Unia Europejska na rosyjską inwazję na Ukrainę zareagowała sankcjami. Obecnie Bruksela pracuje nad 11. pakietem restrykcji. Są jednak państwa, które nie kwapią się do odcięcia się od importu ze Wschodu. I wcale nie chodzi tu o Węgry wciąż sprowadzające rosyjską ropę.
Ropa z Rosji wciąż płynie do Europy
Prym w tym zakresie wiedzie Grecja, która w 2022 r. zwiększyła wymianę handlową z Rosją o niemal 104 proc. To efekt przede wszystkim zwiększonego importu ropy naftowej. Greckie tankowce stanowią obecnie ok. połowę wszystkich tankowców przewożących rosyjski surowiec. Jeszcze przed wojną ten odsetek był niższy i stanowił ok. jedną trzecią – pisze "Dziennik Gazeta Prawna" za brytyjskim dziennikiem o tematyce morskiej "Lloyd's List".
Kolejnym państwem na niechlubnej liście jest Austria. Oficjalnie kraj ten wspiera Ukrainę w walce o jej niepodległość. Z drugiej strony jednak rosyjski gaz wciąż płynie tam szerokim strumieniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"DGP" zauważa, że austriacki konglomerat naftowo-gazowy OMV regularnie sprowadza surowiec z Rosji. Koncern tłumaczy się, że jest zobowiązany do sprowadzania co najmniej 6 mld m sześc. gazu rocznie do 2040 r. Ponadto część firm austriackich – np. Red Bull – nadal sprzedają swoje produkty na Wschodzie.
"Krwawe diamenty" wciąż kuszące
Osobną kwestią są rosyjskie diamenty, które nadal sprowadza Belgia. Tylko w czerwcu zeszłego roku import z Rosji do Antwerpii był wart 393,8 mln euro, mimo że wcześniej raczej nie przekraczał wartości 200 mln euro miesięcznie – pisze dziennik. W money.pl opisywaliśmy szczegółowo, dlaczego UE nie może nałożyć sankcji na diamenty i jak na tym korzysta Belgia.