Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agata Kalińska
Agata Kalińska
|
aktualizacja

Najlepszy bonus do pensji. Polacy chcą się ruszać i leczyć prywatnie

31
Podziel się:

Paczki pod choinkę, dopłaty do wczasów pod gruszą, czy deputat węglowy – takie bonusy do pensji to już przeszłość. Dzisiaj pracownicy wymagają przynajmniej prywatnej służby zdrowia i karty sportowej – wynika z raportu opracowanego przez Instytut Staszica. Pozapłacowe bonusy to już cała oddzielna gałąź gospodarki z budżetem porównywalnym z wydatkami państwa na wymiar sprawiedliwości.

- Grunt, żeby bonusy były dostosowane do kultury pracy i były rzeczywiście dostosowane do potrzeb pracowników - mówi wiceprezes Instytutu Staszica, Dawid Piekarz.
- Grunt, żeby bonusy były dostosowane do kultury pracy i były rzeczywiście dostosowane do potrzeb pracowników - mówi wiceprezes Instytutu Staszica, Dawid Piekarz. (123RF)

- W coraz większym stopniu pracownicy oczekują pozapłacowych benefitów – komentuje w rozmowie z money.pl wyniki badania główny autor raportu i wiceprezes Instytutu Staszica, Dawid Piekarz. – Po pierwsze nasz rynek pracy przechodzi ogromną metamorfozę, ponieważ przez poprzednie 20 lat był zdecydowanie rynkiem pracodawcy, a teraz punkt ciężkości przenosi się w stronę pracownika. Po drugie, na rynek wchodzą nowi pracownicy i przedstawiciele tej generacji chcą już nie tylko przyzwoicie zarabiać, ale domagają się czegoś jeszcze, jakiejś zachęty, która ich do tego konkretnego pracodawcy przyciągnie – dodaje.

Do lekarza i na siłownię

Jak wylicza Instytut Staszica, świadczenia pozapłacowe oferuje dziś niemal 90 proc. pracodawców. Wartość całego tego rynku w Polsce to aż 12,2 mld zł w 2018 roku. Czyli o 8 proc. więcej niż rok wcześniej. Budżet pracodawców na świadczenia pozapłacowe można porównać choćby z wydatkami państwa na wymiar sprawiedliwości – też 12,2 mld zł - czy na administrację publiczną: 13,8 mld zł.
W zeszłym roku prawie dwie trzecie ankietowanych przyznawało, że w ich firmie są dostępne świadczenia pozapłacowe. Korzystało z nich 90 proc. uprawnionych.

- To jest znak czasów. Jeszcze kilka lat temu dodatkowe bonusy były tylko dla zarządów i najwyższej kadry kierowniczej. Ewentualnie jeszcze w wielkich państwowych zakładach, gdzie były bardzo silne i waleczne związki zawodowe. Reszta pracowników nie miała co na to liczyć. Ale teraz mamy do czynienia z brakiem rąk do pracy i rywalizacją firm o pracownika. Dlatego pozapłacowa motywacja się upowszechniła i będzie się upowszechniać nadal – wskazuje Dawid Piekarz.

Czym firmy najchętniej motywują pracowników?

W każdym kraju jest inaczej. Absolutnym Mount Everestem benefitów jest Dolina Krzemowa. Tam pracownicy mogą mieć na przykład drzemkę wliczoną w czas pracy. W Australii czy Kalifornii niektórzy pracodawcy kuszą przerwami na surfowanie. We Francji i na Węgrzech na topie są bony żywieniowe, a w Wielkiej Brytanii w ramach płatnych dni wolnych można oddać się upiększaniu i zabiegom pielęgnacyjnym. W Nigerii natomiast pracodawca może dofinansować pracownikowi generator prądu do domu.

- Grunt, żeby bonusy były dostosowane do kultury pracy i były rzeczywiście dostosowane do potrzeb pracowników – zauważa Dawid Piekarz. – To może brzmieć jak frazes, ale chodzi o to, by pracownicy nie odbierali ich jako jakiejś szykany – wyjaśnia. Podaje przykład godzinnej przerwy na obiad. W Polsce to rozwiązanie się szerzej nie przyjęło. Ludzie wolą wyjść z pracy po ośmiu godzinach, niż doliczać do czasu pracy obowiązkową godzinną przerwę.

Czego więc oczekują polscy pracownicy? – Odpowiedź jest jasna. Abonamentu do prywatnej służby medycznej i karty sportowej – wskazuje wiceszef Instytutu Staszica. – To proste. Państwowa służba zdrowia nie ma w Polsce za dobrej renomy, a ćwiczenia, uprawianie sportu i bycie fit jest od kilku lat naprawdę modne i w dobrym tonie – wyjaśnia.

Ruszyć się zza biurka

Jak wynika z obserwacji Instytutu Staszica, o ile prywatna opieka medyczna jest pożądana przez pracowników w wielu krajach, tak karty sportowe są polską specjalnością.

Historią sukcesu jest program MultiSport i jego twórca Benefit Systems. MultiSport to całkowicie polski pomysł, który narodził się piętnaście lat temu w Warszawie. Od tego czasu zawojował rynek. Na koniec września br. liczba aktywnych kart sportowych oferowanych przez Grupę Benefit Systems w Polsce przekroczyła milion. Dokładnie 1 mln 46,5 tys. sztuk.

- Rośnie świadomość Polaków, jak ważna jest aktywność fizyczna – zauważa w rozmowie z money.pl Robert Moreń z Benefit Systems, kiedy pytamy skąd taka popularność kart MultiSport. – Poza tym, rozwiązanie jest bardzo wygodne dla pracodawców. Otrzymują jedną fakturę, a pracownicy mają dostęp do kilkudziesięciu różnych aktywności. Bo to nie tylko siłownia, ale także basen, szkoła tańca, tenis, czy – dla tych, których męczy ruch – np. grota solna. Schemat działania jest prosty. Wystawca karty jest pośrednikiem pomiędzy pracodawcą a usługodawcami, czyli właścicielami obiektów sportowych, jak siłownia, klub fitness czy basen. Końcowym beneficjentem jest pracownik, który może wybrać z oferty to, co najbardziej mu pasuje. Płaci za to pracodawca, w niektórych przypadkach pracownik dopłaca część kwoty z własnej kieszeni. Pracodawca dostaje za to wspomnianą już jedną fakturę.

Jak wyjaśnia Robert Moreń, z punktu widzenia pracodawcy karta nie powinna być traktowana jako koszt tylko jako inwestycja. – Z badań przeprowadzonych w Anglii wynika, że pracownik, który ćwiczy, jest aktywny fizycznie, mniej choruje i spędza na zwolnieniu lekarskim średnio cztery dni rocznie mniej, niż jego niećwiczący kolega. Biorąc to pod uwagę, cena karty jest dla pracodawcy niższa niż koszt takiej czterodniowej absencji w pracy – tłumaczy.

Ale cały problem jest szerszy. Dzisiejszy tryb życia nie jest szczególnie zdrowy. Godziny za biurkiem, posiłki jedzone w biegu, stres. To wszystko odbija się na zdrowiu. Wygląda więc na to, że pracownicy dobrze wiedzą, co robią, domagając się pakietu medycznego i karty sportowej. Oba te benefity mogą być bowiem traktowane komplementarnie – jako leczenie i profilaktyka.

– Z badań Ministerstwa Sportu i Turystyki wynika, że gdyby choćby połowa nieaktywnych fizycznie Polaków zaczęła ćwiczyć, to roczna liczba zawałów spadłaby o 25 tysięcy, a zgonów o 11 tysięcy. Koszty służby zdrowia zmniejszyłby się o pół miliarda złotych, a koszty pracodawców aż o 3 mld zł – wylicza Robert Moreń.

Okazuje się, że polskie rozwiązanie zyskuje zwolenników także poza granicami naszego kraju.

– Działamy także w Czechach, na Słowacji, w Bułgarii, Chorwacji i Grecji. Łącznie za granicą obsługujemy już 290 tysięcy kart – mówi Robert Moreń.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(31)
WYRÓŻNIONE
Tomek
5 lata temu
Pic na wode, zamiast dać 2000 zł więcej pracownikom wciska im się kity za ok 500zł (100-250zł pakiet zdrowotny + 150-250zł pakiet sport itp). Bujda na resorach, tanie chwyty marketingowe zamiast pieniędzy dla ludzi.
A32
5 lata temu
mi wystarczy uczciwa zapłata za moją pracę i sama wykupie sobie karnet na siłownie.Tyle w temacie.
oszukany
5 lata temu
Pytanie co jest warta ta karta zdrowotna.Tyle co ta prywatna służba zdrowia
NAJNOWSZE KOMENTARZE (31)
larwa
5 lata temu
Wyższa pensja podziała na poczatek, a za chwile pojawią sie kolejne "roszczenia". Jednak benefity pozapłacowe są wg mnie czyms ponad i warto w nie inwestować. To troche jakby gest pracodawcy w strone swoich ludzi. Sama pewnie nie chodziłabym na siłownie gdyby nie karta z medicover. Podobnie wyglada to z programem kafeteryjnym. Jak dostane wejsciowke na jakis film czy spektakl to pojde, a samej jakos trudno sie zebrac
ke
5 lata temu
a tak wielu pracodawców zapomina, aby zapewnić jedzenie ludziom w pracy :( nawet często nie ma przerw na lunch.
przeciwnik de...
5 lata temu
Wolałbym deputat węglowy .Przy obecnej cenie węgla to niezła premia. W 1984 rpracując w PKP miałem przydział na 3t.Oprócz tego jedne z najlepszych szpitali (wojskowe i kolejowe) i dostęp do lekarzy wszystkich specjalności bez kolejek. Poza tym na co mi darmowy wstęp na siłownię kiedy mogę na działce popracować i łączę przyjemne z pożytecznym w postaci warzyw bez nawozów oraz "gimnastyki". Teraz jest moda na bieganie po bieżni (bez sensu) żeby nigdzie nie dobiec i jeszcze za to zapłacić. Najwięcej w tych siłowniach buractwa co to musi się pokazać i wyżyć kiedy już gospodarkę się sprzedało i poszło na lekki chleb do miasta. A tu wychodzi pochodzenie i trzeba pojechać na rowerze , biegać na bieżni, i niszczyć stawy kolanowe dźwigając ciężary i nie dość ,że za wszystko trzeba płacić to jeszcze ten wysiłek idzie na marne...
Doświadczony
5 lata temu
Nie ma kultu pracy : Nie ma ambicji , woli walki , nie ma ochoty ? zdobywać szczyty ! Nie wiedza co to kreatywność ! Są ograniczeni , umysły nie pełnosprawne , minimalisci , leniwi do granic możliwości ! Roszczeniowa postawa = dzisiejsi kandydaci do pracy ? Pracujmy z ludźmi o otwartych umysłach , „głodnych wiedzy , doświadczenia „ lojalnych , pracowitych , takich warto wynagradzać !!!!! Inwestować , dać potrzymać stery , obserwować , korygować . Taki Ktoś ! kiedyś będzie zdobywał szczyty , dla takich pracowników kraj , świat jest otwarty .
ziomuś
5 lata temu
Ale głupoty. Po co to komu po ciężkiej pracy? Kiedy niby miałbym z tego korzystać? Po 8h pracy i jeszcze 2h na dojazd, ostatnie czego bym chciał to iść ćwiczyć. A zakupy i posiłek kto zrobi? A odpoczynek? A przeczytać np. ten artykuł kiedy?
...
Następna strona