W świecie lotniczym pandemia oficjalnie jeszcze się nie zakończyła. To dlatego, że ruch pasażerski wciąż jest niższy niż w 2019 r. Ten właśnie rok to punkt odniesienia jako ostatni przed COVID-19, zresztą rekordowy. Jak jednak wylicza Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA, już teraz to ruch w klasach biznes i pierwszej odbudowuje się najszybciej.
Można by napisać: a jednak! Bo w pandemii przepowiadano koniec podróży biznesowych i zastanawiano się, czy pasażerów będzie jeszcze stać na latanie "premium". Opublikowane ostatnio dane pokazują, że w Ameryce Północnej jest już nawet lepiej niż w 2019 r., gdzie wzrost w lutym sięgnął 107,7 proc. W Europie na otwieranie szampana jeszcze trochę za wcześnie, ale i tu wskaźnik sięgnął 93,1 proc. Uśredniając, w skali świata to 86 proc. wzrostu dla ruchu premium, w porównaniu z 81 proc. dla latania w ogóle.
Co to oznacza? Przede wszystkim to, że powrócili pasażerowie najbardziej zyskowni dla linii lotniczych. Stara prawda mówi bowiem, że to przód samolotu (gdzie są fotele klasy pierwszej i biznes) finansuje cały rejs. Dzięki temu pasażerowie w klasie ekonomicznej mogą korzystać z tańszych taryf, bo to oni są bardziej wrażliwi na cenę.
Gdyby klasa pierwsza i biznes przestały się w ogóle cieszyć zainteresowaniem, nie byłoby innej opcji, jak odczuwalna podwyżka cen biletów lotniczych w klasie ekonomicznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Klasa biznes. Czy warto dopłacać?
O tym, jak lata się w klasie biznes różnych linii lotniczych, pisaliśmy w money.pl na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy:
- klasa biznes Emirates
- klasa biznes Qatar Airways
- klasa biznes Lufthansy
- klasa biznes Air France
- klasa biznes KLM.
Z tych doświadczeń wyłania się jeden główny wniosek: największym atutem klasy biznes jest fotel, który można zamienić w długie i płaskie łóżko. Cała reszta, czyli szampan na powitanie, ładnie podany posiłek, kosmetyczka czy większy ekran i lepsze słuchawki, to tylko umilające podróż dodatki. W przypadku lotu międzykontynentalnego kluczem jest to, by się wyspać i dotrzeć na miejsce wypoczętym.
I dlatego, aby mieć namiastkę klasy biznes, wcale nie trzeba wydawać dużych pieniędzy. Ten, kto lata częściej, choćby w klasie ekonomicznej, i skrupulatnie zbiera mile na karcie lojalnościowej, też może korzystać z części przywilejów. W zależności od programu i statusu będą to np. prawo do priorytetowej odprawy biletowo-bagażowej na lotnisku, szybka ścieżka kontroli bezpieczeństwa (tzw. fast-track) i wstęp do saloniku (tzw. business lounge) czy priorytetowe wejście na pokład, a nawet zwiększony limit bagażu rejestrowanego.
Pasażerowie są skłonni dopłacić
Najnowszy raport firmy Skyscanner wylicza, że 31 proc. pasażerów na świecie planuje wydać więcej na podróże lotnicze w tym roku w porównaniu z ubiegłym. I nie chodzi tylko o to, że jest co najmniej kilka czynników, które ciągną ceny biletów w górę.
Firma ta zwraca uwagę, że linie lotnicze oferują coraz mniej w cenie biletu. Pojawia się za to coraz więcej ofert podstawowych, naprawdę tanich, ale mocno okrojonych, do których można dokupić kolejne usługi. Mówił o tym Jozsef Varadi, CEO linii lotniczych Wizz Air, w wywiadzie dla money.pl.
Naszym założeniem jest uwolnienie biletu lotniczego od zbędnych opłat. Naprawdę są pasażerowie, których podstawową potrzebą jest usiąść w fotelu i dolecieć z punktu A do punktu B, bez bagażu. Jest im obojętne, czy usiądą przy oknie czy na środkowym miejscu, w jakiej kolejności wejdą na pokład. I naszym zadaniem jest sprawić, by pasażer płacił za to, z czego rzeczywiście skorzysta. Inaczej subsydiuje przelot innego pasażera, może nawet siedzącego obok - stwierdził.
W tym roku spośród pasażerów, którzy już zadeklarowali w badaniu tej firmy, że wydadzą więcej na usługi dodatkowe, najwięcej wskazało na odpłatny wybór miejsca w samolocie (32 proc.), niewiele mniej chce wykupić ubezpieczenie podróżne u przewoźnika (31 proc.) lub zwiększyć limit bagażu (30 proc.).
Co piąty pasażer zadeklarował, że zapłaci za upgrade do klasy biznes lub pierwszej, a w USA, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich ten odsetek sięga dwóch trzecich. Dane Skyscanner, pochodzące z wybranych linii lotniczych na świecie, pokazują, że już w ubiegłym roku w porównaniu z 2019 r. siedmiokrotnie wzrosła liczba upgrade'ów, czyli zamiany za dopłatą klasy podróży na wyższą.
Alternatywy dla klasy biznes
Jest jeszcze klasa ekonomiczna premium. To również większy ekran multimediów, bogatsze menu, czasami mniejszy zestaw amenity kit, czyli udogodnień na czas podróży. W cenie biletu nie daje jednak wstępu do saloniku biznesowego. I przede wszystkim - fotel, choć szerszy i wygodniejszy, nadal nie rozkłada się na płasko. Dlatego na rynku pojawia się też alternatywa dla upgrade'u z klasy ekonomicznej do biznesu.
Przykładem może być to, co wprowadziła w pandemii Lufthansa - produkt Sleeper's Row. To możliwość wykupienia całego rzędu foteli (trzech lub czterech) na lotach dalekiego zasięgu trwających powyżej 11 godzin w Boeingu 747-8I. Pasażer może spędzić czas lotu na leżąco. Otrzymuje też materac, lekką kołdrę i poduszkę - takie same jak w klasie biznes. Przewoźnik poinformował, że wymaga to dopłaty od 159 do 229 euro w jedną stronę.
Tą samą drogą idą linie lotnicze Air New Zealand. Analogiczny produkt u tego przewoźnika nazywa się Skycouch. Oferowany jest w Boeingach 777 i 787-9 Dreamliner. W przeciwieństwie do Lufthansy, można zarezerwować cały rząd, a nawet dwa, już na etapie odprawy on-line, a nie dopiero przy bramce wyjściowej do samolotu.
"New York Times" wyliczał ostatnio, że gdyby chcieć kupić trzy fotele oddzielnie na rejsie z Nowego Jorku do Auckland 1 czerwca kosztowałoby ponad 3,9 tys. dol. Tymczasem w ofercie Skycouch można kupić bilet za połowę tej kwoty. Dziennik wylicza, że podobną ofertę można też znaleźć w Vietnam Airlines, gdzie dopłata do całego rzędu wynosi 500 dol. W brazylijskich liniach Azul cena jest ustalana dynamicznie, w zależności od rejsu, terminu i popytu.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl