Na początek pocieszająca informacja: w najbliższych latach polska gospodarka będzie się rozwijała w przyzwoitym tempie od 3,2 proc. PKB w tym roku do 3,8 proc. w przyszłym i 3,6 proc. w 2026 r. Takie prognozy przynosi najnowsza edycja "Makroekonomicznych wyzwań i prognoz dla Polski" publikacji Europejskiego Kongresu Finansowego (EKF).
To grozi polskiej gospodarce. Eksperci pokazali listę
Polska gospodarka ma w najbliższych latach rosnąć. Zdaniem Ludwika Koteckiego, członka Rady Polityki Pieniężnej, to przyzwoity poziom i trudno będzie wrócić do wzrostu na poziomie 4-5 proc. PKB, jaki odnotowywaliśmy jeszcze kilka lat temu. - Musimy się przyzwyczaić do wzrostu na poziomie 3 proc. z różnych powodów, m.in. demograficznych, ale też z powodu braku transformacji energetycznej czy wysokiego poziomu płac - uważa ekonomista.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Specjaliści mieli za zadanie nazwać największe zagrożenia dla koniunktury gospodarczej w naszym kraju. Na tej podstawie powstała lista 11 pozycji z uwzględnieniem prawdopodobieństwa opisanych zdarzeń oraz ich rang.
I tak jako największe zagrożenie wskazano ryzyka eskalacji konfliktów geopolitycznych, na drugim miejscu znalazło się niskie tempo oraz wysoki koszt transformacji energetycznej, zaś na trzecim - niekorzystna struktura demograficzna, połączona z brakiem odpowiedniej polityki migracyjnej.
Jak podkreśla Marta Penczar, koordynatorka prognoz EKF, ankietowani eksperci wymieniali ryzyko geopolityczne na pierwszym albo drugim miejscu jako silne zagrożenie dla polityki gospodarczej, stabilności systemu finansowego i wiarygodności złotego. Jako ryzyko geopolityczne definiowano kontynuację wojny w Ukrainie, jej eskalację i ogarnięcie konfliktem krajów UE. Jednocześnie określono, na ile wysokie jest prawdopodobieństwo wystąpienia tych zagrożeń. I o ile eskalację konfliktów określono jako najpoważniejsze zagrożenie, o tyle jego prawdopodobieństwo oceniono na 7 (gdzie 1 to najwyższe prawdopodobieństwo).
- Gdyby takie ryzyko się zmaterializowało, skutki byłyby drastyczne. Na pocieszenie ankietowani uznają je za mało prawdopodobne - mówi Penczar. Jednak już sama groźba eskalacji konfliktu może wystraszyć inwestorów i osłabiać gospodarkę, co jest zresztą jednym z celów Rosji. Pytanie, czy w takim razie można znaleźć model rozwoju, który będzie odpowiedzią na stałe poczucie zagrożenia. Były szef resortu finansów Mateusz Szczurek zwraca uwagę na przykłady takich krajów jak RFN czy Izrael, które mimo zagrożenia, bardzo dobrze się rozwijają.
Większym aktualnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki jest transformacja energetyczna, zarówno ze względu na koszty, jak i jej niskie dotychczasowe tempo. - Inicjujemy spotkania środowiska energetycznego ze środowiskiem finansowym, by poznać wzajemne oczekiwanie. W przypadku tych projektów koszty są tak wysokie, że pojedynczy bank, czy nawet sektor może nie sprostać takiemu wyzwaniu. Dziś trzeba wymyślić nowy model finansowania z zaangażowaniem instytucji rozwojowych jak PFR czy finansowania z zagranicy - podkreśla Marta Peczar.
Z kolei wskazane jako trzecie pod kątem istoty problemy wynikające z braku odpowiedniej polityki migracyjnej eksperci wskazali jako pierwsze, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo ich wystąpienia.
Ankietowani pochylili się także nad kwestią inflacji. Ich prognozy mówią, że w tym roku średnioroczny indeks wzrostu cen spowolni do 4 proc., ale w 2025 r. odbije do 4,5 proc., by w 2026 r. spaść do poziomu 3,2 proc. Tak więc dopiero za około trzy lata inflacja wejdzie w górny przedział celu Rady Polityki Pieniężnej, tj. spadnie poniżej 3,5 proc. Sytuacja z inflacją powoduje, że zdaniem ekspertów do końca roku stopy procentowe pozostaną na tym samym poziomie 5,75 proc. Jednakże na koniec roku 2025 eksperci widzą szansę na obniżkę stopy referencyjnej NBP do 4,75 proc. oraz do 4 proc. na koniec 2026 r.
Jeśli chodzi o stan finansów publicznych, to niepokoić może chociażby poziom prognozowanego deficytu. Już dawno i w sposób znaczny przekroczył on unijne kryterium 3 proc. PKB, a mimo to eksperci prognozują jego nieznaczny wzrost w 2024 roku do poziomu 5,5 proc. (względem 5,3 proc. w zeszłym roku). Na szczęście zdaniem specjalistów w przyszłym roku deficyt ma spaść do 4,7 proc. PKB według metodologii unijnej.
Eksperci ocenili też, że dług sektora finansów publicznych do roku 2027 będzie oscylował, ale nie przekroczy jednak poziomu 60 proc. PKB (średnia z przeprowadzonych ankiet mówi o 57,3 proc. PKB na koniec 2027 r.).
Co ciekawe, takiego optymizmu jeszcze niedawno nie podzielał sam resort finansów, który w kwietniu wskazywał (obarczając za to winą rząd Mateusza Morawieckiego), że już w 2026 r. poziom zadłużenia przekroczy konstytucyjną wartość 60 proc. PKB, a w 2027 r. będzie to 63,2 proc. W dużej mierze to efekt zwiększonych wydatków zbrojeniowych państwa. Pytanie jednak, czy ten niekorzystny trend uda się wyhamować, np. jeśli Komisja Europejska nałoży na Polskę procedurę nadmiernego deficytu, wymuszającą oszczędności budżetowe.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl