Zapytana, czy w kontekście pogarszającej się sytuacji demograficznej dobrym rozwiązaniem jest wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy, Pełczyńska-Nałęcz powiedziała: W moim przekonaniu nie.
Moje rozumienie odpowiedzialnej polityki jest takie, że kiedy mamy na stole naprawdę poważny kryzys demograficzny, to mówienie o czterodniowym tygodniu pracy jest jakimś odrealnieniem, jest mówieniem ludziom o rzeczach niemożliwych - dodała.
Jak wskazała, takie rozwiązanie nigdy nie było częścią programu partii Polska 2050.
- To jest dzisiaj rzecz, która nie powinna mieć miejsca. Natomiast powinniśmy skupić się i dbać o ochronę praw pracowniczych. Jeżeli ludzi mają pracować wydajnie, to muszą czuć się w pracy bezpiecznie - zaznaczyła.
Przez rok będą badać skrócony czas pracy
Analizy w sprawie skróconego tygodnia pracy trwają w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wskazywała, że resort analizuje dwa pomysły na skrócenie czasu pracy: 35-godzinny tydzień pracy lub wprowadzenie wolnych piątków.
Centralny Instytut Ochrony Pracy ma przez rok badać, jak wprowadzenie tego rozwiązania wpłynie na wypadkowość w miejscu pracy i stan zdrowia pracownika. Moim zdaniem, to będzie odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy już na to gotowi - poinformował Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy.
Dodał, że większość badań naukowych wskazuje na pozytywne skutki skrócenie czasu pracy. - Aczkolwiek są też zastrzeżenia - zaznacza Stanecki. - W trakcie badań ludzie osiągali wysoką wydajność w ciągu 4 dni, bo mieli w perspektywie 3 dni wolne, a pracę wykonywali krótko, bo badanie było krótkie. Jesteśmy w stanie pracować trzy miesiące na maksymalnych obrotach, mając w perspektywie to, że będziemy pracowali krócej, ale nie wiadomo, co będzie na przykład po upływie trzech lat, czy ludzie będą dalej w stanie tak ciężko pracować - dodał GIP.