- Epidemia to dla nas wszystkich czas wyrzeczeń i ograniczeń, ale przede wszystkim czas obaw i niepokojów. Koronawirus odebrał nam wszystkim możliwość normalnego życia i co dnia uszczupla nasze zasoby nadziei - zaczął Morawiecki na opublikowanym filmiku na Facebooku.
Za chwilę premier uderzył jednak w inne tony i stwierdził, że ostatnie wiadomości przynoszą wszystkim nadzieję. Dlaczego? Ponieważ stosunek zakażeń zaczął w ostatnich dniach spadać.
"Choć stosunek zakażonych - 65/100 000 mieszkańców to wciąż dużo, to jednak pierwszy sygnał stabilizacji i dowód, że nasza strategia i obostrzenia zaczynają przynosić skutek. Co to oznacza? Nie musimy wprowadzać narodowej kwarantanny" - napisał szef rządu pod opublikowanym filmikiem.
- Społeczna dyscyplina ma sens - ocenił premier. - Cel pierwszych obostrzeń, jak i tych ostatnich - z 7 listopada - jest cały czas ten sam: zmniejszenie mobilności - wyjaśnił.
Jak zaznaczył, po konsultacjach z Radą Medyczną ustalono, "że jeżeli liczba zakażeń utrzyma się na podobnym poziomie - bardziej radykalne kroki nie będą potrzebne".
"Wspólnym wysiłkiem wyhamowaliśmy zakażenia tuż przed punktem krytycznym. Dyscyplina działa. Dlatego wciąż proszę i będę prosił - zostańmy w domu. Zasada jest prosta - im mniej kontaktów społecznych, tym mniejsza szansa na zakażenie i wyhamowanie epidemii" - podkreślił premier.