"Z rozmów ujawnionych przez portal wp.pl wynika, że wysocy urzędnicy państwowi, jak też prezesi spółek lotniczych nadzorowanych przez państwo wiedzieli o złamaniu przepisów bezpieczeństwa i zamiast reagować, podjęli wysiłki na rzecz zatuszowania sprawy" - pisze w swoim apelu przewodniczący związku Piotr Szumlewicz.
"Ujawnione rozmowy są tym bardziej bulwersujące, że osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo ruchu lotniczego naradzały się, jak ukryć złamanie procedur związanych właśnie z bezpieczeństwem" - dodaje i domaga się dymisji wszystkich osób, które w tuszowanie sprawy były zamieszane.
Zdaniem Szumlewicza ukrywanie złamania przepisów bezpieczeństwa na pokładzie prezydenckiego samolotu godzi w poczucie bezpieczeństwa nie tylko prezydenta, ale i wszystkich obywateli.
"To działanie nie tylko bezprawne, ale groźne dla funkcjonowania państwa i jego obywateli. Dlatego apelujemy do prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o pilne uruchomienie postępowań w tej sprawie" - pisze szef Związkowej Alternatywy.
Tuszowanie afery
Afera, którą ujawniła Wirtualna Polska, dotyczy lotu z Zielonej Góry do Warszawy, który odbył się 2 lipca 2020 roku, czyli krótko przed wyborami.
Duda był wtedy na spotkaniu z wyborcami. Samolot z prezydentem na pokładzie miał odlecieć z zielonogórskiego lotniska przed godz. 22. Okazało się jednak, że spotkanie się przedłużyło i pasażerowie byli gotowi do lotu dopiero o godz. 21.55.
To za krótko, bo dyżur kontrolera lotów kończył się o godz. 22, a samowolne przedłużenie dyżuru, bez zgody przełożonego, jest niedozwolone. Pracownikowi groziłaby surowa kara.
Samolot, którym leciał wtedy prezydent, był wydzierżawiony od LOT-u. Zgodnie z przepisami, nie mógł wystartować, jeśli na lotnisku nie było kontrolera.
Załoga samolotu zdecydowała się jednak na wylot i wystartowała o godz. 22.12. Jak wynika z zapisów rozmów, ujawnionych przez Wirtualną Polskę, osoby decyzyjne wiedziały, że złamano przepisy.
Prezes PLL LOT Rafał Milczarski założył specjalną grupę w komunikatorze WhatsApp. Znaleźli się w niej m.in. dwaj wiceministrowie: Marcin Horała i Maciej Małecki oraz prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Janusz Janiszewski.
Redakcja Wirtualnej Polski dotarła do zapisu całej dyskusji.
Mogło dojść do katastrofy
Samolot z prezydentem na pokładzie znajdował się poza kontrolą przez zaledwie kilka minut. Jednak zdaniem ekspertów była to sytuacja bardzo niebezpieczna i groziła katastrofą.
- W tej okolicy latają przecież awionetki, samoloty sportowe, szybowce. A co, gdyby znalazł się tam F-16? - pyta w rozmowie z money.pl ekspert lotniczy w Stowarzyszeniu Inżynierów i Techników Komunikacji RP Grzegorz Brychczyński. - Wielkie katastrofy nic nas nie nauczyły.
Zdaniem eksperta, asertywność pilotów wobec polityków wcale się nie poprawiła od czasów katastrofy w Smoleńsku. - Wręcz się pogorszyła, a to chociażby ze względu na pandemię. Ostatni rok był dla pilotów niezwykle trudny, wielu straciło pracę. A ci, którzy ją zachowali, obawiają się. Więc teraz jeszcze trudniej odmawiać im VIP-om
Rzecznik odpowiada: "To bajki"
Jak wynika z zapisu rozmów ujawnionych przez Wirtualną Polskę, na pokładzie prezydenckiego samolotu miało dojść do nacisków ze strony "najważniejszych pasażerów".
Na publikację odpowiedział od razu rzecznik prasowy prezydenta Dudy, który wszystkiemu zaprzeczył.
"Tekst z góry założoną tezą. Leciałem tym samolotem i opisane "naciski" nigdy nie miały miejsca. To bajki" - napisał na Twitterze Błażej Spychalski.
Potwierdził to później w oficjalnym oświadczeniu.
"KPRP zamawia usługę, którą realizuje LOT, on też zabezpiecza podróż. Lot był zamówiony z należytą starannością, a zmiana godziny wylotu została przez nas zakomunikowana przewoźnikowi ze znacznym wyprzedzeniem" - czytamy w komunikacie.