Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. DSZ
|
aktualizacja

Nad Rosją wisi groźba recesji. Putin sporo ryzykuje

Podziel się:

Rosyjska gospodarka już teraz ma potężne problemy z rosnącą inflacją i co za tym idzie coraz wyższymi stopami procentowymi. Wojna jeszcze bardziej zdusiłaby wzrost PKB, co Putinowi na pewno nie przysporzyłoby popularności w kraju. Kreml więc sporo ryzykuje. Nawet szefowa tamtejszego banku centralnego mówi wprost o ryzyku recesji.

Nad Rosją wisi groźba recesji. Putin sporo ryzykuje
Putin sporo ryzykuje, wzniecając wojnę na wschodzie Ukrainy. Już teraz w kraju szaleje inflacja (East News, Aleksey Nikolskyi)

Inflacja w styczniu tego roku w Rosji wyniosła 8,7 proc. - najwięcej od początku 2016 r. Wraz z rosnącymi cenami w górę poszybowały stopy procentowe, które w przeciwieństwie do naszego regionu są realnie dodatnie (odliczając inflację). W piątek Centralny Bank Federacji Rosyjskiej podwyższył koszt pieniądza do 9,5 proc., przeciwdziałając, jak to nazwał: "możliwości przegrzania się gospodarki".

Gospodarka Rosji już teraz jest w niemałych kłopotach

Co ważne, Rosja również odżyła po recesji wywołanej koronawirusem. W zeszłym roku PKB naszego sąsiada wzrósł o 4,6 proc., w pełni rekompensując spadek o 2,7 proc. w pandemicznym 2020 r. Pomimo solidnego wzrostu szefowa rosyjskiego banku centralnego Elvira Nabiullina ostrzegła, że ​​rosyjska gospodarka się przegrzewa, a inflacja może wymknąć się spod kontroli, co grozi recesją.

"Jeśli nie podejmiemy żadnych działań, aby przywrócić gospodarkę na ścieżkę zrównoważonego wzrostu, grozi nam przegrzanie, powodując niekontrolowane przyspieszenie inflacji, a następnie spowolnienie wzrostu gospodarczego, a nawet recesję" - mówiła w piątek Nabiullina. Dodała, że "ryzyka geopolityczne ", czyli możliwa wojna z Ukrainą nie polepszają całego obrazu.

Agresywna próba banku centralnego powstrzymania wzrostu cen w gospodarce nastąpiła po styczniowym odczycie inflacyjnym. Czytamy w nim, że jednym z głównych powodów wystrzału wskaźnika są podwyżki żywności, który w ciągu ostatniego roku wzrósł o 11,1 proc..

Bank ostrzegł, że powrót inflacji do celu na poziomie 4 proc. – według Nabiulliny – nie zostanie osiągnięty przed połową 2023 r. Potrwa więc dłużej, niż oczekiwano.

Gospodarka dostałaby cios przez wojnę i sankcje

Gospodarka Rosji od dłuższego czasu ma poważne strukturalne problemy, które pogłębiają się w wyniku sankcji nakładanych przez Zachód za agresywną politykę Putina. Jak wskazywali jakiś czas temu ekonomiści PIE, obecnie UE stosuje wobec Rosji podejście dwutorowe, łączące stopniowe sankcje z próbami znalezienia dyplomatycznych rozwiązań konfliktu na wschodzie Ukrainy.

W styczniu Bruksela postanowiła przedłużyć restrykcje o kolejne pół roku, do 31 lipca. Od momentu aneksji Krymu sankcje gospodarcze nałożone przez UE dotyczą rosyjskiego sektora finansowego, obronnego i energetycznego. Ograniczają one np. dostęp niektórych rosyjskich banków i przedsiębiorstw do rynków kapitałowych UE. Nakładają też zakaz eksportu i importu broni oraz blokują dostęp Rosji do pewnych strategicznie cennych technologii.

UE znacznie rozszerzyła swoje sankcje po zestrzeleniu w lipcu 2014 r. samolotu linii Malaysian Airlines nad terytorium kontrolowanym przez wspieranych przez Rosję rebeliantów na wschodniej Ukrainie. Rosja również odpowiedziała sankcjami - zakazała około połowy importu produktów rolno-spożywczych z Unii.

Zobacz także: Jak ukrócić zapędy Rosji? "To daje Putinowi do myślenia"

"Środki, które są odnawiane dwa razy w roku, mocno uderzyły w Rosję: szacuje się, że pod koniec 2018 r. jej gospodarka skurczyła się o 6 proc. z powodu sankcji nałożonych przez UE i USA" – zaznaczali eksperci PIE.

Skutki wybuchu wojny mógłby więc w Rosję uderzyć z trzech stron. Wzrost cen surowców, który towarzyszy tego typu wydarzeniom, podniósłby inflację, co zmusiłoby bank centralny do jeszcze większych podwyżek stóp. Po drugie, w życie weszłyby zapewne kolejne sankcje, w tym być może broń atomowa, czyli odłączenie systemu bankowego Kremla od SWIFT-a (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ). Po trzecie, sama wojna oznacza załamanie się PKB wraz z olbrzymim niepokojem, uderzającym w inwestycje.

Strach widać jak na dłoni. Rubel osłabia się w poniedziałek o 1,3 proc. wobec dolara, co jak na rynek walutowy jest potężnym ruchem. W ciągu ostatnich 3 miesięcy rosyjska waluta osunęła się o blisko 6 proc.

Rubel na równi pochyłej

- W "dniu przekroczenia" granicy, jeśli taki nadejdzie, władze mogą natychmiast wprowadzić ograniczenia dotyczące wypłat depozytów i wypłat pieniędzy z bankomatów - przestrzegał przed weekendem ekonomista Jakow Mirkin, kierownik działu międzynarodowych rynków kapitałowych w Instytucie Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk, w rozmowie z agencją RIA Nowosti.

Dzięki temu kasa Kremla zapełni się dodatkowymi wpływami z oszczędności obywateli. Bank Rosji wskazywał, że na 1 stycznia 2022 r. Rosjanie posiadali na rachunkach i depozytach w bankach krajowych 34,7 bln rubli (450 mld dolarów).

Wymiana rubli na walutę obcą również może być ograniczona, podobnie jak obieg gotówki. Załamie się rubel, upadną akcje, obligacje i rozpocznie się paniczna ucieczka kapitału z Rosji - ostrzegał Jakow Mirkin.

Wzrost napięć doprowadza inwestorów do szału

Już teraz widać zresztą przedsmak tego, co może się wydarzyć, jeśli doszłoby do inwazji na naszego wschodniego sąsiada. Po ok. 2 godzinach poniedziałkowego handlu na GPW główne krajowe indeksy spadają między 3 proc. a 3,7 proc., a WIG20 pokonał minima ze stycznia i lutego br. znajdujące się w okolicach 2.150 pkt.

Po silnej wyprzedaży z pierwszej godziny notowań, która sprowadziła WIG i WIG20 do tegorocznych minimów, presja podaży zatrzymała się ok. godziny 10.00 i główne indeksy próbują nieco odbijać. Zarówno WIG, jak i WIG20 pokonały lokalne dołki z ostatnich dwóch miesięcy, a mWIG40 i sWIG80 testują minima ze stycznia tego roku.

Ukraina ma zwołać w ciągu 48 godzin posiedzenie z Rosją i wszystkimi krajami będącymi stronami Dokumentu Wiedeńskiego OBWE, by omówić rozmieszczenie rosyjskich wojsk przy ukraińskich granicach - poinformował w niedzielę szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.

Z kolei w piątek litewskie MSZ poinformowało, że Litwa, Łotwa i Estonia zwróciły się do Białorusi o wyjaśnienie sprawy niezwykłej koncentracji sił zbrojnych na jej terytorium. Od czwartku trwają tam rosyjsko-białoruskie manewry.

Tymczasem prezydent USA Joe Biden potwierdził w niedzielnej rozmowie z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim poparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy oraz zapewnił o zdecydowanej odpowiedzi na ewentualną dalszą agresję Rosji.

Biden dał jasno do zrozumienia, że Stany Zjednoczone odpowiedzą szybko i zdecydowanie, razem z sojusznikami i partnerami, na jakąkolwiek dalszą rosyjską agresję przeciwko Ukrainie.

Liderzy USA i Ukrainy zgodzili się też co do kontynuowania zarówno działań dyplomatycznych, jak i odstraszania w obliczu rozmieszczenia wojsk rosyjskich wokół granic Ukrainy.

Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan wskazał w CNN w niedzielę, że "istnieje wyraźna możliwość" podjęcia w najbliższym czasie poważnej akcji wojskowej, a Waszyngton już od dłuższego czasu ostrzega, że atak Rosji na Ukrainę może być nieuchronny. Moskwa jednak wielokrotnie zaprzeczała, że planuje zaatakować swojego zachodniego sąsiada.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl