O pomyśle posła Kowalskiego pisze serwis Business Insider. Janusz Kowalski to członek Solidarnej Polski, ugrupowania, którego liderem jest Zbigniew Ziobro. Poseł twierdzi, iż mieszkańcy wsi, którzy dziś ogrzewają się piecami na węgiel i drewno, będą ofiarami transformacji energetycznej.
Zauważa, iż palenie węglem jest dość tanie w porównaniu do ogrzewania się urządzeniami elektrycznymi. Jego zdaniem sezon grzewczy z prądem jest trzykrotnie droższy. Postuluje więc wprowadzenie do cenników prądu jeszcze jednej taryfy. Miałaby ona objąć mieszkańców wsi.
Kowalski proponuje, by niższa cena objęła tych klientów, którzy nie mają dostępu do sieci ciepłowniczej. Jego zdaniem będzie to też impuls do odchodzenia od spalania paliw na rzecz korzystania z energii elektrycznej.
- Zmuszając mieszkańców wsi do odchodzenia od kotłów na paliwa stałe, wpędzamy ich w ubóstwo energetyczne – alarmuje Kowalski. – Dlatego składamy projekt zmiany rozporządzenia taryfowego, aby realne koszty transformacji energetycznej rozłożyły się sprawiedliwie w społeczeństwie – dodaje poseł, cytowany przez "BI".
Czy ceny prądu wzrosną?
- Zależy dla kogo. Ceny dla gospodarstw domowych wciąż są trzymane w ryzach Urzędu Regulacji Energetyki, a Urząd nie pozwala na taką skalę podwyżek, jaką chciałyby przeprowadzić spółki energetyczne, poza Śląskiem i Warszawą, gdzie ceny już są uwolnione - powiedział w programie "Money. To się liczy" Rafał Zasuń, ekspert WysokieNapiecie.pl.
- Najgorsza sytuacja będzie dotyczyć małych i średnich firm, bo tam ceny już są uwolnione i URE ich nie kontroluje, a one nie mają takiej siły przebicia, jak wielkie firmy, które miały czas w ostatnich latach ustalić sobie dość niskie ceny. W rezultacie dla MŚP ceny prądu są najwyższe w całym kraju, a mają też najmniej argumentów, by się przed tymi podwyżkami bronić - dodał.
Pytany o podwyżki cen prądu dla gospodarstw domowych, odparł, że nie będzie drastycznych wzrostów, dopóki URE będzie kontrolowało ceny.
- Firmy żądają podwyżek rzędu 20-40 proc., URE odpowiada, że maksymalnie 5-10 proc. Zwykle podwyżki sięgają kilku złotych miesięcznie. Pora zastanowić się nad sensem regulowania cen dla wszystkich gospodarstw. Nie ulega wątpliwości, że najbiedniejsi powinni mieć najtaniej, natomiast utrzymywanie takiej polityki dla wszystkich nie ma sensu ekonomicznego - podkreślił.