Pani Monika, 45-letnia kobieta, której przypadek został niedawno przedstawiony w programie "Uwaga" w TVN, nigdy nie miała samochodu ani prawa jazdy. Mimo tego, w świetle prawa została posiadaczką aż 19 aut. Jak to możliwe? Okazało się, że umowy sprzedaży pojazdów zostały sporządzone na jej nazwisko.
Pani Monika o oszustwie dowiedziała się, gdy na zlecenie Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego zajęto jej pieniądze na koncie. Chodziło o niezapłacone składki OC. W myśl przepisów brak ubezpieczenia pojazdu do 3 dni kosztuje kierowcę 1870 zł, od 4 do 14 dni – 4670 zł, a powyżej 14 dni aż 9330 zł. Sytuacja miała miejsce tuż przez Bożym Narodzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oszustwo "na samochód"
Choć konsekwencje sfałszowanej umowy na zakup samochodu dotykają osoby, której dane zostały podane w dokumencie, celem złodziei tożsamości nie jest uprzykrzenie życia ofiarom. Mechanizm tego procederu tłumaczy niebezpiecznik.pl.
Serwis podkreśla, że jeżeli sprzedawca zgłosi dane ofiary w urzędzie, to trafią one do CEPIK, a osoba, której dane widnieją na umowie, stanie się właścicielem pojazdu nawet, jeżeli nie jest świadoma jego kupna.
Po co jednak ktoś miałby podawać fałszywe dane w trakcie kupowania samochodu? Niebezpiecznik.pl pisze, że auta są prawdopodobnie nabywane w celu wymontowania z nich wartościowych części. Reszta auta trafia na złom. Prawdziwy kupujący chce jednak uniknąć konieczności płacenia OC i podając cudze dane osobowe przerzuca ten koszt na niczego nieświadomą ofiarę.
Serwis podkreśla, że bardzo łatwo stać się ofiarą takiego procederu. Nie chroni przed nim zastrzeżenie numeru PESEL, ani wcześniejsze zgłoszenie utraty dowodu osobistego (choć może to stanowić dowód w rozmowach z urzędem skarbowym). By upewnić się, że nie ma się żadnych zobowiązań finansowych z tytułu posiadania samochodu należy natomiast sprawdzić niezależnie dwa serwisy - Mój Pojazd i Portal UFG.
Kradzież tożsamości nową plagą
CERT regularnie informuje o nowych sposobach wyłudzania danych osobowych Polaków i sposobach ich późniejszego wykorzystania. Pod koniec ubiegłego roku państwowa instytucja ostrzegała przed oszustami, którzy rozsyłają SMS-y z informacją o rzekomej możliwości sprawdzenia dostępnych wypłat po podaniu numeru PESEL. Miało to prowadzić do kradzieży środków z konta.
Złodzieje wykorzystują także dane osobowe do wyłudzania odszkodowań o liniach lotniczych. Jak pisaliśmy w money.pl, przestępcy ustalają tożsamość pasażerów, których loty zostały opóźnione lub odwołane, a następnie zgłaszają się po pieniądze do linii lotniczych. Gdy prawdziwy poszkodowany składa wniosek o wypłatę środków, okazuje się, że te zostały już przelane na konto oszusta.
Urząd Ochrony Danych Osobowych radzi, by pasażerowie strzegli jak oka w głowie kart pokładowych - nie wyrzucali ich do kosza, ani nie udostępniali zdjęć w internecie. Karol Witkowski, rzecznik prasowy UODO, tłumaczył money.pl, że na kartach widnieje zestaw danych, które mogą posłużyć do wyłudzenia odszkodowania za spóźniony lot albo to ułatwić.