Nawozowy koncern zanotował w pierwszym kwartale tego roku stratę netto w wysokości ponad 555 mln zł. Fatalne wyniki wywołały falę spekulacji. Pojawiły się informacje, że przejęciem firmy zainteresowany jest PKN Orlen.
Paliwowy koncern oficjalnie nie chce tego komentować. "Rozmowy PKN Orlen z partnerami biznesowymi mają charakter poufny. Nie odnosimy się do spekulacji" — informuje money.pl biuro prasowe spółki. Podobny komentarz dostaliśmy z biura prasowego Grupy Azoty.
Więcej szczegółów przekazał wicepremier Jacek Sasin. — Pracujemy w trójkącie z Grupą Azoty i PKN Orlen jako dostawcą gazu, przygotowujemy rozwiązanie, które umożliwi dalsze funkcjonowanie Grupy Azoty. Na pewno nie przewidujemy przerwania produkcji nawozów – zadeklarował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wysokie ceny gazu uderzają w Azoty
Dlaczego jeden z tzw. narodowych czempionów znalazł się w tak trudnej sytuacji? Eksperci wskazują, że to skutek ręcznego sterowania gospodarką. — Jedne państwowe przedsiębiorstwa mają z powodu wyższych cen gazu nadmiarowe zyski, inne notują straty. Państwo nad tym nie panuje — ocenia prof. Paweł Wojciechowski z Instytutu Finansów Publicznych.
Były wicepremier oraz minister gospodarki Janusz Steinhoff mówi wprost:
Za dominację monopoli płacimy już utratą konkurencyjności.
Nasi rozmówcy nie mają zarazem wątpliwości, że głównym źródłem problemów przedsiębiorstwa jest obecna umowa gazowa. Nawozowy koncern w ostatnim komunikacie przekazał, że trwają rozmowy z PKN Orlen na temat nowej umowy na dostawy gazu. Obecna obowiązuje tylko do końca września.
Przypomnijmy, że Grupa Azoty podpisała w kwietniu 2016 r. wieloletnią umowę z PGNiG (dziś będącą częścią PKN Orlen). W ramach kontraktu gaz dostarczany jest przez PGNiG do wszystkich pięciu spółek z Grupy Azoty - zakładów w Tarnowie, Puławach, Policach, Kędzierzynie i Grzybowie.
— Podpisanie umowy między dwoma ważnymi podmiotami Skarbu Państwa dowodzi, że patriotyzm gospodarczy to konkretne cele — komentował to Dawid Jackiewicz, ówczesny minister Skarbu Państwa.
Maciej Woźniak, wówczas wiceprezes PGNiG ds. handlowych, dodał, że "umowa pozwoli PGNiG utrzymać pozycję lidera na rynku gazu w Polsce i przyczyni się do szybkiego wzrostu sprzedaży". Do momentu podpisania umowy z PGNiG Grupa Azoty kupowała gaz u różnych dostawców, czym zajmował się specjalny zespół.
Akcjonariusze Grupy Azoty pytali o umowę z PGNiG
Aby zrozumieć obecną sytuację Azotów, musimy cofnąć się do lata 2022 r., gdy doszło do bezprecedensowej sytuacji. Grupa ogłosiła wówczas wstrzymanie części produkcji, co wywołało fatalne skutki. Pojawiły się m.in. problemy związane z dostępnością dwutlenku węgla, który wykorzystywany jest m.in. przez browary czy producentów żywności. Eksperci mówili wprost o realnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju.
Przedstawiciele Grupy Azoty wyjaśniali, że był to "skutek gigantycznego wzrostu cen gazu". Ceny na giełdach wzrosły wówczas do blisko 350 euro za megawatogodzinę. Dla porównania w 2021 r. wynosiły niecałe 100 euro za megawatogodzinę.
Sytuacja okazała się szczególnie dotkliwa dla pomiotów, które miały zapisane w umowach stawki bazujące na europejskich cenach giełdowych. W umowach spółek Grupy Azoty znalazły się właśnie takie formuły.
Okazuje się, że akcjonariusze Grupy Azoty dopytywali się o zapisy umowy z PGNiG już pod koniec 2021 r. Na jednym z Walnych Zgromadzeń Akcjonariuszy padło pytanie, dlaczego Grupa Azoty nie kupuje gazu z USA, skoro jest tańszy niż cena zawarta w umowie z PGNiG. — Jaka jest strategia zakupów, i jakie warunki zakupów są w umowie z PGNiG? Jak widać, jest to umowa dla nas niekorzystna — pytał jeden z nich.
W odpowiedzi zarząd stwierdził, że "z uwagi na koszty skraplania, transportu i m.in. magazynowania ten kierunek dostaw jest nieopłacalny dla Grupy Azoty". Dodał także, że "w umowach spółek Grupy Azoty z PGNiG zawarte są formuły cenowe bazujące na cenach giełdowych z rynku niemieckiego — największego i jednego z najtańszych w Europie".
Afera z ukraińskim zbożem
Jesienią 2022 r. ceny na europejskich giełdach unormowały się już na tyle, że Zakłady Azotowe w Puławach wznowiły produkcję. Na początku do poziomu jednej trzeciej dotychczasowych mocy.
Niewiele to pomogło, bo tym razem doszło do spadku sprzedaży nawozów. Powód? Nawozy były tak drogie, że rolnicy przestali je kupować. Kolejną cegiełkę do pogorszenia sytuacji Azotów dołożył zwiększony import mocznika spoza UE i tańszych cenowo produktów z Azji.
Nie pomogła też afera z ukraińskim zbożem. Jak wiadomo, do Polski napłynęły miliony ton zboża z Ukrainy, co wpłynęło negatywnie na sytuację polskich rolników, którzy w efekcie nie mogli sprzedać własnego zboża. Zasoby gotówki, które mogli w związku z tym przeznaczyć na nawozy, były ograniczone.
Decyzje o cenach paliw i gazu w Polsce zapadają dziś w zaciszu gabinetów
Janusz Steinhoff nie ma wątpliwości, że obecna sytuacja w Grupie Azoty to skutek wielu błędnych decyzji, w tym polityki ręcznego sterowania.
Decyzje o cenach paliw i gazu w Polsce zapadają dziś w zaciszu gabinetów. Wielokrotnie o tym mówiłem, że naszym największym problemem jest brak rynkowej konkurencji — mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasz rozmówca uważa także, że w ostatnich latach nie podjęło żadnych działań, aby rynek gazu stał się konkurencyjny. — Obecna kondycja Azotów jest tego efektem. Przełoży się to na m.in. na spadek konkurencyjności rolnictwa. Polski rolnik kupuje nawozy w dużo wyższych cenach niż np. niemiecki, który korzysta z dobrodziejstw konkurencyjnego rynku — zauważa.
Zwraca też uwagę na inną kwestię. Bezpośrednim konkurentem Azotów jest spółka Anwil, należąca do PKN Orlen. — Jaki Orlen miałby mieć interes, aby sprzedawać gaz po godziwej cenie Grupie Azoty, skoro są one bezpośrednią konkurencją dla firmy należącej do naftowego koncernu? — pyta.
Dodaje, że jednocześnie nie cieszą go ogromne zyski spółek energetycznych. — Mam świadomość, że nie są one skutkiem efektywnego zarządzania czy redukcji kosztów, tylko rezultatem dominującej pozycji na rynku. Niestety, w gospodarce nie ma czegoś takiego jak darmowe obiady. Za brak konkurencyjności zapłacimy wszyscy — podkreśla.
"Państwo nie panuje nad stworzonymi przez siebie molochami"
Prof. Paweł Wojciechowski twierdzi z kolei, że na sytuacji Azotów zaważył także fakt, iż w momencie, gdy problemy w Grupie Azoty zaczęły narastać, obóz rządzący był zajęty budową wielkiego koncernu energetycznego, czyli fuzją Orlenu z Lotosem. — Sytuacja w Grupie Azoty pokazała jednocześnie, że państwo nie panuje nad stworzonymi przez siebie molochami — mówi.
Ostatnio sytuacją w Grupie Azoty zainteresowali się także posłowie opozycji, Marta Wcisło i Kazimierz Plocke z Koalicji Obywatelskiej. — Chcieliśmy sprawdzić, dlaczego wstrzymana jest produkcja i dlaczego zwalnia się załogę. Niestety, uniemożliwiono to nam — przekazała dziennikarzom Marta Wcisło.
Azoty odpowiadają inwestorom
Pytania o sytuację finansową spółki padły też podczas czatu zorganizowanego dla inwestorów giełdowych, który odbył się po prezentacji wyników spółki za pierwszy kwartał. Jeden z uczestników zapytał wiceprezesa Marka Wadowskiego, czy Azoty Puławy "będą wygaszane" - i czy to prawda, że pracownicy są zwalniani, a produkcja stoi.
Wiceprezes zaprzeczył i zapewnił, że miejsca pracy w Grupie Azoty Puławy nie są zagrożone. — Plany zarządu nie zakładają zwolnień — stwierdził.
Inny uczestnik czatu dopytywał, czy jest szansa na zmianę strategii zakupów gazu. — Jeżeli pojawią się oferty konkurencyjne w stosunku do obecnej umowy, na pewno je rozważymy — odpowiedział wiceprezes.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl