Specjaliści szacują, że w 2016 roku wartość polskiego rynku e-commerce może wzrosnąć nawet do 38 miliardów złotych. To o ponad 9 miliardów więcej niż w zeszłym roku. Nic dziwnego, już rok temu ponad połowa polskich internautów robiła zakupy w sieci, a teraz - kiedy "buy buttony" atakują nas nawet z serwisów społecznościowych, liczba ta będzie rosnąć. Tylko czy na pewno tak szybko, jak byśmy tego chcieli? E-sprzedawcy, by dzisiaj przyciągnąć klienta, muszą przecież dysponować czymś więcej niż tylko dobrym towarem w dobrej cenie. O tym piszemy w najnowszym raporcie Interaktywnie.com.
Jeszcze do niedawna gorącym trendem był m-commerce, o którym mówiło się, że całkowicie zastąpi tradycyjny elektroniczny handel. Dzisiaj wiemy, że choć popularność urządzeń mobilnych rośnie, sprzedaż za ich pośrednictwem nie jest dominująca. Choć nie znaczy, że można ją lekceważyć.
- Duża część respondentów rozpoczyna zakupy na urządzeniu mobilnym, ale finalizuje je na komputerze. Co sprawia, że ludzie często nie chcą zakończyć procesu zakupowego w kanale mobile? Przede wszystkim jest to spowodowane brakiem dostosowania stron internetowych do takich urządzeń. Sprzedawcy powinni pamiętać, że witryna RWD to nie wszystko - podkreśla Jędrzej Zarychta, Performance Marketing Specialist w Kerris Group. - Wersje mobilne stron internetowych powinny zawierać minimum funkcji potrzebnych do korzystania z serwisu.
Tymczasem wymóg rejestracji, konieczność wypełniania długich formularzy i problemy z mobilną płatnością wciąż są na porządku dziennym. Polscy e-przedsiębiorcy ciągle jeszcze o sprzedaży w sieci, myślą głównie w kategorii platform sprzętowych, tymczasem na świecie coraz głośniej mówi się o potrzebie sprzedaży wielokanałowej. Bo klienci nie działają na zasadzie zero-jedynkowej ani w świecie offline, ani online.
Tym bardziej więc nie można przeceniać roli mediów społecznościowych, które - w pogoni za monetyzacją swojego ruchu - w ostatnim czasie przypuściły wzmożony szturm na e-konsumentów. "Buy buttony" pojawiły się i na Twitterze i na Pintereście, i choć wzbudziły ogromną dyskusję, nasi specjaliści nie są skłonni już dzisiaj ogłaszać kolejnej rewolucji.
- Wszystko zależy od tego, jak konkurencyjny będzie kosztowo względem innych narzędzi marketingowych. W szczególności ważny jest rachunek na dłuższą metę - nie tylko koszt pozyskania jednego przekliku, ale również to, jak lojalni są użytkownicy w ten sposób pozyskani. Myślę, że pod tym względem media społecznościowe mają przewagę nad tradycyjną formą reklamy w internecie - ostrożnie przekonuje prezes Roman Bałuta z ORBA
Podobnie sprawy mają się z pozostałymi trendami, bo wspomagać sprzedaż miały już beacony, content marketing i geolokalizacja, ale... na razie robią to tylko w teorii. - Z pewnością beacony będą przez jakiś czas „gorącym” tematem, choć moim zdaniem to martwa technologia (...) świetna do bardzo konkretnych zastosowań, ale nie do e-commerce. Czym innym jest sytuacja, w której użytkownik musi lub chce skorzystać z tej technologii, aby w pełni
zrealizować swoje cele, a czym innym jest pokrycie taką usługą choćby tylko statystycznie istotną część szerokiej rzeszy klientów - sceptycznie ocenia Jan Blew, CEO Media Ambassador.
Czy jest więc coś, na co już dzisiaj można postawić? Nasi specjaliści konsekwentnie oceniają, że właściciele e-sklepów nie powinni lekceważyć potęgi Big Data. Im więcej wiedzą o klientach, tym lepszą usługę mogą im zapewnić. Bo e-commerce to już nie tylko sprzedaż towarów, ale usług właśnie. O ile kiedyś najważniejszym kryterium wyboru była cena, o tyle dzisiaj składa się na nie cały szereg okoliczności towarzyszących, z których sprawna wysyłka jest jedną z najważniejszych.
Na co jeszcze zwracają uwagę e-klienci i jak polskie e-sklepy radzą sobie z tymi oczekiwaniami? O tym piszemy w najnowszym raporcie Interaktywnie.com. Zachęcamy do bezpłatnego pobrania!