O stanie przygotowań do zimy pisze "Rzeczpospolita". W Polsce na razie zbyt wiele nie wiadomo. Resort spraw wewnętrznych podkreśla jedynie, że na stokach muszą panować warunki, które będą zgodne z covidowymi rozporządzeniami.
Właściciele stacji narciarskich nie chcieli jednak czekać na konkretne wytyczne i sami wzięli się do roboty. - Nie czekamy na to, co przygotują na górze - mówi "Rzeczpospolitej" Sylwia Groszek ze Stowarzyszenia Bezpieczny Stok.
Kilka tygodni temu właściciele stoków skrzyknęli się i przygotowali przepisy, które miałyby obowiązywać zimą na ich obiektach. Propozycję wysłali właśnie do Ministerstwa Rozwoju.
O dystans czy maseczki w branży się nie obawiają. Jak twierdzą, narciarze i tak są zazwyczaj mocno opatuleni, więc o zarażenie jest trudniej. Gorzej będzie w punktach gastronomicznych i wypożyczalniach. Te będą musiały po prostu dostosować się do obowiązujących w danym czasie reżimów sanitarnych.
A co jeśli ktoś wybierze się za granicę? Tu również nikt nie planuje zamykania stoków narciarskich. Austriacy chcą na przykład działać zupełnie normalnie, choć z obowiązkowymi maseczkami.
Podobnie jest we włoskich Alpach oraz we Francji. Tam również trzeba będzie zakrywać usta i nos, przede wszystkim w kolejkach gondolowych, ale również na wyciągach krzesełkowych czy zwykłych orczykach.
Jeśli zatem nic się przez najbliższy miesiąc nie zmieni, to fani białego szaleństwa mogą liczyć, że w tym roku nie będą musieli sobie robić przymusowej przerwy od szusowania.