"Oczekujemy, że PKB Polski wzrośnie w 2024 r. o około 3,5 proc. i wydaje się to być raczej dolna granica możliwych odczytów, a wyniki powyżej 4 proc. są jak najbardziej w zasięgu ręki"- piszą w najnowszym komentarzu ekonomiści Citi. To dobra wiadomość po złym 2023 r., kiedy to wzrost gospodarczy nie przekroczy 1 proc.
Czterech procent spodziewali się także jakiś czas temu ekonomiści PKO BP. To pokazuje, że przewidywania co do powodzenia naszej gospodarki są coraz bardziej optymistyczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PKB Polski w 2024 r. Co nas czeka w gospodarce?
Zdaniem specjalistów Citi głównym motorem ożywienia będzie wzrost konsumpcji.
"Sfera budżetowa oraz pracownicy otrzymujący wynagrodzenie minimalne w sumie mogą stanowić ok. 30 proc. pracujących. Wzrost wynagrodzeń dla tej grupy wyniesie w ujęciu realnym (czyli po odliczeniu inflacji - przyp.red.) niebagatelne 15-25 proc., co z kolei przełoży się na wyraźny wzrost wydatków konsumentów. Część popytu zostanie skierowana w kierunku towarów importowanych, jednak przeważająca część zostanie przeznaczona na towary i usługi krajowe. Tego typu wzrosty dochodów powinny więc podtrzymać ożywienie PKB nawet w sytuacji hamujących inwestycji" - wskazują.
Jest jednak i ciemna strona tego medalu. Jak piszą bowiem analitycy, "silne ożywienie oparte na konsumpcji" będzie miało też inne, "mniej przyjemne konsekwencje". O co chodzi?
Inflacja przyspieszy
Po pierwsze, według banku wraz z zakończeniem recesji/stagnacji ustąpi jeden z czynników odpowiadających za ostatnie spadki inflacji.
"Nastąpi to jeszcze zanim PKB na dobre powróci poniżej przedpandemicznego trendu, a więc na tyle szybko, żeby podtrzymać presję cenową. Dlatego, o ile naszym zdaniem inflacja może do marca spaść nawet poniżej 3 proc. (tu z opóźnieniem działa wcześniejsze spowolnienie), w dalszej części roku spodziewamy się jej ponownego wzrostu, nawet w okolice 5 proc." - przewidują.
Po drugie, przy tak silnym odbiciu konsumpcji oraz imporcie uzbrojenia, można liczyć się z ryzykiem pogorszenia salda w rachunku bieżącym w skali większej od obecnie oczekiwanej. W sumie oznacza to, że proces poprawy równowagi makroekonomicznej (mierzonej zarówno inflacją, jak i saldem w rachunku bieżącym) zostanie zahamowany - szacują.
Podobnego zdania są specjaliści z ING Banku Śląskiego. W ich opinii początek 2024 r. przyniesie wyraźny spadek inflacji, czemu będzie sprzyjać m.in. wydłużenie tarczy antyinflacyjnej w zakresie cen prądu i gazu oraz utrzymanie zerowej stawki VAT na żywność.
"W najbliższych miesiącach inflacja może przejściowo zbliżyć się do górnej granicy odchyleń od celu NBP (3,5 proc.), ale nie będzie to trwały spadek" - przyznają.
Podkreślają jednocześnie, że perspektywy na dalszą część roku są obarczone dużą niepewnością, związaną przede wszystkim z decyzjami administracyjnymi i fiskalnymi.
"Jeżeli VAT na żywność zostanie przywrócony od kwietnia, a w połowie roku rząd wycofa część działań na rzecz stabilizowania cen prądu i gazu, to w drugiej połowie roku możemy być świadkami ponownego wzrostu inflacji w okolice 6 proc." - szacują.
A to zdaniem ekspertów usztywnia poziom stóp procentowych na wyższym poziomie przez dłuższy czas.