- Banki centralne powinny kontynuować podnoszenie stóp procentowych tak długo, jak będzie to konieczne do walki z inflacją - mówił w tym tygodniu profesor Paul Hilbers, dyrektor w Międzynarodowym Funduszu Walutowym (MFW). W jego ocenie banki centralne nie powinny przy tym oglądać się na ostatnie niepokoje w sektorze bankowym. Jednocześnie Hilbers przyznał, że nastał "skomplikowany czas" dla banków centralnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
NBP będzie miał problem z inflacją w Polsce. A wraz z nim tysiące Polaków
Na MFW często powołuje się prof. Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego, argumentując, że zdaniem Funduszu stopy procentowe nad Wisłą zaczęły być podnoszone w odpowiednim czasie - a nie zbyt późno, jak sugerują niektórzy ekonomiści. Tym razem prof. Glapiński również przyznał rację analitykom MFW i na konferencji prasowej sprzed tygodnia dał znać, że bank nadal nie zakończył cyklu podwyżek stóp procentowych i jest gotowy na każdą ewentualność.
Prezes NBP stwierdził także, że kluczowym priorytetem banku centralnego jest obniżenie inflacji do celu i że RPP jest przygotowana na każdy możliwy scenariusz, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z prognozami banku centralnego, nie będzie dalszych podwyżek stóp procentowych.
- Może to niewielka zmiana w tonie, ale jednak zauważalna - wcześniej Glapiński formułował warunki dla obniżek stóp, teraz zaczął od warunków dla uniknięcia podwyżek. Ale dodał też, że jeśli taki scenariusz się zmaterializuje, to w którymś momencie w przyszłości dojdzie do obniżek stóp. Do obniżek dojdzie, gdy bank centralny będzie całkowicie pewien, że inflacja będzie szybko spadać do celu - zauważają ekonomiści Santander Bank Polska.
Pytanie, kiedy może się to wydarzyć i jak będą na to reagowały rynki.
Inflacja w Polsce uporczywa. Cel odległy
Problem w tym, że powrót do celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego (2,5 proc.), tak jak pisaliśmy, to nie kwestia 2-3 lat, a nawet 4-5 lat. A to rodzi zupełnie nowe kłopoty dla prof. Glapińskiego.
Wystarczy spojrzeć na wyniki najnowszej ankiety NBP przeprowadzonej wśród profesjonalnych prognostów. Pokazują one, że zdaniem pytanych analityków nawet w 2025 roku na 80 proc. inflacja nie sięgnie celu 2,5 proc.
- Wartość tej ankiety nie polega na tym, że skutecznie przewiduje ona inflację za trzy lata, lecz raczej na tym, że mówi ona wiele o postrzeganiu determinacji władz monetarnych do osiągnięcia celu. W horyzoncie trzyletnim RPP ma potencjalnie możliwość sprowadzić inflację do dowolnego poziomu, jaki tylko sobie wyznaczy. Jeżeli prognozy rynkowe powszechnie przewidują, że w tej perspektywie inflacja pozostanie powyżej celu, może to sugerować, że prognozujący zakładają, iż Rada będzie traktować realizację celu w sposób elastyczny - wyjaśniają ekonomiści Citi Handlowego.
Co to oznacza? Tyle, że jeśli Rada, która ma stać na straży inflacji w Polsce w swoim ogóle, decyduje, że zgadza się na wyższe poziomy cen przez dłuższy czas, przekazuje w ten sposób jasny sygnał wszystkim zainteresowanym - rynkom oraz społeczeństwu.
Innymi słowy, jak przestrzegają specjaliści Citi, "jeżeli powyższe wątpliwości podzielają również firmy i gospodarstwa domowe, obniżanie inflacji może stać się jeszcze trudniejsze".
A to z kolei oznacza wyższy poziom stóp dłużej, niż można by było się tego spodziewać, co uderza w nasze portfele z dwóch stron - poprzez wysokie ceny na sklepowych półkach oraz wyższe raty kredytów.
Oczekiwania inflacyjne się odkotwiczyły - mówi mBank
Sprawdźmy więc, czy rzeczywiście jest tak, że wątpliwości co do odpowiedniego prowadzenia polityki monetarnej rozlały się po społeczeństwie. Mówią nam o tym oczekiwania inflacyjne, czyli nasze odczucia co do wysokości cen w przewidywalnym terminie.
Najnowsze (z grudnia 2022 r.) badania ankietowe firm prowadzone przez polski bank centralny sugerują, że co trzecia firma spodziewa się, że ceny w najbliższym roku będą rosły szybciej niż bieżąca inflacja (czyli okolice 16-17 proc.). Jest to spory spadek względem września zeszłego roku. Taki sam odsetek firm spodziewa się, że ceny będą rosły wolniej niż bieżąca inflacja. Sytuacja więc wydaje się powoli stabilizować.
Gorzej wygląda ta sytuacja wśród konsumentów, szczególnie, że coś takiego jak oczekiwania inflacyjne mierzy się niezwykle trudno. Kiedyś robił to NBP, ale zaprzestał.
- Oczekiwania inflacyjne w Polsce to ekonomiczny yeti. Dużo się o nich mówi, często uwzględnia w różnych analizach (jakoś tam), ale rzadko widuje. Owszem, GUS i Komisja Europejska (badania ESI) podają różne miary oczekiwań, ale nie podają liczby. Nie dowiemy się z nich, że oczekiwania inflacyjne wyniosły tyle i tyle. Przez to trudno się w ogóle konfrontować z bieżącą inflacją. Swego czasu liczbę taką podawał co miesiąc NBP, ale w 2015 roku tego zaprzestał - tłumaczyli ekonomiści mBanku, pokazując własne wyliczenia w tej sprawie.
Czego dowiadujemy się z analizy banku? Tego, że Polacy oczekują za rok inflacji na poziomie 10-15 proc. A nie 7-8 proc., jak przewiduje prezes NBP. To zła wiadomość.
- W każdym wariancie inflacja za rok znajduje się znacząco powyżej celu NBP. (...) Każdy z wariantów w końcu pozwala twierdzić, że oczekiwania wyraźnie się odkotwiczyły (przynajmniej w perspektywie rocznej). Śledzenie zmian w oczekiwaniach na opadającej ścieżce inflacji będzie niezmiernie ciekawe. Jeśli okaże się, że nie będą one podążać tą samą ścieżką, co oficjalnie ogłoszona ścieżka CPI, to RPP ma problem - podsumowują analitycy mBanku.
Prof. Glapiński może się mylić
Oczekiwania więc są wciąż mocno rozchwiane, a droga do celu 2,5 proc. kręta i wyboista. NBP sam sobie zgotował ten los, a wraz z nim trudny pozostaje los tysięcy Polaków.
Prof. Glapiński liczy na to, że inflację w drugiej połowie roku wyprzedzi wzrost płac i Polakom w portfelach zostanie nieco więcej pieniędzy. Takie założenie rodzi jednak dwie ważne wątpliwości. Po pierwsze, wzrost płac nie dotyczy każdego Polaka, tak jak robi to powszechny wzrost cen.
Z badań Pracuj.pl wynika, że ponad jedna trzecia ankietowanych Polaków otrzymała podwyżkę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, a 26 proc. – w ciągu roku. "Co dziesiąta osoba ostatnią podwyżkę otrzymała ponad trzy lata temu, a jedna na dziesięć osób nie dostała jej nigdy" - czytamy. Choć więc płace w gospodarce narodowej mogą rosnąć szybciej od inflacji, nie jest to remedium na obecną sytuację.
Po drugie, wyższe płace oznaczają niewyhamowanie wyższych kosztów dla firm, a to z kolei może przełożyć się na bardziej uporczywą inflację bazową (wyłączającą ceny energii i żywności). Dlatego też duża część ekonomistów podkreśla, że zejście inflacji do 10 proc. nie będzie problemem (zadziałają efekty statystyczne). Prawdziwym wyzwaniem dla NBP będzie zbicie jej do 4-5 proc.
Damian Szymański, dziennikarz i zastępca szef redakcji money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.