Dwie aukcje długu państwa w styczniu udowodniły, że Polsce opłaci się dobra opinia u agencji ratingowych. Budżet zaczyna płacić dużo mniejsze odsetki. Średnie ważone oprocentowanie długoterminowych papierów (5 lat i wyżej) zeszło w tym roku do poziomu zaledwie 2,4 proc. To najniżej od 2015 roku, czyli od momentu, w którym władzę objęło Prawo i Sprawiedliwość.
W porównaniu z tym co państwo płaciło za nowe obligacje w ubiegłym roku, to już o 0,44 pkt. proc. mniej - wynika z wyliczeń money.pl. Z papierów długoterminowych, które sprzedano za 8 mld zł rocznie, trzeba będzie zapłacić rocznie 188 mln zł (2,4 proc.) odsetek. Na warunkach pożyczkowych z ubiegłego roku byłoby to 222 mln zł.
Zobacz też: Morawiecki po Davos dla WP: Polska jest postrzegana jako oaza spokoju gospodarczego
W samym styczniu zaoszczędziliśmy w ten sposóv około 36 mln zł. O tyle mniej będziemy musieli w ciągu roku zapłacić podatków, żeby sfinansować odsetki od państwowego długu - wypada po złotówce na głowę. A to przecież tylko styczeń.
W tym roku państwo wykupuje papiery dłużne za 50 mld zł. Z tego 37 mld zł to papiery dłuższe niż 5-letnie. Ministerstwo Finansów będzie je zamieniać na nowe obligacje (tzw. rolowanie). Jeśli styczniowa koniunktura się utrzyma, to zamiast 2,78 proc. odsetek jak w ubiegłym roku zapłacimy 2,41 proc. Oznacza to 184 mln zł rocznych oszczędności na odsetkach.
Razem z 36 mln zł ze stycznia może być już łącznie 220 mln zł "do przodu". Wychodzi 6 zł na mieszkańca, a 14 zł na pracującego Polaka.
Dziękujemy ci S&P
Oprocentowanie długoterminowych państwowych obligacji spadać zaczęło już od października. Wtedy agencja Standard & Poor's zmieniła nasz rating z BBB+ na A-.
Z kategorii ratingu "niższego średniego" wskoczyliśmy do "wyższego średniego". Wróciliśmy w ten sposób do poziomów sprzed wygranych przez PiS wyborów. Innymi słowy, agencja stwierdziła, że obecne rządy wbrew wcześniejszym obawom nie są tak rozrzutne, jak się zanosiło po pierwszych planach wydatków socjalnych. W luce podatkowej były naprawdę gigantyczne pieniądze i udało się po nie sięgnąć bez szkody dla gospodarki.
Czytaj też: Podatki. Morawiecki o ściągalności VAT-u
O ile przed październikiem rządowi trudno było sprzedawać obligacje ze stałym oprocentowaniem na dłuższy termin, to od października inwestorzy zaczęli chętnie po nie sięgać. Odsetki od takich papierów spadły z 2,75 do 2,50 proc.
Niemcy płacą grosze
Dobra opinia kraju w finansowym świecie jest bezcenna. Takie na przykład Niemcy za pożyczane na długi termin pieniądze płacą teraz zaledwie 0,15 proc. odsetek rocznie. Z 1,7 bln euro, na jakie zadłużył się dotąd rząd w Berlinie, na odsetki idzie niecałe 3 mld euro rocznie. Grosze. A właściwie centy.
To po części tłumaczy, dlaczego Niemcom udaje się tak łatwo uzyskiwać ostatnio nadwyżkę budżetową, mimo dość rozbudowanego "socjalu". Pożyczają, a nie chcą od nich odsetek. Każdy by tak chciał.
Ale na podobne traktowanie światowej finansjery trzeba sobie zasłużyć. Podstawą są wysokie ratingi, ale i odpowiedni poziom długu względem produktu krajowego brutto. Oraz dyscyplina budżetowa.
USA, niby też wiarygodny dłużnik, ale jednak płacą od obligacji 10-letnich odsetki na poziomie 2,6 proc. rocznie. Tyle, że tamtejszy dług, podwojony w ekspresowym tempie w zaledwie piętnaście lat, to aż 105 proc. PKB. To jeden z najwyższych poziomów na świecie, ustępujący tylko Japonii, Grecji, Libanowi, Włochom, Portugalii i Kongo. W przypadku Niemiec wspomniana proporcja wynosi "zaledwie" 64 proc. PKB.
Co ciekawe, od pewnego czasu dług Polski jest oprocentowany prawie tak samo jak USA, czyt. dla "rynków" jesteśmy równie wiarygodnym dłużnikiem. Przełom dla polskich obligacji rządowych nastąpił właśnie w październiku po decyzji S&P. Poza tym deficyt budżetu jest na niskim poziomie, również w planie na 2019, a gospodarka rośnie szybko - najszybciej w Europie. Inwestorzy przekonują się, że "przystań" o nazwie Polska jest coraz bezpieczniejsza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl