W rozmowie z Wyborczą.biz prezes URE był pytany m.in. o wzrost cen wśród dystrybutorów energii. Dziennikarz zwraca uwagę, że w ostatnich dniach prąd na giełdzie kosztował 0,8-1 zł netto za kWh. To kwota niższa niż ta, którą zapłacą Polacy w taryfach.
Urzędnik jednak podkreśla, że sprzedawcy nie są w stanie kupić wolumenu energii na cały rok w momencie, gdy jest ona tania. – Dla przykładu: ta energia, która będzie dostarczona w 2023 r., wtedy też zostanie wyprodukowana, ale zakontraktowana została już np. w lipcu, gdy ceny były wysokie – wyjaśnia w rozmowie z portalem. I dodaje, że taki sposób zakupu "ma swoje zalety", gdyż zakupy rozłożone w czasie zabezpieczają przed zmiennością cen.
To dlatego prąd drożeje
Rafał Gawin podkreśla też, że na cenę produkcji prądu w Polsce największy wpływ mają koszt paliwa (węgla i gazu) i koszt zakupu uprawnień do emisji CO2. W minionym roku znacząco rosły ceny surowców, przez co drożała też energia. Elektrownie coraz więcej musiały też płacić nawet za krajowy węgiel.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poza tym mamy już znaczny udział droższego węgla z zagranicy, oczywiście nie z Rosji, ale z innych krajów, który jest wyceniany według rynkowej ceny np. w holenderskich portach ARA. Węgiel drożeje – i to ma wpływ na cenę prądu – wyjaśnia Rafał Gawin w rozmowie z Wyborczą.biz.
Jeżeli natomiast chodzi o uprawnienia do emisji, to szef URE wskazuje, że choć to są też istotne koszty dla producentów energii, to jednak one są bardziej przewidywalne niż koszty związane z surowcami.
Ceny w taryfach mają chronić konsumentów?
Następnie rozmowa zeszła na temat taryf dla odbiorców indywidualnych. Urzędnik zaznacza, że korzysta z nich ok. 60 proc. gospodarstw domowych. Dodał, że Unia Europejska nie nakłada na Polskę obowiązku ich likwidacji.
Nie, nie ma takich unijnych przepisów, które zobowiązywałyby państwa do rezygnacji z taryf. Są przepisy, które mówią ogólnie o zasadności i celowości ochrony klientów, ale nie o tym, do kiedy należy ich chronić i jakie to grupy klientów – zapewnia Rafał Gawin.
– Obowiązek taryfowania można zdjąć decyzją prezesa URE po zbadaniu rynku albo ustawą. W przypadku gazu ceny miały zostać uwolnione zgodnie z ustawą w 2024 r., ale jesienią 2021 r., w wyniku zaczynającego się kryzysu, termin ten przesunięto na 2027 r. – dodaje prezes URE.
Co nas czeka?
Na pytanie, jakie są prognozy na kolejne lata, Rafał Gawin stwierdził, że "konia z rzędem" temu, kto będzie umieć je przewidzieć. Dziś ceny zmieniają się dynamicznie i trudno powiedzieć, co będzie się działo za kilka miesięcy, a co dopiero za 2-3 lata. W jego ocenie jednak największy wpływ na ceny energii będą miały cały czas ceny surowców.
– Ale moim zdaniem do poziomu cen, jaki mieliśmy w 2020 r., już nie wrócimy. Tak niskie ceny, jak wtedy, mogły być efektem działania Rosji, która zaniżając ceny, chciała uśpić naszą czujność i jeszcze bardziej uzależnić Europę od swoich dostaw – stwierdza prezes URE.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.