Jak pokazuje raport przygotowany w ramach BSA Global Software Piracy Study, na ponad połowie (57%) komputerów na świecie zainstalowane jest nielegalne oprogramowanie. Tylko w 2011 roku wartość rynku nielegalnych programów przekroczyła 63,4 miliarda dolarów.
W Polsce sukcesywnie spada ilość nielegalnego oprogramowania; w 2009 roku ponad połowa (54%) wszystkich używanych programów była „piratami”, zaś w 2015 r. - 48%. Równolegle obniża się wartość nielegalnego rynku - z 506 do 447 milionów dolarów.
Problem ten towarzyszy nam w zasadzie od początku istnienia komputerów osobistych i choć od lat toczy się debata na ten temat, włącznie z próbami redefiniowania pojęcia „piractwo”, zazwyczaj dotyczy ona aspektów etycznych, prawnych oraz stricte finansowych.
Jeden program, wiele szkód
Wciąż niewiele mówi się o innym, niezwykle istotnym aspekcie wykorzystywania nielegalnych aplikacji, systemu operacyjnego, programu do obróbki zdjęć czy video. Piracki software może być także malware'em - z ang. „malicious software”, a więc nie tylko „nielegalny”, ale także mający na celu wyrządzenie szkody.
Możemy sobie wyobrazić hipotetyczną sytuację małego przedsiębiorstwa, w którym - świadomie bądź nie - wykorzystywane są „piraty” do obsługi księgowej. Jeśli program został odpowiednio spreparowany, umożliwi dostęp do wewnętrznej sieci osobom z zewnątrz (niekoniecznie „hakerom”, może być to konkurencja lub nastolatek sprawnie obsługujący komputer), a te mogą z powodów biznesowych lub zwykłej złośliwości pozbawić nas, na przykład, danych kontrahentów. Wszystkie faktury, informacje z systemu CRM, korespondencja mailowa, umowy – mogą zniknąć w kilkanaście minut.
Taka sytuacja powoduje szereg powiązanych ze sobą nieprzyjemnych konsekwencji - jeśli utracone dane kontaktowe gdzieś „wypłyną”, koszt związany nie tylko z odszkodowaniem, ale także naprawą wizerunku organizacji będzie wielokrotnie przekraczać wydatki związane z używaniem legalnego oprogramowania. Odzyskiwanie plików jest, owszem, możliwe, ale niezwykle kosztowne i niemal nigdy nie gwarantuje odtworzenia pełnej kopii zapasowej.
Małe i średnie firmy najbardziej narażone
Jak wynikaz innego raportu BSA - Seizing Opportunity Through License Compliance - im więcej nielegalnego oprogramowania, tym wyższe prawdopodobieństwo zarażenia komputera malware'em. Każdego dnia 2015 roku dokonywano ponad miliona prób włamań do komputerów, ale także smartfonów i innych urządzeń. Aż 65% wszystkich ataków w poprzednim roku skierowanych było w stronę małych i średnich przedsiębiorstw, a jak pokazują statystyki, średnia strata takiego ataku to 11 milionów dolarów (zagregowana wartość kosztów naprawy szkód wyrządzonych przez hakerów przekroczyła 400 miliardów dolarów - sic!).
To statystyki, wiadomo więc, że średnie wyliczenia zawyżone są przez największe ataki na największe firmy, ale warto sobie zdać sprawę, że włamanie do sieci nie jest czymś nadzwyczajnym. W zasadzie, to wręcz pospolita sytuacja - prędzej czy później będziemy przedmiotem ataku. A raczej prędzej, jeśli oszczędzamy na legalnych programach.
- Jednym z rozwiązań, które pomaga przedsiębiorcom w zapanowaniu nad kwestiami legalności oprogramowania może być Software Asset Management (SAM). Jest to zestaw najlepszych praktyk i procedur, które ułatwiają i usprawniają zarządzanie i ochronę oprogramowania używanego w firmie. Procesy te działają na wszystkich kolejnych etapach cyklu życia software'u w firmie – począwszy od zakupu, poprzez wdrożenie i bieżącą eksploatację, aż po wycofanie i zastąpienie nowszą wersją – mówi Ilona Tomaszewska, Dyrektor ds. Ochrony Własności Intelektualnej w polskim oddziale Microsoft. - Warto także pamiętać, że licencje, a także same programy to aktywa przedsiębiorstwa, dlatego też tak ważna jest wiedza o tym, jakim oprogramowaniem dysponuje firma i jak jest ono wykorzystywane. Właściwe zarządzanie tą kwestą może przynieść firmie ogromne korzyści i oszczędności, nie tylko czasu, ale i pieniędzy – dodaje Ilona Tomaszewska.
Wykorzystaj legalną chmurę
Wraz z popularyzacją zakupów w sieci, ale także chmur obliczeniowych, zmienia się model biznesowy producentów oprogramowania; coraz częściej w ogóle nie potrzebujemy pudełkowej wersji aplikacji - wystarczy pobrać ją ze strony producenta i dokonać zakupu klucza licencyjnego. Bardzo wygodne rozwiązanie, tym bardziej, że w przypadku takich firm jak Microsoft czy Adobe, wraz z opłatą abonamentową za użytkowanie „softu” otrzymujemy dodatkowe usługi (jak choćby terabajty na dysku Microsoft One Drive czy dostęp do programów Office z różnych urządzeń).
Niestety również na tym ostatnim rozwiązaniu przedsiębiorcy próbują oszczędzać, kupując klucze autoryzujące na portalach aukcyjnych.
Problem w tym, że, mimo legalnego zakupu i faktury, często te kody, mające w zamyśle legalizować oprogramowanie, także są kradzione. A to również nie zwalnia przedsiębiorcy z odpowiedzialności.
Niebezpieczna pokusa obejścia prawa
Największą pokusą przy obchodzeniu prawa jest myśl, że zagrożenie jest jedynie hipotetyczne i „mnie na pewno nic złego się nie przydarzy”. Może tak być - to, że większość komputerów jest infekowanych nie oznacza, że spotyka to absolutnie każdy PC.
Ale jednym z najważniejszych zadań managera czy właściciela firmy jest zarządzanie ryzykiem - czy rzeczywiście oszczędność rzędu kilkuset czy kilku-kilkunastu tysięcy złotych w skali roku jest warta potencjalnej utraty wizerunku, zaufania klientów i najcenniejszego zasobu każdej firmy: danych?
Znane porzekadło mówi: „chytry traci dwa razy” i tak rzeczywiście jest; oszczędność na transparentności i legalności zawsze odbija się w innych sferach, często niebezpośrednio związanych z przedmiotem działalności.
Partnerem artykułu jest Microsoft.