Prof. Glapiński ma coraz więcej kłopotów. We wtorek Donald Tusk zadeklarował, że w ciągu najbliższych dni zostanie złożony wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu. - Wniosek jest już gotowy - przyznał premier na konferencji prasowej, potwierdzając tym samym informacje money.pl z początku marca w tej sprawie.
To jednak nie koniec jego problemów. Część senackich członków Rady Polityki Pieniężnej - Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki i Przemysław Litwiniuk - dotąd niebojących się otwarcie kontestować niektóre jego działania, napisało wniosek do szefa NBP z prośbą o zwołanie na 28 marca dodatkowego posiedzenia RPP. Co takiego się stało?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
List części członków RPP do szefa NBP ws. dodatkowego posiedzenia
"Z niepokojem odnotowaliśmy ujawnione w przekazanych nam do wiadomości pismach członka Zarządu NBP pana Pawła Muchy oraz wiceprezes NBP pani Marty Kightley informacje o pojawieniu się istotnych problemów w procesie rzetelnego sporządzenia i oceny rocznego sprawozdania finansowego NBP za 2023 r." - zaczynają swoje pismo datowane na 15 marca 2024 r. członkowie RPP.
Jak przekonują, "bez zrozumienia" przyjęli oni do wiadomości fakt "odmowy wyjaśnienia członkowi Zarządu NBP kwestii, które budzą poważne wątpliwości oraz nieprzedstawienia mu - bez rzeczowego uzasadnienia - żądanych dokumentów".
Uważamy, że Rada Polityki Pieniężnej powinna otrzymywać do zatwierdzenia sprawozdanie o treści niebudzącej wątpliwości i zastrzeżeń, przygotowane przez Zarząd na zasadzie konsensusu i rzetelnie zbadane przez wybrane przez RPP biegłego rewidenta - dodają.
Na dodatkowym posiedzeniu Rada miałaby zająć się omówieniem przy udziale zarządu NBP oraz biegłych rewidentów projektu sprawozdania finansowego banku za 2023 r.
Kompleksowe omówienie treści rocznego sprawozdania finansowego uchwalanego przez Zarząd NBP i przyjmowanego przez RPP przyczyni się do wyjaśnienia kwestii spornych i problematycznych, pozwalając na późniejsze upublicznienie dokumentu niekontrowersyjnego i niebudzącego aktualnie eksponowanych wątpliwości - kończą członkowie RPP.
Do pisma na swoim profilu na LinkedIn odniosła się prof. Joanna Tyrowicz. - "W rozlicznych pismach (w tym także do wiadomości opinii publicznej) wielu pracowników NBP (w tym członków Zarządu NBP) wskazuje na szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu NBP w 2023 roku" - czytamy. Wypunktowuje ona m.in.:
- "negatywne audyty wewnętrzne",
- "ryzyka prawne",
- "znikające pieniądze",
- "pojawiające się deus ex machina dokumenty, których podpisywania nikt nie pamięta, a których skutki prawne są znaczne",
- "nad wyraz hojne podarki poza ewidencją",
- "potencjalnie także nadużycia".
"Trafiają do mnie i innych członków Rady materiały i opisy sytuacji oraz zjawisk, które przynajmniej niepokoją -- a których zgodności ze stanem faktycznym nie mamy jak ocenić, bo nie mamy dostępu do dokumentów, ani danych. Część z tego to może być jakieś nieporozumienie -- ale nie musi" - podsumowuje ekonomistka.
Wiadomości Pawła Muchy ws. sprawozdania finansowego
O jakich niepokojących pismach pisze troje członków RPP? Money.pl dotarł do maila Pawła Muchy, w którym prosi on o dodanie do punktu sprawozdania dot. ryzyk finansowych, operacyjnych i podatkowych informacji o "zgłaszanych przez niektórych członków zarządu w toku posiedzeń zarządu oraz wyrażanych w zdaniach odrębnych i pismach zastrzeżeń co do zgodności z prawem (ryzyko prawne) niektórych podejmowanych uchwał Zarządu oraz działań Prezesa NBP".
Według Muchy zachowanie kierownictwa banku może wyrządzić NBP "szkody materialne oraz niematerialne", w tym negatywnie wpłynąć na jego reputację.
Co to oznacza? Niestety nie znamy szczegółów tych zastrzeżeń, ale z maila Muchy wynika, że niektórzy członkowie zarządu zgłaszali swoje wątpliwości prawne co do podejmowanych działań przez prof. Glapińskiego i szerzej władz banku centralnego. A to już jest poważny zarzut, który do tej pory nie ujrzał światła dziennego.
Niemniej, opisywana przez Pawła Muchę sytuacja może stanowić materiał dla Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która ma uprawnienia prokuratorskie i może te kwestie dogłębnie sprawdzić. A to przed nią najpierw stanie prof. Glapiński, bowiem to komisja sejmowa będzie jako pierwsza opiniować wniosek do Trybunału Stanu (całość planu koalicji rządzącej dot. szefa NBP opisywaliśmy TUTAJ).
Wnoszę również o odnotowanie zgłaszanych przez niektórych członków zarządu zastrzeżeń co do podjętych uchwał w zakresie kontroli i audytu wewnętrznego, a także w sprawach organizacji pracy Zarządu Banku, zasad działania oraz współdziałania organów NBP, w tym dostępu członków organów banku do wszystkich istotnych materiałów, opracowań i informacji - kontynuuje członek zarządu NBP Paweł Mucha.
Prosi on również o zestawienie wszystkich umów zawieranych przez bank z podmiotami zewnętrznymi, których wartość przekracza 10 tys. zł oraz domaga się ujawnienia miejsc i kosztów podróży służbowych "kierownictwa NBP (w szczególności Prezesa NBP raz Wiceprezesów NBP)".
Kontrowersje ze stratą NBP
To nie pierwsza taka wiadomość skonfliktowanego z prof. Glapińskim Pawła Muchy (o samym konflikcie więcej piszemy TUTAJ).
W money.pl jako pierwsi informowaliśmy również o zastrzeżeniach dot. straty poniesionej przez bank w 2023 r. rzędu blisko 21 mld zł. Nie byłaby ona niczym kontrowersyjnym, gdyby nie fakt, że prof. Glapiński pod koniec sierpnia zeszłego roku wysłał pismo do resortu finansów dowodzonego przez PiS, że wpłaci do budżetu państwa 6 mld zł z zysku NBP. Skąd wiedział, że bank wtedy ten zysk osiągnie? Tego nie wiadomo. Zazwyczaj Ministerstwo Finansów wpisywało w to miejsce "zero", a gdy zysk się pojawił, była to przyjemna niespodzianka dla kasy państwa.
W świetle osiągniętej straty, a także przyjętego wcześniej planu finansowego NBP oraz przedstawianych comiesięcznie zarządowi informacji - zmiany w bilansie oraz rachunku zysków i strat NBP - niezrozumiała jest ujawniona publicznie wiadomość o skierowaniu przez Prezesa NBP (poza wiedzą co najmniej części członków Zarządu NBP) pisma do Ministra Finansów, w którym przewidywał 6 mld zł wpłaty zysku NBP za 2023 r. do budżetu państwa - pisał w wiadomości, którą ujawniliśmy pod koniec lutego, Paweł Mucha (pisownia oryginalna - przyp. red.).
Bank do wątpliwości ws. wpłaconego zysku odniósł się kilka tygodni temu.
Zgodnie z przyjętą od wielu lat i kadencji praktyką kolejnych prezesów NBP, w ramach prac nad aktualizacją dochodów budżetu państwa czy też ustawy budżetowej kolejni ministrowie finansów przesyłają do NBP zapytania dotyczące planowanego wyniku finansowego za rok. Takie też zapytanie Bank otrzymał po raz ostatni w sierpniu 2023 r. Wówczas oszacowany dodatni widok finansowy w wysokości ok. 6 mld zł został zapisany w projekcie budżetu z zastrzeżeniem, że 'jest obciążony dużą niepewnością' na co zawsze wskazuje zarówno Narodowy Bank Polski, jak i Ministerstwo Finansów - czytaliśmy w komunikacie banku.
Obrona prof. Glapińskiego i "księga rekordów głupoty"
Na początku marca tego roku w obronę prezesa NBP wzięła także jego zastępczyni Marta Kightley. W TV Republika mówiła, że ma obawy i dostaje sygnały, że Polska jest postrzegana jako kraj niestabilny.
- Dodajmy kontekst. Czasy są trudne, mamy wojnę na Ukrainie i sytuację, która pogłębia nasze ryzyko. Na to ryzyko nakładamy sobie kolejne - twierdziła pierwsza wiceprezes NBP.
Według niej skutki postawienia jej szefa przed Trybunał Stanu mogą być "dalekosiężne". - Może to bezpośrednio wpłynąć na premię za ryzyko, co oznacza, że obsługa polskiego długu będzie droższa. My jako podatnicy będziemy musieli się na tę obsługę więcej złożyć - argumentowała.
Na tych słowach suchej nitki nie zostawił Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu i wieloletni obserwator polityki monetarnej nad Wisłą.
Wobec takiego oświadczenia konieczne jest uzyskanie szczegółowych wyjaśnień: od jakich inwestorów pani Kightley otrzymała takie sygnały? Konkretnie, od kogo? - pytał na Linkedin Janusz Jankowiak.
"My bowiem, ludzie z rynku finansowego, codziennie pozostający w kontakcie z inwestorami zagranicznymi, niczego takiego nigdy dotąd nie słyszeliśmy" - dodawał, przyznając, że wypowiedź wiceprezeski NBP "kwalifikuje się do księgi rekordów głupoty".
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl