"Zgodnie ze znowelizowanym rozporządzeniem Rady Ministrów minimalne wynagrodzenia pracowników samorządowych wzrastają od 19,2 proc. do 21,2 proc. w zależności od grupy zaszeregowania. Płace minimalne pracowników samorządowych wzrosną od 700 zł do 1 tys. zł brutto" - informuje dziennik.
Zarobią więcej
Regulacja przewiduje wzrost minimalnego wynagrodzenia zasadniczego (a więc nie wliczamy tu dodatków stażowych, nagród jubileuszowych itd.) lokalnych urzędników na etacie i znajdujących w tzw. kategoriach zaszeregowania (w tabeli stanowisk są kategorie od I do XVIII, zaś kategorie XIX i XX nie są przypisane do żadnego stanowiska i pozostają do dyspozycji pracodawcy).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- I tak np. pracownik samorządowy w I kategorii zaszeregowania otrzymuje dziś 3300 zł, a po zmianach będzie otrzymywać 4000 zł, co oznacza wzrost o 21 proc.
- Z kolei pracownik z XVIII kategorii zaszeregowania, zamiast otrzymywać 4800 zł wynagrodzenia zasadniczego, będzie otrzymywać 5600 zł (wzrost o prawie 17 proc.).
Resort uzasadnia takie działanie m.in. tym, że "mimo samodzielnego kształtowania wynagrodzeń w regulaminach wynagradzania przez pracodawców samorządowych, pracownicy samorządowi zgłaszają potrzebę poprawienia ich sytuacji płacowej", gdyż obowiązujące stawki "są mało atrakcyjne dla pracowników poszukujących pracy i nie są konkurencyjne w porównaniu z innymi jednostkami spoza sfery samorządowej".
Czynsze rosną bez umiaru. "Istne szaleństwo"
Zmiana wywołała kontrowersje
Moniey.pl opisywał już, że rozporządzenie wywołało ogromne kontrowersje, zwłaszcza wśród szefów lokalnych urzędów - wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Samorządowcy są wściekli, bo to zmiana na ich koszt, w dodatku w trakcie roku budżetowego - przyznawał niedawno nasz rozmówca z resortu pracy.
Jak twierdzi, podjęta została nawet próba przyblokowania zmian. - Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego nie wydała stanowiska, myśląc, że to zablokuje prace nad rozporządzeniem. Ale ministerstwo uznało, że brak stanowiska to też jakieś stanowisko. I prace poszły dalej - opowiada rozmówca money.pl.