- Niższe ceny surowców wyhamują inflację w głównych gospodarkach w przyszłym roku - piszą eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) w tygodniku gospodarczym, który money.pl publikuje jako pierwszy. Ich zdaniem obawy o wystąpienie globalnej recesji prowadzą do spadku cen surowców energetycznych i metali. Równolegle porozumienie między Ukrainą oraz Rosją w sprawie eksportu zboża ogranicza ryzyko wystąpienia głodu w państwach Afryki i Azji.
Ropa naftowa i pszenica tanieją. Wielki plan Putina się kruszy
Jak pisaliśmy w money.pl w czerwcu, Timothy Snyder, słynny historyk, przekonywał, że Putin wymyślił sobie "plan głodowy", który ma rzucić Europę na kolana. Według niego działa on na trzech poziomach. Po pierwsze, jest on częścią większej próby zniszczenia państwa ukraińskiego poprzez odcięcie jego eksportu. Po drugie, ma także spowodować napływ uchodźców do UE z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, czyli z obszarów, które zazwyczaj są zasilane przez żywność z Ukrainy.
Wreszcie, co najstraszniejsze, głód na świecie jest niezbędnym tłem dla rosyjskiej kampanii propagandowej przeciwko Ukrainie. Faktyczna masowa śmierć jest potrzebna jako tło dla propagandy. Gdy zaczną się zamieszki wywołane brakiem żywności i szerzącym się głodem, rosyjska propaganda zrzuci winę na Ukrainę, wezwie do uznania zdobyczy terytorialnych Rosji w Ukrainie i zniesienia wszelkich sankcji" - ostrzegał Timothy Snyder.
Na koniec puentował: "Rosja planuje zagłodzić Azjatów i Afrykańczyków, aby wygrać swoją wojnę w Europie. Jest to nowy poziom kolonializmu i najnowszy rozdział polityki głodu".
Teraz jednak sytuacja staje się nieco inna i pszenica tanieje. "Porozumienie Rosji i Ukrainy dotyczące wznowienia eksportu żywności wywołało przecenę pszenicy. Od początku lipca cena spadła z 9,0 dol. do 7,6 dol. za buszel. Dotychczasowe prognozy sugerowały, że rynek ustabilizuje się najwcześniej w 2024 r. – ekonomiści ankietowani na koniec miesiąca sugerowali, że w najbliższych kwartałach wyniki oscylować będą wokół 8,8 - 9,1 dol." - piszą w tygodniu ekonomiści PIE.
Ropa w dół. Putin coraz bardziej pod ścianą
Dobrą informacją, nie tylko dla kierowców patrzących na ceny benzyny na stacjach, jest też fakt taniejącej ropy naftowej. Cena "czarnego złota" spada szybciej od prognoz.
Cena baryłki Brent wynosi obecnie niecałe 95 dol. Taki wynik kształtuje się zdecydowanie poniżej prognoz formułowanych przez analityków na koniec lipca. Konsensus prognoz wskazywał, że w III kwartale będzie wynosić średnio 110 dol. Zdecydowana większość prognostów wskazywała na ceny od 105 dol. do 117 dol. Prawdopodobne są dalsze spadki cen ropy - zarówno mediana prognoz analityków, jak i amerykańska agencja ds. informacji energetycznej jeszcze przed zaskoczeniem sugerowały, że na koniec 2023 r. cena wyniesie około 92-93 dol. Słabsze dane ekonomiczne zdecydowanie przybliżają ten okres" - tłumaczą specjaliści polskiego think-tanku.
Im niższa jest cena ropy naftowej WTI bądź Brent na rynku, tym jeszcze tańsza musi być ropa Ural sprzedawana przez Rosję. A to dla Putina i jego wojny poważny cios.
Rosja będzie mieć problem przez ropę
Ekspert Fundacji Warsaw Enterprise Institute (WEI) Dariusz Matczak na początku sierpnia wziął na warsztat liczący blisko 120 stron raport "Sankcje i Ucieczka Biznesu Rujnują Rosyjską Gospodarkę" przygotowany przez naukowców z Uniwersytetu Yale. Wykazują oni, że sankcje Zachodu działają i jeśli zostaną utrzymane, to zbrodniczy reżim nie uniknie gospodarczej katastrofy.
Dużo miejsca poświęca się właśnie wpływom do budżetu wojennego Putina ze sprzedaży ropy naftowej i gazy.
Jak czytamy, zdolności Rosji do wydobywania ropy naftowej wciąż się zmniejszają.
W znacznej mierze to efekt sankcji nałożonych po inwazji na Krym. Yale wskazuje na brak dostępu do kapitału, nowoczesnych technologii (Rosja nie ma technologii do szczelinowania hydraulicznego) rosnące wyzwania przy eksploatacji nowych pól – zwłaszcza w Arktyce. To wszystko sprawia, że wedle ostrożnych szacunków przemysł wydobycia ropy w Rosji będzie kurczył się w tempie ok. 4 procent rocznie" - pisze Matczak.
Według niego to oznacza, że pod koniec dekady Rosja będzie w stanie produkować około 6 milionów baryłek dziennie, a nie 11 jak obecnie. I to jest kluczowy wątek, ponieważ w przypadku Rosji oznacza to "nie tylko ogromny spadek przychodów do budżetu, ale też znaczenia geopolitycznego i utratę przewagi nad odbiorcami surowców".
Ural jest tańsza niż Brent i to problem dla Kremla. Chiny i Indie pomogą połowicznie
Według amerykańskich ekspertów Rosja coraz mniejsze ilości wydobywanej ropy – Ural, będzie zmuszona sprzedawać po coraz niższej cenie. Efekt będzie się więc kumulował. Jak wyjaśnia Matczak, już dziś rosyjska ropa Ural w porównaniu z Brent sprzedawana jest ze "zniżką" ok. 35 dolarów na baryłce. Przed inwazją na Ukrainę różnice sięgały 4 dolarów.
Jego zdaniem Rosja zmuszona jest sprzedawać swą ropę na różnych kierunkach po okazyjnych cenach, a próby ominięcia sankcji przez zachodnich odbiorców kończą się skandalami i problemami. Jak wskazuje, eksperci z Yale twierdzą, że Rosji nie pomogą też znacząco Chiny i Indie, które nie są w stanie odbierać 6 milionów baryłek rosyjskiej ropy dziennie; nie zastąpią więc utraconego przez Rosję rynku zachodniego.
"Raporty wskazują, że Chiny i Indie już mają kłopoty z absorpcją dodatkowej rosyjskiej ropy, a co dopiero mówić o kolejnych ilościach porównywalnych z tymi, które odbierał Zachód. Z pozoru chińskie i indyjskie zakupy gazu, ropy i węgla wyglądają imponująco. Chiński import tych surowców podwoił się w lutym marcu i kwietniu, a indyjski wzrósł aż pięciokrotnie. Ale w liczbach bezwzględnych to nadal niezbyt imponujące ilości. Indie w ciągu trzech miesięcy wydały na rosyjską ropę, gaz i węgiel ledwie 5,1 miliarda dolarów. Wystarczy porównać to z przychodem 1 miliarda dolarów dziennie, jaki Rosja miała na początku wojny ze sprzedaży gazu i ropy" - twierdzi Dariusz Matczak.