Temat czterodniowego tygodnia pracy (lub też 35-godzinnego tygodnia pracy, o czym więcej za chwilę) trafił na agendę polityków ówczesnej opozycji w 2022 r. To miał być jeden z pomysłów na przejęcie sterów nad państwem z rąk Prawa i Sprawiedliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czterodniowy tydzień pracy? Ministra zabrała głos
Po wyborach jednak temat ucichł. W poniedziałek na antenie RMF FM zapytana została o niego ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Podkreśliła, że minęło 100 lat od momentu, w którym ustalono ośmiogodzinny dzień pracy.
– Technologia poszła do przodu, a efektywność pracy nie równa się jej długości. Polacy są tymi pracownikami, którzy są jednymi z najdłużej pracujących w UE i brakuje im czasu na życie, na przyjaźń, na miłość, na spędzanie czasu z rodziną – zaznaczyła ministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
Skrócenie tygodnia pracy to byłaby inwestycja społeczna. Chciałabym, żeby w tej kadencji mogło dojść do takiego skrócenia czasu pracy – powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Trwają prace nad skróceniem czasu pracy
Polityczka ma rację w kwestii przepracowania Polaków. Według danych OECD w 2021 r. statystyczny Kowalski przepracował średnio 1830 godzin w ciągu roku. To drugi najwyższy wynik w Europie i szósty wśród państw OECD.
Szefowa MRPiPS dodała też, że zleciła Centralnemu Instytutowi Ochrony Pracy przygotowanie analiz dotyczących efektywności pracy w odniesieniu do długości tygodnia pracy.
Czy on powinien być 40-godzinny, czy może 35-godziny, czy też pięciodniowy, a może czterodniowy. Mówię o tym w kontekście zakazu handlu w niedzielę, bo takie rozwiązanie mogłoby być korzystne także dla tych konsumentów, którzy potrzebują dodatkowego wolnego dnia, żeby zrobić zakupy – podkreśliła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Zakaz handlu przywołany jest nieprzypadkowo. Wcześniej bowiem resort rodziny, pracy i polityki społecznej przyznał, że nie prowadzi żadnych prac w zakresie zmian w tej ustawie. A zatem dodatkowy dzień wolny miałby być rekompensatą dla klientów za brak możliwości zrobienia zakupów w ostatni dzień tygodnia. Zamiast w niedzielę, do sklepu mogliby wyskoczyć np. w piątek.
Lewica szła do wyborów ze skróceniem czasu pracy
Zresztą Lewica, z której wywodzi się Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, postulat skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin miała w swoim programie. Włodzimierz Czarzasty na konwencji w Poznaniu stwierdził, że kiedyś "marzeniem" była praca po osiem godzin dziennie i wolna sobota. Opowiedział, że dawniej pracował po 16 godzin na dobę i przez to nie pamięta swoich dzieci, gdy były małe. Przyznał, że tak naprawdę przegapił ich dzieciństwo.
Wtedy myślałem, że to bohaterstwo, że to jest ważna sprawa. Ale nie ma nic ważniejszego niż pamięć uśmiechu swojego dziecka, gdy ma rok, dwa, trzy czy cztery lata. Byłem głupi. Apeluję do wszystkich: miejcie marzenia – stwierdził Włodzimierz Czarzasty we wrześniu 2023 r.
Dlatego też jego formacja chce najpierw skrócenia tygodnia pracy o dwie godziny, a z czasem – o pięć. Co istotne, Polacy mieliby pracować krócej, ale nie dostawać z tego powodu mniejszego wynagrodzenia. To zresztą zakładał projekt ustawy posłów Lewicy, który złożyli w Sejmie we wrześniu 2022 r.
To był jednak okres, gdy władzę w Polsce sprawowało PiS. Dlatego też projekt wylądował w sejmowej "zamrażarce".
My w sprawie skrócenia czasu pracy będziemy konsekwentni. Jeśli Razem nie uda się wprowadzić zmian w tym parlamencie (poprzedniej, IX kadencji – przyp. red.), to będziemy o to zabiegać w kolejnym – zapowiedział w listopadzie 2022 r. Adrian Zandberg w rozmowie z money.pl.
Koalicja prawie zgodna co do skrócenia czasu pracy
W kwestii czterodniowego tygodnia pracy swoją obietnicę złożył Donald Tusk. W lipcu 2022 r. lider Platformy Obywatelskiej zapowiedział, że do wyborów parlamentarnych jego partia przedstawi projekt pilotażu skracającego tydzień pracy do czterech dni. Później jednak raczej nie powracał już do tego tematu, a zapowiadany projekt nigdy nie ujrzał światła dziennego.
Niechętni skracaniu czasu pracy są natomiast politycy Trzeciej Drogi. Szymon Hołownia w trakcie konwencji wyborczej na początku września kilkukrotnie powtórzył, że Polacy są pracowitym narodem i wcale nie chcą czterodniowego tygodnia pracy. Polityk przekonywał, że naszym rodakom bardziej zależy, by godnie zarabiać.