W mijającym tygodniu obserwowaliśmy lekki spadek detalicznych cen paliw. – Pierwszy raz od połowy maja na stacjach zanotowaliśmy spadek cen 95-oktanowej benzyny i oleju napędowego – mówi Jakub Bogucki z e-petrol.pl.
W mijającym tygodniu benzyna potaniała o 3 grosze i litr tego paliwa kosztuje średnio 4,45 zł. W przypadku diesla obniżka wyniosła 2 grosze - tankowanie oleju napędowego to średnio wydatek rzędu 4,37 zł/litr, wynika z danych e-petrol.
Czy obserwowana na początku tego tygodnia zniżka cen ropy naftowej na giełdach przełoży się na dalszy spadek cen na stacjach w najbliższym czasie?
Cena ropy to jeden z dwóch najważniejszych czynników wpływających na to, ile płacimy za paliwo. Drugim jest kurs naszej waluty do dolara amerykańskiego. Polskie rafinerie kupują bowiem surowiec za dolary.
A dla złotego ten tydzień jest bardzo słaby. Notowania dolara w ekspresowym tempie wzrosły o kilkanaście groszy. Tak mocnego osłabienia złotego nie było od marca.
– Spadek cen na rynku ropy naftowej (…) wraz z osłabieniem złotego do dolara powoduje, że ceny hurtowe na rynku krajowym pozostają względnie stabilne – zauważają eksperci z BM Reflex.
Dla kierowców nie mamy zatem dobrych informacji na przyszłość. Obserwowane w tym tygodniu obniżki na stacjach mają charakter incydentalny i na przełomie września i października paliwa nie powinny już dalej tanieć, wynika z prognozy e-petrol.
Libia wraca do gry
Globalny rynek ropy boryka się ze sporymi problemami. Mowa oczywiście o spadku popytu na paliwa na świecie w konsekwencji pandemii koronawirusa. Wzrost zachorowań w ostatnim czasie doprowadził do ponownego zaostrzenia restrykcji w niektórych krajach.
Ostatnio zauważalnie wzrósł popyt na dzierżawę tankowców do przechowywania ropy naftowej. – Zaczyna to w pewnym stopniu przypominać sytuację z marca i kwietnia tego roku z tym, że obecnie rynek podchodzi do tego z rezerwą i zdaje się nie wierzyć w kolejny całkowity lockdown gospodarki – oceniają eksperci z BM Reflex.
Na początku tygodnia notowania ropy na giełdach poszły ostro w dół. Obawy o popyt w obliczu drugiej fali pandemii nieustannie wywierają dużą presję na spadek ceny "czarnego złota".
Swoją cegiełkę do presji podażowej dołożyła także Libia, która ogłosiła wznowienie produkcji ropy naftowej na niektórych polach naftowych oraz ponowny eksport surowca.
– Wzrost podaży ropy naftowej z Libii jest w tym momencie wyjątkowo niepotrzebny – biorąc pod uwagę obniżony popyt na ropę na świecie i wątłe szanse na jego szybkie odbudowanie – ocenia Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ.
– Jednak sytuacja w Libii i tak nie ma większego przełożenia na ceny ropy naftowej w dłuższej perspektywie, bowiem tamtejsza produkcja ropy naftowej jest relatywnie niewielka, a inwestorzy przyzwyczaili się już do nieprzewidywalności związanej z sytuacją w tym kraju – dodaje.
Siła dolara szkodzi notowaniom złota
Do jeszcze większej przeceny doszło w tym tygodniu na rynku srebra i złota. Głównym pretekstem do zniżek cen obu kruszców jest siła amerykańskiego dolara.
– Nie ulega wątpliwości, że notowania srebra kierują się w dół głównie na fali zniżek na wykresie cen złota. Notowania obu kruszców wykazują bowiem wyjątkowo dużą korelację, przy czym ceny srebra cechuje większa zmienność niż notowania złota – zauważa Dorota Sierakowska.
Zobacz też: Inwestorzy giełdowi chorzy na punkcie koronawirusa. To szaleństwo może mieć poważne powikłania
Notowania złota w tym tygodniu poszły w dół o ponad 5 proc. i po raz pierwszy od ponad miesiąca zeszły poniżej poziomu 1,9 tys. dolarów za uncję. Chociaż inwestorzy chętnie kupują ten kruszec w czasach niepewności, co było widać po wybuchu pandemii, w tym tygodniu kluczowe na tym rynku okazała się siła dolara.
Ten tydzień okazał się jeszcze bardziej emocjonujący w przypadku srebra. Cena kruszcu spadła o ponad 15 proc. i dotarła do najniższych poziomów od dwóch miesięcy.