Spółdzielnia Mieszkaniowa Posejdon nałożyła 500 zł kary na mieszkankę, która każdego dnia przed wyjściem do pracy zostawiała zimne kaloryfery. Gdynianka przyznała w rozmowie z trojmiasto.pl, że "przymyka zawór główny", gdy jest w pracy. Zapewnia jednak, że temperatura w jej mieszkaniu ma jednak nie spadać poniżej 19 stopni Celsjusza.
Kara sięga ponad 70 proc. kwoty zużycia. "Dopłata została obliczona na 496,18 zł za ostatni sezon grzewczy. Musi zapłacić za mieszkanie o powierzchni 80 m kw. 682,07 zł za zużycie CO według licznika (8,493 Gj) i karę 496,18 zł" - czytamy na portalu.
Mieszkanka odpowiada, że nie można karać lokatorów, którzy chcą oszczędzać. Bo to odstraszy innych od zaciskania pasa, do czego jesteśmy namawiani ze względu na kryzys energetyczny.
Nie może być zbyt chłodno
Lokal zamieszkiwany jest przez cały sezon grzewczy przez trzy osoby, a temperatura w pomieszczeniach wynosi 20-21 stopni Celsjusza. Licznik był sprawdzany przez spółdzielnię i działa prawidłowo, ale faktycznie na tle pozostałych mieszkańców naszej klatki my zużywamy stosunkowo mało - powiedziała kobieta dla trojmiasto.pl.
Spółdzielnia Mieszkaniowa Posejdon zaznacza, że jesienią i zimą temperatura w lokalach nie może spadać poniżej 16 stopni Celsjusza, "aby nie wychładzać ścian i stropów mieszkań sąsiadujących."
- Zastosowanie oszczędzania ogrzewania świadczy o tym, że pani w mieszkaniu ma zbyt niską temperaturę lub okresowo w sezonie jesienno-zimowym nie ogrzewa go wcale - tłumaczy Jolanta Kalinowska, prezes SM Posejdon.
AKTUALIZACJA:
Po publikacji do artykułu odniosła się Spółdzielnia Mieszkaniowa Posejdon. Jak poinformowała redakcję money.pl, Spółdzielnia nie nalicza "kar za oszczędzanie na ogrzewaniu mieszkania".
Regulamin rozliczania energii cieplnej opracowany został zatwierdzony już 2015 r. - obowiązuje siedem lat i przewiduje naliczenie opłaty dla mieszkańców, którzy w sezonie grzewczym nie ogrzewają swoich mieszkań i tych, którzy utrzymują w nich temperaturę niższą niż przewidywaną w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury ws. warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytułowanie - czytamy.
Spółdzielnia dodała, że w regulaminie wprowadzono zapis, że należy zużyć 0,20 GJ/m2, aby utrzymać w pomieszczeniach temperaturę nie niższą niż +16 st. C, by nie wyhodować pleśni, grzyba i mieć w szafach suchą odzież. "Naliczona opłata służy wyłącznie rekompensacie tych kosztów i obniża cenę GJ dla wszystkich mieszkańców danego bloku (również dla właścicieli tych niedogrzanych mieszkań)" - podano.
W odpowiedzi czytamy również, że pani Aleksandra nie dogrzewa swojego mieszkania od wielu lat. "Już w 2013 r. i kolejnych latach otrzymała szczegółowe wyjaśnienia i sposób rozliczeń" - czytamy.
Spółdzielnia wyjaśniła również, że średnie zużycie GJ przez mieszkańców w klatce, na której mieszka pani Aleksandra, to 0,27 GJ/m2, a w przypadku jej mieszkania to 0,11 GJ/m2, a we wcześniejszych sezonach nawet 0,05 GJ/m2. W efekcie właściciele sąsiednich lokali muszą ponosić wyższe koszty ogrzewania własnych mieszkań.
W ocenie Spółdzielni nie może być tak, że jeden właściciel lokalu wyłącza ogrzewanie, a pozostali, w tym małe dzieci, w sąsiednich lokalach marzną, bo zostają w domach lub ponoszą koszty ogrzania lokalu sąsiedniego - czytamy.
Spółdzielnia dodaje, że koszt ogrzewania lokalu z opłatą wyniósł ok. 1190 zł za cały sezon zimowy. "Pani Aleksandra chce zapłacić tylko 682,07 zł, więc pozostaje droga sądowa" - podano.