Rosjanie nadal mogą jeść kanapki Big Mac. Dzieje się tak mimo faktu, iż McDonald's 8 marca - więc niespełna miesiąc temu - ogłosił, że zawiesza działalność w Rosji, co ma związek z inwazją tego państwa na Ukrainę. Zresztą decyzja ta wywołała szturm na placówki koncernu, a media obiegły zdjęcia gigantycznych kolejek przed lokalami sieci.
Franczyzy działają w najlepsze
Łącznie w Rosji restauracji z szyldem McDonald's jest 850. Ponad setka z nich należy do franczyzobiorców, a ci wcale nie mają ochoty zawieszać swojej działalności i tracić tym samym pieniądze.
Jak wskazują zagraniczne media - m.in. Bloomberg czy Euronews - lokale franczyzowe giganta wciąż działają w Rosji. A umowy między ich właścicielami a siecią są tak skonstruowane, że McDonald's ma bardzo wąskie pole manewru do wymuszenia ich zamknięcia.
McDonald's w oświadczeniu dla RIA Novosti potwierdza, że niektóre lokale w Rosji pozostają otwarte, w tym te na lotniskach w Moskwie i na dworcach kolejowych.
To nie jest problem wyłącznie McDonald'sa
Z podobnym problemem zmagają się też inne wielkie koncerny fast-food, takie jak Papa John's i Burger King. Ta ostatnia twierdzi, że chciałaby zamknąć wszystkie rosyjskie lokale, ale nie może, gdyż nie zgadza się na to główny franczyzobiorca sieci.
David Shear, prezes RBI, poinformował oświadczeniu i liście do pracowników, że firma zażądała od niego zawieszenia działalności. "Odmówił. Czy chcielibyśmy natychmiast zawiesić wszystkie operacje Burger Kinga w Rosji? Tak. Czy jesteśmy w stanie wyegzekwować zawieszenie działalności dzisiaj? Nie" - twierdzi szef Restaurant Brands International.