Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Na stole pojawił się scenariusz recesji w Polsce. "To jest niestety możliwe"

Podziel się:

Jak dowiedział się money.pl, nie można w najbliższych miesiącach wykluczyć tzw. technicznej recesji w Polsce, czyli spadku PKB dwa kwartały z rzędu. – Niestety, istnieje takie ryzyko – mówi w programie "Money. To się liczy" Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Co może do tego doprowadzić? Eskalacja wojny w Ukrainie, szybkie odejście od surowców dostarczanych przez Kreml i w następstwie krach niemieckiego przemysłu. Jest jednak i dobra wiadomość. Nie brakuje czynników, które będą pomagały polskiej gospodarce przejść przez ten trudny czas w miarę suchą stopą. Czas pokaże, który scenariusz wygra.

Na stole pojawił się scenariusz recesji w Polsce. "To jest niestety możliwe"
Polska może się mierzyć z techniczną recesją - dowiaduje się money.pl (Getty Images, Mateusz Wlodarczyk)

Z techniczną recesją mamy do czynienia, kiedy dwa kwartały z rzędu notowalibyśmy spadek PKB. Nie oznacza ona, że w całym roku czeka nas załamanie. Przeciwnie – pomimo recesji w połowie roku całoroczny wynik może być nadal solidny. To właśnie taki scenariusz rysuje się właśnie jako jedna z możliwych opcji w Polsce w tym roku – dowiaduje się money.pl.

Recesja w Polsce? "To możliwe"

Jest takie ryzyko. Drugi i trzeci kwartał tego roku będą słabe. Spodziewamy się spadku inwestycji ze względu na niepewność związaną z wojną w Ukrainie. Obserwujemy także zaburzenia w łańcuchach dostaw wywołanych nawracającymi falami pandemii, szczególnie w Chinach – wyjaśnia przyczyny możliwego załamania Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, który był w środę gościem programu "Money. To się liczy".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Czy handel Polski z Rosją został w całości wstrzymany? "Firmy zmieniły kanał dotarcia"

Wzrastająca fala pandemii w Państwie Środka rzeczywiście jest obecnie problemem dla obserwatorów światowej gospodarki. W ubiegłym tygodniu w 25-milionowym Szanghaju wprowadzono blokady z powodu fali zachorowań na COVID-19. To znów spowodowało zakłócenia w logistyce towarów ze względu na braki personelu zajmującego się obsługą logistyczną.

W dużej mierze uziemiony został transport samochodowy, metali przemysłowych, w tym miedzi, do magazynów giełdy metali SHFE w Szanghaju. Wystrzał nowych przypadków COVID-19 było szczególnie widać w pierwszych dwóch tygodniach marca (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ). Obecnie sytuacja jest tak niepewna, że "FT" pisze wręcz, że wzrost zakażeń w Chinach i polityka tamtejszego rządu, dążąca do zupełnego wyeliminowania wirusa, zamykania portów, sklepów i wstrzymania życia gospodarczego, może przynieść krach na rynku rolnym oraz spowodować braki w zaopatrzeniach żywności.

Problemem jest też oczywiście wojna i kolejne zakłócenia w globalnej gospodarce, które ze sobą niesie. Bujak podkreśla, że gdyby atak Putina na Ukrainę zakłócił wzrost gospodarczy znacznie bardziej, niż obecnie się to przewiduje, "nie dałoby się wykluczyć technicznej recesji w Polsce".

W naszym bazowym scenariuszu liczymy jednak, że czeka nas bardziej spowolnienie, niż głębsze załamanie – dodaje.

Recesja? Odcięcie od surowców Putina przypieczętowałoby sprawę

Rozmówcy, z którymi skontaktował się money.pl, są zgodni – opcja technicznej recesji jest na stole, ale nie jest ona "bardzo prawdopodobna", a raczej "możliwa". Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium uważa, że aby załamanie we wzroście PKB rzeczywiście nastąpiło, musielibyśmy mieć do czynienia z szybkim odcięciem się od dostaw surowców z Kremla. - To byłby jeden z głównych czynników skutkujący drastycznymi podwyżkami kosztów firm - słyszymy.

Nie jest to odosobnione zdanie. Prezes Deutsche Banku Christian Sewing stwierdził ostatnio, że natychmiastowe odcięcie od rosyjskiego gazu doprowadzi do recesji w Niemczech i pojawienia się zjawiska długoterminowej inflacji. Dla naszych zachodnich sąsiadów jest to rzeczywiście problem. Około połowa niemieckiego importu gazu i węgla kamiennego oraz około jedna trzecia importu ropy pochodzi z Rosji.

Jeśli chodzi o zużycie energii, to Berlin jest w ok. jednej trzeciej całkowicie uzależniony od Kremla, co wynika z przyjętej od dekad polityki władz niemieckich demokratyzacji państw poprzez powiązania biznesowe. Ta polityka właśnie upada na naszych oczach, a radykalne decyzje w tym zakresie nie mogą nie odbić się gospodarczo nad Renem, co, chcąc nie chcąc, odczulibyśmy i my.

Podobnego zdania jest Łukasz Zembik, analityk TMS Brokers. - Unia Europejska planuje dokręcić śrubę na rosyjskiej gospodarce. Dyskutowane są kolejne sankcje. Wśród nich najwięcej emocji budzi embargo na węgiel. Cały czas jednak brak decyzji co z importem ropy. Politycy unijni zdają sobie sprawę, że embargo na ropę i gaz spowoduje daleko idące konsekwencje gospodarcze. Spowolnienie koniunktury byłoby najłagodniejszym scenariuszem. Ryzyko recesji jest stosunkowo duże - przekonuje.

Niejako w następstwie szoku energetycznego po głowie dostałby szereg branż nad Renem. To także byłby sygnał niepokojący dla naszego regionu.

– Jeśli recesja miałaby nadejść do Polski, to przez czynniki zewnętrzne, jak ostre hamowanie przemysłu za Odrą. A takie ryzyko istnieje przez wciąż napływające nie najlepsze odczyty dotyczące tamtejszej koniunktury – mówi nam Wojciech Stępień, ekonomista BNP Paribas.

Dwa tygodnie temu poznaliśmy flagowy odczyt nastrojów niemieckich przedsiębiorców, czyli indeks instytutu Ifo oparty o ankiety ok. 9 tys. firm. Indeks w marcu spadł do 90,8 pkt., co jest najniższym wynikiem od stycznia 2021 roku. Przyczyna? Obawy przed rosnącymi cenami energii.

Czynniki na plus

Nasi rozmówcy argumentują jednak, że jest wiele czynników, które powinny łagodzić ostrzejszy przebieg spowolnienia nad Wisłą. Przede wszystkim, jest to luzowanie fiskalne rządu w postaci obniżki podatków, w szczególności PIT-u z 17 do 12 proc.

Według rządu zmiany w Polskim Ładzie poskutkują tym, że w 2022 r. w kieszeniach podatników rozliczających się na skali podatkowej zostanie ponad 13,5 mld zł, "liniowców" 697 mln zł, ryczałtowców 58 mln zł, a tych korzystających z karty podatkowej 27 mln zł. To wpłynie pozytywnie na krajową konsumpcję, choć będzie nieco inflacjogenne. W obecnym czasie nie ma więc prostych recept - każde rozwiązanie ma swoje dobre i złe strony.

Podobnie jest z napływem Ukraińców. – Uchodźcy z Ukrainy będą pozytywnie wpływali na konsumpcję prywatną, która w obliczu rosnącej inflacji, znalazłaby się pod presją – wyjaśnia Grzegorz Maliszewski. Z drugiej strony zwiększony popyt także jest czynnikiem przyspieszającym wzrost cen.

Wzrost PKB w całym 2022 r. będzie i tak niezły

Jest jednak i w pełni dobra wiadomość. Należy podkreślić, że recesja nie wpłynęłaby znacząco na średnioroczny wzrost gospodarczy Polski. Dlaczego? Ponieważ nasz kraj wkroczył w 2022 r. bardzo rozpędzony z dynamiką rzędu 7,3 proc. w IV kw. 2021 r.

Dla przykładu analitycy Citi Handlowego oczekują w całym roku wzrostu PKB na poziomie 3,9 proc. – Nasza prognoza jest umiarkowanie konserwatywna i ryzyko widzimy po stronie lepszego od przewidywanego wyniku (nawet powyżej 4 proc.) – szacują.

Jak tłumaczą, tak wysoki całoroczny wynik to efekt bardzo wysokiego punktu startowego. – Dane za styczeń i luty, a więc praktycznie sprzed momentu wybuchu wojny, były znacznie lepsze od wcześniejszych przewidywań. Ponadto najnowsze wskaźniki GUS wskazują, że pogorszenie nastrojów firm było mniejsze niż w czasie pandemii i mniejsze niż w przypadku konsumentów. Nawet pomimo prawdopodobnego osłabienia aktywności w marcu, wzrost w pierwszym kwartale mógł przekroczyć 7 proc. rok do roku. Ustawia to punkt startowy na tyle wysoko, że nawet w przypadku recesji w połowie roku, całoroczny wzrost gospodarczy będzie wysoki – twierdzą specjaliści Citi.

Sygnał recesyjny z USA

Wspominając o recesji w kraju, nie możemy nie napisać o sentymencie globalnych, który pogarsza się z każdym tygodniem. Jak pisaliśmy w money.pl kilka dni temu, na czerwono zaczął się świecić wskaźnik, który poprzedzał wszystkie najcięższe recesje w USA od lat 50. Chodzi o zjawisko odwrócenia (inwersji) krzywej rentowności.

Otóż w ostatnim czasie rentowności amerykańskich 2-letnich obligacji przebiły oprocentowanie 10-letnich papierów dłużnych. - To znak, że nadchodzą złe czasy, recesja bądź załamanie. Rynki uznały, że skończy się to wszystko wielkim płaczem - mówił "WSJ" Steve Englander, strateg inwestycyjny w Standard Chartered Bank.

Wszystko to ma związek z podnoszeniem stóp procentowych za oceanem oraz wyprzedawaniem skupowanych wcześniej aktywów. We wtorek gubernator Fed Lael Brainard zasugerowała, że amerykański bank centralny rozpocznie redukcję sumy bilansowej (czyli właśnie sprzedaż aktywów wcześniej zakupionych z rynku) już w przyszłym miesiącu i że będzie on metodycznie podnosić stopy procentowe.

- Przemówienie Brainard wybrzmiało szerokim echem, a rynki stają się coraz bardziej zaniepokojone planami zmniejszania sumy bilansowej, a perspektywa dalszych sankcji na Rosję podnosi poczucie niepewności - napisano w raporcie Vital Knowledge.

Rynki oczekują, że do końca 2022 r. Fed podwyższy stopy procentowe o 225 pkt. bazowych, po podwyżce w marcu o 25 pkt. bazowych. Tak mocnego zacieśniania polityki pieniężnej w USA w ciągu jednego roku nie było od 1994 r.

- Rynek wycenia coraz więcej podwyżek stóp procentowych, co w związku z tym podnosi prawdopodobieństwo, że Fed przesadzi i w 2023 r. może wystąpić recesja. Uważamy, że Fed popełnia błąd przyjmując zbyt jastrzębi ton, ale jeszcze jest zbyt wcześnie na przyjęcie defensywnej postawy wobec rynku akcji - powiedział Joachim Klement, główny strateg w Liberum Capital.

Brzydkie słowo na "r"

Krajowi analitycy są póki co bardziej powściągliwi w swoich opiniach. Maciej Pielok, dyrektor ds. strategii inwestycyjnej Pekao TFI podczas debaty PAP o strategiach rynkowych na ten rok oceniał, że obawy o recesję w światowej gospodarce są nieco przedwczesne, ale czekają nas trudniejsze kwartały.

- To brzydkie słowo na ‘r’ będzie pojawiać się częściej, ale póki co gospodarki są rozpędzone, ciężko też więc mówić o stagflacji, która łączy zerowy wzrost z wysoką inflacją. (…) To może nie być jeszcze recesja, ale będziemy jako konsumenci, inwestorzy czuć to jako recesję - powiedział Pielok.

- Na tę chwilę widzimy raczej pesymistyczny scenariusz na najbliższe kwartały: rozczarowania w gospodarce, czas zgrzytania zębami przy rosnących cenach, bezradności banków centralnych będących w potrzasku, zmuszonych do wyboru, którą rękę obciąć toporem: wzrostu PKB, czy swoją wiarygodność - dodał.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl