Wraz z drugą falą zachorowań na koronawirusa oraz nowymi obostrzeniami (choć w znacznie mniejszej skali niż w marcu) nastroje Polaków zdecydowanie się pogorszyły. Szczególnie pod względem konsumpcji - wynika z najnowszych danych GUS.
To źle wróży całej gospodarce, która w najlepszych latach rosła w tempie szybszym niż reszta Europy właśnie głównie dzięki dużym wydatkom w sklepach.
Ekonomiści Banku Pekao mówią wręcz o tąpnięciu koniunktury w listopadzie. Choć jednocześnie przyznają, że się tego spodziewali.
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej przyjmuje coraz bardziej ujemne wartości. Najnowszy odczyt wskazał na -29,2 pkt. wobec -20 pkt. przed miesiącem. To bardzo duża różnica. Analogiczny wskaźnik uwzględniający spodziewany rozwój sytuacji w przyszłości wypada jeszcze gorzej - na poziomie -30,1 pkt. (poprzednio -19,2 pkt.).
Obydwa wskaźniki mogą przyjmować wartości od -100 do +100. Wartość ujemna oznacza przewagę liczebną konsumentów nastawionych pesymistycznie nad konsumentami nastawionymi optymistycznie.
Punktowa ocena powstaje na bazie ankiet. Wynika z nich, że największe pogorszenie ocen odnotowano dla przyszłej oraz obecnej sytuacji ekonomicznej kraju (spadki odpowiednio o 14,5 pkt. proc. i 12,5 pkt. proc.).
O 8 pkt. proc. spadły oceny w kwestii możliwości obecnego dokonywania ważnych zakupów, o 6,6 pkt. proc. niższe są oceny przyszłej sytuacji finansowej gospodarstwa domowego oraz o 4,2 pkt. proc. oceny obecnej sytuacji finansowej gospodarstwa domowego.
Skala obecnego spadku wskaźnika jest mniejsza niż w marcu i kwietniu, ale może się pogłębić, bo ciągle jeszcze stoimy u progu narodowej kwarantanny, która może grozić m.in. bankructwem wielu firm i masowymi zwolnieniami.
Sygnał ostrzegawczy
Ekonomiści pytani przez money.pl oceniają, że obecna fala epidemii dla gospodarki może być groźniejsza niż pierwsza.
- Druga fala może mieć dużo gorsze konsekwencje ze względu na dużo gorszą sytuację przedsiębiorstw niż miało to miejsce w pierwszej fali, jak również na dużo niższą skalę pomocy, która będzie zaoferowana przedsiębiorstwom - ostrzega prof. Aneta Hryckiewicz, kierownik Zakładu Ekonomicznych Analiz Empirycznych w Akademii Leona Koźmińskiego (ALK).
- Październik był kolejnym miesiącem, w którym negatywny wpływ regulacji związanych z COVID-19 (redukcji wymiaru czasu pracy) na zatrudnienie i konsumpcję stopniowo wygasał, choć poprawa sytuacji na rynku pracy jest coraz wolniejsza. Co więcej, w najbliższych miesiącach będzie ona ograniczana przez zaostrzenie restrykcji administracyjnych związanych z drugą falą pandemii - wskazuje Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.
Czytaj więcej: Prawie 10 proc. emerytów ocenia swoją sytuację materialną jako złą. Tak wyglądają dochody i wydatki
Komentując wskaźnik koniunktury konsumenckiej, zwraca uwagę na to, że oceny dotyczące zarówno bieżącej, jak i przyszłej sytuacji są na najniższym poziomie od maja.
- Taka struktura danych jest spójna z naszym scenariuszem zakładającym "W-kształtny" profil nastrojów konsumenckich w najbliższych miesiącach - wskazuje Olipra. To oznacza, że na wyraźne ożywienie trzeba będzie poczekać dłużej, zaliczając wcześniej dołek podobny do tego z pierwszej fali COVID-19.
Jak oceniamy zagrożenia wynikające z COVID-19?
Ponad 90 proc. respondentów biorących udział w badaniu GUS przyznało, że obecna sytuacja epidemiczna miała wpływ na odpowiedzi dotyczące koniunktury konsumenckiej.
Według 56 proc. ankietowanych obecna sytuacja epidemiczna stanowi duże zagrożenie dla zdrowia populacji Polski jako całości. W porównaniu do poprzedniego miesiąca oznacza to wzrost o 15,5 pkt. proc.
Ewidentnie widać, że skok dziennej liczny zachorowań w okolice 20 tys. ma odzwierciedlenie w rosnących obawach dotyczących utraty pracy lub możliwości prowadzenia własnej działalności. Wyniki są obecnie najgorsze od kwietnia.
Badania pokazują też, iż rośnie świadomość w społeczeństwie, że pogarszająca się sytuacja epidemiczna będzie mieć negatywny wpływ na całą gospodarkę.
Czytaj więcej: Testy na COVID-19. Genomtec opracował technologię, która daje wynik w kilkanaście minut
Co ciekawe, uważamy, że w mniejszym stopniu wpłynie to na naszą osobistą sytuację finansową. Choć i tu obawy z miesiąca na miesiąc są coraz większe.