Otóż Panie Marku, w kwietniu koncern KGHM sprowadził z Chin do Polski potężny ładunek maseczek, rękawiczek i innych środków ochrony przed koronawirusem dla personelu medycznego. Wywołało to ogromne poruszenie w mediach, nie takie jednak jakiego spodziewał się podejmując to wyzwanie.
Niektórzy dziennikarze, miast zastanawiać się, ile ludzkich żyć może dzięki temu zostać uratowane, ilu cierpień i dramatów można dzięki temu uniknąć, zaczęli mieć wątpliwości: czy naprawdę trzeba to przywozić największym i jednocześnie najdroższym w wynajmie samolotem świata? Rzeczywiście An-225 to największy samolot świata, zaprojektowany i zbudowany do przewożenia na swoim grzbiecie nawet promu kosmicznego Buran, dlatego jego przylot był nie tylko pożyteczny (bo przywiózł realną pomoc), ale i atrakcyjny dla pasjonatów lotnictwa. I nie tylko. Niedawno przywiózł środki ochrony do Niemiec i tam też wywołał sensację.
Od początku nurtowało ich też pytanie: dlaczego to właśnie KGHM zajmuje się kupnem maseczek na chińskim rynku? Tak jakby zakup chińskich maseczek i tego całego sprzętu był najzwyklejszą transakcją jakich miliony Polaków zawierają na co dzień robiąc zakupy on-line. Odpowiedź jest trywialnie prosta: bo nie tylko chciał, ale i mógł. Bo partner KGHM, China Minmetals, z którym od 20 lat spółka handluje miedzią, założył pieniądze, na przesłanie których banki potrzebowałyby pięciu dni.
Na taki gest, wynikający z ogromnego zaufania, mogła liczyć jedynie KGHM i dzięki temu pozyskać tyle towaru, by zapełnić największy samolot na świecie. „Pozyskać” to chyba też niezbyt dobre słowo, raczej wywalczyć. Koncern KGHM jest jedyną polską firmą, która ma takie kontakty na rynku chińskim, i jest na tyle mocnym partnerem, by konkurować z przedstawicielami handlowymi z Włoch, Francji i Stanów Zjednoczonych. Bo to nie Chiny – największy na świecie producent środków ochrony przed koronawirusem - zabiegają o kontrakty, tylko państwa z całego świata. I jest to nie tylko wyścig, ale ciężka praca, by pozyskać produkt jak najlepszy w jak najniższej cenie. Służby specjalne innych krajów działają bez skrupułów, płacąc gotówką, przejmując transporty.
Jak już ci hejterzy uporali się z gigantycznym Antonowem i „co miał na myśli” KGHM sprowadzając te środku ochrony przed koronawirusem, przyszedł czas na zastanawianie się: czy te kombinezony, przyłbice, rękawiczki, maseczki i tony innego sprzętu, aby na pewno mają wszystkie certyfikaty, czy każda gumka przyszyta jest równo, każdy ścieg zaobrębiony (niezależnie od tego co to znaczy), kolor odpowiedni, i czy w zakładach je wytwarzających na pewno przestrzegane są wszystkie prawa człowieka?
To tak, mniej więcej, Panie Marku, jakby Pan, podczas spaceru po Plantach, zobaczył tonącego w nurtach Wisły (swoją drogą mam nadzieję, że u Was tak nie wyschła jak w Warszawie), szybko znalazł odpowiednio długą gałąź, podał tonącemu, a ten zaczął głośno wyrzekać na Pana, że podaje mu Pan taką brzydką gałąź, tu trochę przybrudzoną, tu jakiś sęk, a w ogóle to nie wiadomo czy ma Pan uprawnienia ratownika i on w związku z tym nie jest pewien czy wziąć tę gałąź i wywlec się z tej wody czy może jednak poczekać na w pełni profesjonalnego ratownika, który rzuci mu mające wszystkie certyfikaty koło ratunkowe w odpowiednim kolorze. Chciałbym w tej sytuacji zobaczyć Pana minę i reakcję. Chyba taką samą musieli mieć inicjatorzy tej akcji pomocowej. Coś tam tłumaczyli, że wszystko jest ok., że wielu marzy o takiej „gałęzi”, bo przecież działa, a to najważniejsze. Ale kto by ich tam słuchał.
Oczywiście można, a nawet trzeba, dyskutować o niskiej jakości niektórych wyrobów z Chin. Ba, trzeba dołożyć wszelkich starań, by były jak najwyższej jakości. Ale trzeba pamiętać, że własnych nie mamy. Nie maja też inne państwa europejskie, nie mają Stany Zjednoczone. Jeżeli stajemy więc przed wyborem: takie, nawet przy jakichś ewentualnych do nich zastrzeżeniach, albo żadne. Wybór jest oczywisty. Tym bardziej, że inne kraje, których jakoś nie gryzie w zęby chiński sprzęt ratujący życie i zdrowie medyków, pielęgniarek, ratowników medycznych, tylko czekają by wypchnąć nas z kolejki. I nawet często brutalnie się rozpychają.
Po prostu pomagajmy, każdy na swoją miarę, a nie krytykujmy. Środki ochronne dla polskiej służby zdrowia w czasie epidemii to towary bezcenne. Hejtowanie instytucji, firm, fundacji i organizacji, jakie by one nie były, skąd by nie pochodziły, które angażują się w pomoc, to nie tylko brak wyobraźni. Na usta cisną się znacznie mocniejsze słowa. Dlatego, Panie Marku, trzeba wspierać, gratulować, działać, a jeżeli nie, to przynajmniej dziękować. To nie czas na puste słowa i nienawistne komentarze. To czas na działanie. Będąc na odległość musimy działać razem. Niech Pan się trzyma w tym trudnym czasie, Panie Marku.
#niehejtujPomagaj