W czerwcu br. policja we współpracy z organizacją BSA przeprowadziła kontrole legalności oprogramowania na terenie całego kraju.
Kontrolerzy pojawili się w 14 miejscowościach: Katowicach, Włocławku, Mikołowie, Grudziądzu, Mogilnie, Łodzi, Szczecinie, Goleniowie, Gryfinie, Szczecinie, Chojnie, Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze i Opolu. Efektem przeszukania 15 firm, 3 kawiarni internetowych, 37 sklepów oraz giełdy elektronicznej było zatrzymanie 57 osób w celu złożenia wyjaśnień. Ze wstępnych szacunków wynika, że producenci oprogramowania mogli stracić nawet 365 tysięcy zł - na tę kwotę oceniono wartość oprogramowania zainstalowanego na zarekwirowanym sprzęcie. Podejrzane urządzenia, wśród których znalazło się 29 komputerów, 4 nagrywarki oraz 254 płyty CD, zostały poddane kompleksowym badaniom.
Jak widać z powyższych danych Polska z całą pewnością nie należy do ścisłej czołówki państw skutecznie walczących z piractwem komputerowym. Dostęp do nielegalnego oprogramowania w dalszym stopniu nie stanowi problemu i korzystają z tego zwłaszcza klienci indywidualni. Przyczyny takiej sytuacji należy szukać w anarchii końca lat 80-tych i początku 90-tych, kiedy to rynek pirackiego oprogramowania przeżywał swój największy rozkwit. Powszechność oraz niska cena, jaką należało płacić za pirackie kopie programów komputerowych przyzwyczaiły i wyrobiły w społeczeństwie akceptację dla takiego stanu rzeczy.
Choć w chwili obecnej sytuacja uległa znacznej poprawie to przeciętny użytkownik PC’ta woli nadal nabyć piracką wersję programu za 30 zł. a nie produkt licencjonowany za często ponad 1000 zł. Fakt ten nie ulegnie zmianie póki płace realne w Polsce nie osiągną poziomu zachodnioeuropejskiego a z mentalności statystycznego Kowalskiego nie zostanie wymazany obraz giełdy na Grzybowskiej z piratami oferującymi prawie za bezcen owoce pracy wielu programistów.