronawirus w Polsce. Ogniska w firmach, sklepach, gospodarstwie rolnym i nadmorskim Mielnie
- Kluczowe jest więc zachowanie dystansu pomiędzy pracownikami, niezależnie od warunków pracy - przypomina ekspert z WUM.
Rzeczniczka Mowi wyjaśniała norweskiemu serwisowi IntraFish, że w fabryce w Duninowie zachowano wszelkie środki ostrożności. - Podzielono całą fabrykę na strefy, do których dojeżdżały osobne autobusy. Szybko identyfikowaliśmy i testowaliśmy też zagrożonych pracowników - mówiła Emilia Schomburg, podkreślając, że "nie ma potrzeby zamykania zakładu".
Rzeczniczka zaznaczyła, że wprowadzono kampanię informacyjną dla pracowników, by przypomnieć o zasadach higieny. Dodała, że wszyscy zarażeni koronawirusem w Mowi czują się dobrze.
- Sytuacja nie wpływa na bezpieczeństwo naszych produktów, klienci nie muszą się obawiać - podkreśliła Schomburg.
Mowi ASA, znana do niedawna jako Marine Harvest, to jedna z największych firm zajmujących się przetwórstwem rybnym w Europie. Specjalizuje się w potrawach z łososia. Pomorski zakład niegdyś działał pod nazwą Morpol.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie