Ile zarabiają dwie dyrektor z Narodowego Banku Polskiego? 65 tys. zł miesięcznie czy nie? Oto jest pytanie. Mowa o szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu Kamili Sukiennik.
Jak dowiedział się money.pl, odpowiedź na to pytanie - przynajmniej w przypadku jednej z nich - może znaleźć CBA. Biuro zajrzy do oświadczeń majątkowych, które Martyna Wojciechowska składała do 2016 roku. Przez dwie kadencje była radną sejmiku województwa, więc miała taki obowiązek. Jednocześnie łączyła tę funkcję z pracą w NBP (w jednym roku już dyrektor i jeszcze radnej).
Jak wynika z informacji money.pl, finanse Martyny Wojciechowskiej z tego okresu trafią pod lupę Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Agenci sprawdzą dokumenty, mogą w każdej chwili wnioskować o dodatkowe informacje, a później - po wstępnych wnioskach - rozpocząć kontrolę.
- Odpowiednia komórka Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeanalizuje oświadczenia majątkowe Martyny Wojciechowskiej z czasu, gdy była radną sejmiku. Z początku są to tylko czynności analityczne, które mogą się przekształcić w kontrolę po pewnym czasie - tłumaczą przedstawiciele CBA w rozmowie z money.pl. Informacje potwierdza Temistokles Brodowski, rzecznik CBA.
CBA nie informuje, ile może potrwać analiza dokumentów. Nie komentuje również, czy Biuro zauważyło jakieś nieścisłości i kiedy zapadła decyzja o sprawdzeniu finansów Wojciechowskiej. Co istotne, biuro przeanalizuje wyłącznie oświadczenia z okresu bycia radną. Pracownicy Narodowego Banku Polskiego nie mają obowiązku składania oświadczęń majątkowych, więc ich CBA siłą rzeczy nie sprawdzi.
Od kiedy Wojciechowska nie jest radną, nie publikuje już informacji o finansach. Co ważne, CBA nie musi wchodzić do budynku NBP, by rozpocząć tę kontrolę.
Finanse obu pań rozpoczęły trzęsienie ziemi w NBP. Bank - pierwszy raz w historii - ujawnił, ile zarabiają prezesi i dyrektorzy. Nie wyjaśnił jednak, skąd ogromne pieniądze na koncie Wojciechowskiej w 2016 roku. O różnicach pomiędzy oświadczeniem a deklaracjami NBP pisaliśmy tutaj. Sprawę finansów rozpoczęła Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej". To ona zauważyła, że Wojciechowska w sierpniu została dyrektorem NBP, pod już koniec grudnia mogła się pochwalić przychodem w wysokości 392 tys. zł. To oznacza, że w blisko pół roku zgarnęła więcej niż 300 tys. zł.
Oświadczenie majątkowe Martyny Wojciechowskiej z 2017 roku (według stanu na 31 grudnia 2016):
W ciągu jednego roku Wojciechowska zarobiła blisko… cztery razy tyle, ile w poprzednim. Jej przychód zwiększył się o 350 proc. rok do roku. Wyniósł 392 tys. zł. I informuje o tym sama Wojciechowska.
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że Martyna Wojciechowska została dyrektorem departamentu komunikacji i promocji w sierpniu 2016 roku i dopiero wtedy dostała podwyżkę. Warto zauważyć, że prof. Adam Glapiński w NBP pojawił się w czerwcu. Jeżeli "GW" ma rację, to oznacza, że od stycznia do lipca Wojciechowska pobierała wynagrodzenie specjalisty. W tym czasie zarobiła około 66 tys. zł (przy założeniu, że utrzymała pensję z 2015 roku). Później - od sierpnia do grudnia 2016 roku Wojciechowska wzbogaciła się o 325 tys. zł brutto. Średnia miesięczna z tego okresu to właśnie 65 tys. zł, czyli wynik "Gazety Wyborczej".