- Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że tak tanich kredytów udzielanych na taką skalę w Polsce jeszcze nie było - zauważył analityk HRE Investments. - Możliwość zaciągnięcia kredytu oprocentowanego na 2 proc. w skali roku jest bardzo kusząca. Obecnie byłby on około 4 razy niżej oprocentowany, niż to, co oferuje dziś rynek - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niewielkie oszczędności pozwolą na kupno mieszkania
Według szacunków HRE Investments, beneficjenci rządowego programu tanich kredytów, będą mogli liczyć na dofinansowanie przekraczające 235 tys. zł. Turek zwrócił uwagę, że nowy mechanizm będzie połączony z działającym dziś programem kredytów bez wkładu własnego.
- To znaczy, że osoba mająca niewielkie oszczędności, ale posiadająca przyzwoite zarobki, będzie też mogła skorzystać z dobrodziejstw taniego kredytu mieszkaniowego. W ten sposób jeszcze łatwiej będzie można zamienić drogi dziś najem na własność - stwierdził analityk.
Zdaniem Turka, kupując mieszkanie w ramach rządowego programu, będzie można płacić ratę dużo niższą niż dzisiejszy czynsz najmu (nawet o połowę niższą). To ograniczy presję na tym rynku.
- Jest to bardzo dobra informacja, bo rodzimy rynek najmu jest teraz potężnie wykupiony. Jeśli wierzyć w dane Unirepo, wolne lokale na wynajem stanowią mniej niż 5 proc. całego zasobu. To oznacza bardzo poważne braki wolnych lokali, a więc trudno się dziwić, że stawki czynszów tak wyraźnie w ostatnim czasie wzrosły - ocenił analityk.
Impuls dla budownictwa
Jego zdaniem rządowy program powinien też pozytywnie wpłynąć na budownictwo mieszkaniowe, ponieważ Pierwsze Mieszkanie to dla deweloperów powód, by więcej budować i odejść od stołu negocjacyjnego z funduszami inwestycyjnymi. Firmy budujące mieszkania będą wolały sprzedać mieszkanie zwykłemu Kowalskiemu niż klientowi hurtowemu, który wymaga gwarancji stałej ceny i dyskonta.
Turek ocenił, że zainteresowanie preferencyjnym kredytem będzie z pewnością duże i w odróżnieniu od dotychczasowych programów mieszkaniowych zainteresowanie to nie powinno być skoncentrowane tylko w części największych miast.
- Wszystko dlatego, że w planowanym przez rząd programie nie będą obowiązywały limity cen metra kwadratowego. W efekcie nie będzie tak, że np. w Gorzowie Wielkopolskim większość mieszkań kwalifikować się będzie do programu, a w Krakowie ze świecą szukać takich ofert. Nie będzie też tak, że zakup mieszkania w dużym mieście będzie premiowane, a poza jego rogatkami już nie - dodał.