Wyprawka to dopiero początek. Już w chwilę po rozpoczęciu roku szkolnego okaże się, że trzeba płacić kolejne koszty – i to większe niż rok wcześniej. Bo dziecko musi jakoś do szkoły dojechać, bo trzeba oddać daninę na radę pedagogiczną, trójki klasowe, zrzutki na wyjścia do kina, basen. Kilka setek pójdzie na wyjazdy i wycieczki.
Do tego dojdą zrzutki na dzień nauczyciela, imprezę choinkową, świąteczną, prezenty świąteczne. Aha, nie można zapomnieć o ubezpieczeniu ucznia.
Według raportu Picodi, koszt podstawowej, absolutnie minimalnej wyprawki szkolnej wynosi w Polsce w 2021 roku 370,8 zł (czyli o 34 proc więcej niż trzy lata temu). Jednocześnie świadczenie 300+, mające rekompensować (lub łagodzić) wydatki na wyprawkę, jest warte coraz mniej. Rosnąca coraz szybciej inflacja pożera te pieniądze - 300 zł z 2018 roku jest warte dziś ok. 269 zł.
Wyliczenia sobie, rzeczywistość sobie. Według danych CBOS, rodzice w tym roku wydali na artykuły szkolne dla swojego dziecka średnio 1388 zł. Kwota ta obejmuje podręczniki, zeszyty, artykuły papiernicze, strój sportowy, piórniki, plecaki i ewentualny sprzęt elektroniczny. To o 7 proc. więcej niż rok temu.
Koszty tegorocznej wyprawki podbija też niepewność co do ewentualnego przejścia na naukę zdalną.
- Pomimo decyzji rządu o powrocie dzieci do szkół od 1 września trudno jest przewidzieć, czy jeszcze w tym roku nie zostaną wprowadzone nowe restrykcje. Wszystko będzie zależało od dalszego rozwoju sytuacji epidemicznej, dlatego wielu rodziców przygotowuje swoje pociechy zarówno do nauki w trybie stacjonarnym, jak i zdalnym – mówi Małgorzata Olczak z Listonic.
Potwierdzają to dane Empiku. Z badań tej platformy handlu wynika, że co trzeci badany planuje wyposażyć ucznia w nowy sprzęt elektroniczny. Aż 58 proc. rodziców zauważyło, że ich dzieci lubią uczyć się, korzystając z komputera czy smartfona. Na platformie Empik.com dużym zainteresowaniem – obok urządzeń mobilnych i laptopów – cieszą się również drukarki, smartwatche i kamery internetowe.
Dziecko trzeba dowieźć
W wielu miejscach – niezależnie od tego, czy mówimy o wsi, czy mieście – drożeją bilety komunikacji. A wielu uczniów korzysta właśnie z tzw. zbiorkomu, by dostać się do szkoły. We Wrocławiu bilet jednorazowy kosztuje od 1 września 4,60 zł zamiast 3,40 zł. Uczniowie jednak jeżdżą bezpłatnie, problem w tym, że do tej pory nie płacili też za komunikację kolejową, teraz będą musieli kupować bilety na pociąg.
Miesięczny bilet dla ucznia w stolicy to koszt 49 złotych. Cena nie wzrosła, ale władze Warszawy poszatkowały siatkę połączeń. Tłumaczą to zmniejszeniem wpływów z biletów i spadkiem liczby pasażerów. Ku ich zdumieniu rząd zarekomendował też dowożenie dzieci do szkoły samochodem i niekorzystanie ze zbiorkomu. Nie wiadomo, ilu rodziców się na to zdecyduje – szczególnie w obliczu ostatnich podwyżek cen paliwa.
Szkoła zażąda kolejnych danin
Składka na radę rodziców teoretycznie nie jest obowiązkowa, ale mało kto jej nie płaci. Dofinansowanie szkoły, nagród czy różnych inicjatyw kosztuje od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu złotych rocznie. Podobnie jest z tzw. składkami klasowymi. Są to (teoretycznie) środki na pokrycie kosztów dodatkowych materiałów, pomocnych w nauce.
Zgodnie z przepisami ustawy o systemie oświaty, środki finansowe gromadzone przez radę rodziców powinny być przeznaczane wyłącznie na wspieranie działalności statutowej szkoły. Można z nich dofinansować np. imprezy dla uczniów, zakup nagród, organizację konkursów, olimpiad i zawodów czy wyjazdów na nie.
Tymczasem, jak wykazała kontrola NIK przeprowadzona w 2018 r., w wielu szkołach środki te zamiast na działalność dydaktyczno-wychowawczą przeznaczane są również na remonty urządzeń i pomieszczeń szkoły oraz zakup wyposażenia.
Dobrowolne są też ubezpieczenia uczniów. To koszt do 50 złotych rocznie, ale można wykupić też dodatkowy zakres ochrony – podstawowy jest dość skromny.
Wyjścia, wycieczki – szykuj kilkaset złotych
To oczywiście nie wszystkie wydatki szkolne. Wiele klas wybiera się na wycieczki, do kina, na basen, do parków rozrywki. Czasem starsze dzieciaki wyjeżdżają na kilkudniowe wypady do innych miast. Za takie eskapady zawsze płacą rodzice.
- Do tej pory takie dodatkowe koszty sięgały u nas jakichś 20-30 złotych miesięcznie. W ciągu całego roku robi się z tego kilkaset złotych. Większość z nich traktujemy jako zwykłe miesięczne wydatki, ale myślę, że w roku przed pandemią sięgnęły one ok. 500 złotych - mówi money.pl Anna Niedźwiedzka, mama 8-letniej Pauliny.
W tym roku szkolnym do kieszeni podatnika sięgnął minister edukacji Przemysław Czarnek. Zachęca do patriotycznych wycieczek, dorzuca do nich 15 mln zł. Za te pieniądze uczniowie mają zwiedzać muzea, miejsca pamięci, obiekty kultury. Ale tematyka jest ściśle określona – uczniowie będą podążać śladami Polskiego Państwa Podziemnego i kardynała Stefana Wyszyńskiego, poznawać kulturę i dziedzictwo narodowe oraz największe osiągnięcia polskiej nauki.
Koszty, jakie rodzice ucznia będą ponosili, zależą w znacznej mierze od szkoły oraz jej lokalizacji, bo ona wpływa na koszt transportu. Koszt edukacji rośnie jednak średnio o kilkaset złotych, w niektórych przypadkach przekroczy tysiąc złotych.