"W trakcie oczekiwania na wydanie postanowienia o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania zmieniły się przepisy, które obecnie uniemożliwiają skierowanie subsydiarnego aktu oskarżenia przeciwko sprawcy nawet jeżeli sąd uchyli decyzję prokuratury" - napisał w oświadczeniu Roman Girtych.
Jak czytamy dalej: "W obecnym stanie prawnym po uchyleniu decyzji o odmowie wszczęcia postępowania przez sąd, a następnie podtrzymaniu swojej decyzji przez prokuraturę przysługuje prawo zaskarżenia tej decyzji wyłącznie do prokuratora nadrzędnego, a nie skierowania sprawy do sądu z tzw. subsydiarnym aktem oskarżenia".
Prokuratura miała się tłumaczyć "brakiem znamion czynu zabronionego", poinformowali politycy Platformy. Doniesienie w tej sprawie trafiło do śledczych jeszcze pod koniec stycznia. Decyzję prokuratura podjęła tuż przed ciszą wyborczą. Decyzję prokuratura podjęła 11 października, tuż przed ciszą wyborczą. Do polityków PO pismo sprawie odmowy śledztwa miało jednak trafić już po wyborach parlamentarnych.
Prezes PiS nie był ani razu przesłuchany w tej sprawie, podkreślili posłowie PO. Tymczasem zaangażowany w projekt wież biznesmen z Austrii Gerald Birgfellner był przesłuchany w tej sprawie aż siedem razy.
- To świadczy o tym, że obecnie prezes PiS stał się paradyktatorem - mówili posłowie PO na konferencji prasowej. - Sprawę po prostu zamieciono pod dywan - mówił Marcin Kierwiński z PO.
"Taśmy Kaczyńskiego" zostały ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" na początku roku. W upublicznionych nagraniach, polityk wypowiadał się na temat budowy wież w centrum Warszawy. Wyłaniał się z nich nieznany wcześniej obraz prezesa PiS: wytrawnego biznesmena. Na nagraniu Jarosław Kaczyński mówi między innymi o procentach od inwestycji wartej 1,3 mld zł, zastanawia się, jak zapłacić faktury, by nie były kojarzone z jego osobą, prowadzi negocjacje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl