- Dobrze by nam zrobiło to zapowiadane otwarcie, ale na razie tego nie widzę. Większość par śluby z kwietnia, maja i czerwca przełożyła już na 2022 r. Nas to specjalnie nie dziwi , bo nawet jak rząd pozwoli na wesela, to z limitami poniżej 50 osób. Poza tym to się zawsze może zmienić, i to z tygodnia na tydzień. A powtórki z zeszłego roku sobie nie wyobrażam. To była tragedia - mówi money.pl Jolanta Kowal z firmy Eventchair, zajmującej się organizacją wesel nawet dla 250-300 osób.
Co takiego działo się w 2020 r., kiedy dopuszczalna była organizacja wesel z limitami?
- Państwo młodzi dowiadywali się na tydzień przed ślubem, że muszą zredukować listę swoich gości ze 100 osób do 50. To były prawdziwe dramaty. Spotkania organizacyjne były bardzo trudne, bo młodzi mieli poważny problem. Co z zamówieniem sali i posiłków dla 100 osób? - wspomina organizatorka ślubów i wesel.
- To jednak jeszcze nic. To przecież kwestia nie tylko pieniędzy, ale też tego, jak i komu przekazać informację, że jest mniej ważny i odwołać zaproszenie. Nikt czegoś takiego nie chce przeżywać, a znów może. Przecież minister już teraz mówi o limitach, które będą się zmieniać wraz ze statystykami covidowymi - wyjaśnia Kowal.
Kluczowe - "jeśli"
Przyznał, że aktualnie jesteśmy w okresie wzrostowym trzeciej fali pandemii, ale jej szczyt przewidywany jest na okres przypadający po Wielkanocy, a więc na początku kwietnia.
- Jeśli po świętach będziemy mieć apogeum zakażeń za sobą, będziemy wznawiać działania wszystkich zamkniętych sektorów – odpowiedział NIedzielski na pytanie o to, jak w tym roku będzie wyglądała organizacja wesel.
Dodał, że część społeczeństwa jest już zaszczepiona, zaś badania serologiczne pokazują, że około 20-25 proc. osób ma już przeciwciała. Odmrażanie zamkniętych sektorów będzie odbywało się techniką małych kroków, a więc obowiązywać będą limity gości lub klientów, jeśli mowa o innych sektorach gospodarki.
- Czyli nie od razu 50 osób na wesele, tylko wprowadzając ostrożniejsze limity - wyjaśnił Adam Niedzielski.
"Pary się wystraszyły"
Dla organizatorów takie małe wesela, co oczywiste, nie są finansowo atrakcyjne. Dla młodej pary również, bo koszt za osobę jest wtedy dużo wyższy niż przy bardziej licznej grupie, a i w rodzinie mogą pojawić się niesnaski. Trudno przy limitach zaprosić wszystkich z tzw. listy obowiązkowej. Jest coś jeszcze, co powoduje, że wesel raczej szybko nie zobaczymy.
- Pary się wystraszyły tego, co było przed rokiem. I nie mówię tylko o kłopotach z organizacją, ale też o samej imprezie przy tak wysokich liczbach zakażeń. Dramatyczne historie z zeszłego roku z zakażeniami na weselach zrobiły swoje. Zwykle robimy dużo wesel dla gości zagranicznych, ale teraz oni również nie wyobrażają sobie przyjazdu do Polski - mówi Kowal.
Jak dodaje, wraz z mężem, z którym prowadzi firmę, wydają teraz ostatnie oszczędności. To, co udało im się zarobić w zeszłym roku, nie pozwoliło na długo normalnie funkcjonować.
- Jest tragicznie. Jeśli nic się w branży nie ruszy na poważnie, to nie wiem, co będzie z firmą. Z pomocy państwa załapaliśmy się tylko na zwolnienie z ZUS. Tarcze zostały tak sprytnie skonstruowane, że nie skorzystaliśmy z żadnej. Wszystkie nas ominęły, ale nie mogło być inaczej, jeśli pod uwagę brane były przychody, a nie rzeczywiste zyski po odjęciu naszych wysokich kosztów. Sprytnie ktoś to sobie wymyślił - podsumowuje z żalem Jolanta Kowal.