Wszystko zaczęło się w lipcu 1968 roku, kiedy to jedna z agencji Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych Ameryki, postanowiła połączyć siecią informatyczną komputery wojskowe i badawcze w kraju. Powstał ARPANET, pierwszy system komunikacji. Dopiero w marcu 1989 r. brytyjski programista Tim Berners - Lee wymyślił sposób, aby wszelkie informacje krążące w sieci ująć w formie jednorodnych dokumentów. Jego projekt nazwany został World Wide Web (WWW) i w 1992 r. na dobre zadomowił się w cyberprzestrzeni. Tak powstał Internet - jedno z najpotężniejszych i najszybciej rozwijających się mediów na świecie. W 1994 roku miał on ok. 15 milionów użytkowników, a w roku 1997 już ponad 40 milionów, dziś kilkaset milionów. Siedemnaście lat temu nikt nie podejrzewał, że sieć stanie się narzędziem w rękach przestępców.
Rabusie internetowych kont
Dziś, tylko w Polsce z Internetu korzysta ponad 7 milionów osób. Sieć umożliwia dostęp do pieniędzy zgromadzonych na bankowych kontach, robienie zakupów w wirtualnych sklepach, przekazywanie tajnych dokumentów, zarządzanie firmą, dystrybucję komputerowego oprogramowania. Bez Internetu nie byłoby możliwe regulowanie komunikacji lotniczej i miejskiej oraz dystrybuowanie energii. Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby ten system się załamał. Ale cyberprzestrzeń to także pole działania złodziei, i to coraz częściej wykorzystywane.
W kraju zawrzało przed kilkoma miesiącami. Uaktywnili się rabusie internetowych kont bankowych. Sprawa została prawie niezauważona przez media. Bankom nie zależało bowiem na nagłaśnianiu takich przestępstw. Problem opisały przede wszystkim branżowe czasopisma, w tym miesięcznik „Chip”. Sporą grupę ofiar stanowili wówczas mieszkańcy naszego regionu, którzy zdecydowali się na otwarcie wirtualnych rachunków. Przestępcy rozesłali do nich tzw. spam, listy e-mail, które do złudzenia przypominały korespondencję bankową. W ten sposób próbowali wymusić podanie loginu i hasła do bankowego konta. Sporo osób się na to nabrało. Było to jednak zwykłe oszustwo. Hakerzy zdobywali w ten sposób klucze do pieniędzy zgromadzonych na rachunkach oszczędnościowo – rozliczeniowych. Tak stało się w przypadku Citibanku Handlowego oraz Inteligo. Próbowano także zaatakować klientów mBanku.
Banki zareagowały cicho, ale szybko. Zamknięto strony www przestępców, a instytucje finansowe zaczęły masowo publikować instrukcje, jak chronić się przed podobnymi kradzieżami. Ich rzecznicy zapewniali natomiast, że nikt nie został poszkodowany. Ale ile w tym prawdy…
Piraci na morzu oprogramowania
Nie tylko włamaniami do banków trudnią się przestępcy wykorzystujący Internet i komputery. Ich ofiarami stają się także producenci oprogramowania. Tylko w sierpniu i we wrześniu straty z tego powodu oszacowano na kwotę 7,6 miliona złotych. Przestępcy często pozostają bezkarni.
W sierpniu nadszedł przełom. Policja, po kilku miesiącach dochodzenia, rozbiła międzynarodową, ponad 100-osobową zorganizowana grupę przestępców komputerowych, działających na terenie Polski, USA, Australii, Wielkiej Brytanii i na Słowacji.
- Włamywali się do systemów komputerowych w kraju i zagranicą. Kradli najnowocześniejsze oprogramowanie, gry komputerowe, a także filmy i muzykę – opowiada oficer operacyjny policji. – Później to wszystko nielegalnie rozpowszechniali przez Internet, a także na giełdach i targowiskach. Całe kierownictwo grupy zostało aresztowane - dodaje.
- Sukces policji dowodzi, że polskie organy ścigania potrafią sobie świetnie poradzić z rozpracowaniem i ujęciem przestępców komputerowych działających w Internecie, co skutecznie obala mit o ich anonimowości i bezkarności – mówi Bartłomiej Witucki, rzecznik Business Software Alliance, organizacji zajmującej się promowaniem bezpiecznego i zgodnego z prawem korzystania z oprogramowania.
Złodzieje w białych kołnierzykach
Niestety, ostatnie akcje policji kładą złe światło na polskich menedżerów. Okazuje się bowiem, że nie tylko wyspecjalizowane gangi popełniają komputerowe przestępstwa. Coraz częściej wychodzi na jaw, że poważne firmy używają nielegalnego oprogramowania.
Policja, na terenie województw dolnośląskiego, lubuskiego, mazowieckiego, śląskiego, pomorskiego, warmińsko-mazurskiego i wielkopolskiego dokonała kontroli w 10 sklepach komputerowych oraz w 22 firmach. Między innymi w biurze rachunkowym, przedsiębiorstwie inżynieryjnym, studiu poligraficznym oraz w zakładach mechanicznych.
- Zabezpieczono 93 komputery i zlikwidowano 2 sklepy internetowe. Zatrzymano 28 osób. Są to przede wszystkim właściciele przedsiębiorstw – informuje policja.
Do innych sukcesów w zwalczaniu przestępczości intelektualnej należy wrześniowa akcja Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. W wyniku działań operacyjnych na terenie trzech województw, przeszukano 4 przedsiębiorstwa z branży architektoniczno-budowlanej i telekomunikacyjnej. Policjanci zabezpieczyli 49 komputerów wysokiej klasy, w których używano ponad 180 nielegalnych programów. Wartość zabezpieczonego oprogramowania oceniono na około 1,2 miliona zł.
Za posiadanie i używanie nielegalnie uzyskanego oprogramowania grozi im kara do 5 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo mogą ponieść konsekwencje finansowe w wysokości nawet pięciokrotnej wartości licencjonowanego oprogramowania.
Kwitnie pornobiznes
Internet to także metoda na handel pornografią oraz pole działania pedofilów. Dlatego właśnie coraz częściej przy komendach wojewódzkich policji działają komórki walczące z tego typu przestępczością internetową. Jedna z pierwszych powstała we Wrocławiu. Już w lipcu jej funkcjonariusze zatrzymali 23-letniego mieszkańca Wielkopolski oraz 19-letniego mieszkańca Dolnego Śląska. Obaj mężczyźni rozpowszechniali Internetem zdjęcia i filmy o treści pornograficznej z udziałem dzieci i zwierząt.
Miesiąc później w ich ręce wpadł 31-letni mieszkaniec Wrocławia, który po kupieniu mniej więcej rok temu komputera, zaczął serfować po sieci odwiedzając również strony erotyczne i ściągał na swój dysk ostrą pornografię.
- Działania policjantów co chwilę potwierdzają fakt, że internauci nie stosując zabezpieczeń swoich komputerów pozwalają na ściąganie, często bez ich wiedzy, treści pornograficznych, którymi obrót i posiadanie są zabronione. Grozi za to kara pozbawienia wolności do 8 lat – mówi komisarz Artur Falkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Niestety, większość z nich robi to zupełnie świadomie, a mimo wysiłków policji nie trudno jest znaleźć w sieci wirtualnych dystrybutorów pornografii z udziałem dzieci. Ten kto wie jak szukać, na pewno znajdzie.
W sieci chroń się sam
Tymczasem Internautów przybywa. Coraz więcej instytucji obracających naszymi pieniędzmi umożliwia nam przeprowadzanie operacji finansowych przez sieć. A technika zabezpieczeń jakby stanęła w miejscu. Trzeba bronić się samemu.
Co więc robić, aby nie paść ofiarą komputerowych przestępców?
- Trzeba zainstalować program antywirusowy, regularnie go aktualizować i skanować system;
- Należy pilnować tokenu i haseł jednorazowych;
- Nie wykonywać transakcji z komputerów, do których dostęp mają inni (np. w kafejce internetowej lub w pracy);
- Kasować wszystkie nietypowe e-maile;
- Włączyć w komputerze powiadamianie o aktualizacjach systemu;
- Nigdy nie podawać w mailach haseł, PIN-ów, numerów kart kredytowych itp.
Najciekawsze przestępstwo
Do najbardziej znanych, chociaż nieudany, przestępstw komputerowych należy przypadek Banku Sycylii. Sprawę wykryto w październiku 2000 roku. Dwadzieścia osób, niektórzy powiązani z rodzinami mafijnymi, współpracując z pracownikiem banku stworzyło cyfrową kopię jednego z elementów systemu informatycznego banku. Gang planował wyprowadzić z 400 milionów dolarów z funduszu pomocy regionalnej dla Sycylii przyznanych przez Unię Europejską. Pieniądze miały być wyprane w instytucjach finansowych w Watykanie, Szwajcarii i Portugalii. Plan nie powiódł się dlatego, że jedna osoba z gangu doniosła władzom.
We wrześniu policjanci z sekcji ds. zwalczania przestępczości komputerowej dolnośląskiej KWP namierzyli i zatrzymali 17-letniego mieszkańca Wrocławia, który pocztą elektroniczną rozsyłał do osób biorących udział w aukcjach internetowego serwisu aukcyjnego Allegro komunikaty o wygranej licytacji. Były w nich fałszywe dane personalne oraz numery kont bankowych, których był posiadaczem. Na te konta były wpłacane pieniądze przez oszukane osoby. Jak ustalili policjanci, oszust pilnie śledził transakcje przeprowadzane na portalu i w chwili finalizowania jakiejś, podszywał się pod sprzedającego. Sprawdzanie transakcji, jak i wysyłanie listów odbywało się z kawiarenek internetowych. Tam też zatrzymano wrocławianina na gorącym uczynku. Gratulując kupującemu wygranej licytacji sprawca podawał swoje konto, na które dokonywane były wpłaty. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że mógł on w ten sposób osiągnąć dochód rzędu 100 tysięcy złotych.