W Białymstoku, do którego Białorusini chętnie przyjeżdżają na zakupy, tak dużej galerii, jak ta otwarta tuż za wschodnią granicą, nie ma. Największe na Podlasiu Centrum Handlowe Alfa, jest niemal dwukrotnie mniejsze. Triniti to inwestycja, która ma odebrać część zysków polskim handlarzom i zatrzymać białoruskich klientów u siebie.
Białorusinów do zostawienia pieniędzy w Grodnie ma przekonać oferta ponad 200 lokali w nowym centrum handlowym. Na razie działa mniej więcej połowa sklepów i jak zauważa urodzony na Białorusi białostocki dziennikarz Źmicier Kościn, na razie oferta "nie powala". - Nie widzę nowości, czyli sklepów których nie byłoby już w innych lokalnych galeriach handlowych - ocenia. A bez nowości klientów może po prostu nie być.
Ze spotykanych w Polsce marek na razie są: niemiecki New Yorker i amerykańskie KFC. Poza tym są dostępne znane marki białoruskie i rosyjskie. Lokali do wzięcia jest jeszcze sporo i mówi się, że mogą je zająć zachodnie firmy, w tym te z Polski. Trwają rozmowy m.in. z polskim Diversem. Źmicier Kościn uważa, że może to być jednak niełatwe zadanie. - Wiem, z jakim oporem negocjacje trwały w Mińsku w sprawie zachodnich marek. Ani H&M, ani Zara nie wchodziły tam chętnie. Szlaki przetarły dopiero polskie Cropp i Reserved. Później weszły pozostałe firmy - przypomina.
- Wybudowanie tak dużej galerii tuż pod nosem rodzimych handlarzy i tak powinno wzbudzić ich czujność - uważa ekonomista prof. Henryk Wnorowski z Uniwersytetu w Białymstoku. Dodaje, że lokalni przedsiębiorcy z polski powinni byli to przewidzieć.
- Należało się z tym liczyć. Przewaga konkurencyjna w sprzedaży jest zawsze ograniczona w czasie i na niej regiony przygraniczne nie mogą się rozwijać w długim okresie czasu. Na pewno jest to wyzwanie. To zmusi podmioty po naszej stronie do uatrakcyjniania swoich ofert. Uświadomi też, że to nie może być nasz koń pociągowy na wieki wieków. Czytajmy to jako pierwszy sygnał ostrzegawczy i przyglądajmy się uważnie - przekonuje ekonomista.
Imperium braci Bajko
Za budową galerii Triniti stoi spółka Conte Spa. Jest to lider produkcji… bielizny w Europie Wschodniej. To firma Polakom zupełnie nieznana, ale wystarczy powiedzieć, że wysyła towar do niemal 150-milionowej Rosji i byłych republik radzieckich. To pozwala, by uzmysłowić sobie, jakim kapitałem i rynkiem dysponuje.
Właścicielami Conte są czołowi białoruscy biznesmeni - bracia Bajko. Według białoruskich mediów Walenin był w ubiegłym roku na 7., a Dmitryj na 8. miejscu najbardziej wpływowych przedsiębiorców w kraju. Ten drugi wyróżniony został m.in. za poszerzenie sieci Minimax, czyli białoruskiego odpowiednika popularnego w Polsce sklepu Pepco.
Bracia Bajko mają już za sobą inwestycję w branży handlowej. W 2015 roku otworzyli w Grodnie centrum Old City. Jest ono jednak dwukrotnie mniejsze od nowego Triniti. Skoro otworzyli kolejne centrum handlowe, są przekonani, że w branży handlowej sobie znów poradzą.
Co ciekawe, galerię Triniti w Grodnie wybudowała polska firma - i to z Podlasia. Zadania podjął się Unibep, czyli szósta co do wielkości firma budowlana w Polsce. Kontrakt opiewał na kwotę ok. 55 mln euro, czyli w przeliczeniu 238 mln zł.
Handlują także w niedzielę
Przewagą grodzieńskiego centrum nad naszymi jest to, że jest otwarte także w niedzielę. Każdą. Na Białorusi nie ma niedziel handlowych i niehandlowych. Na zmianę polskich przepisów narzekali polscy handlowcy, narzekało wielu klientów z Polski i niemal wszyscy przyjezdni z Białorusi. Zaskoczeni pierwszą niedzielą handlową w 2018 roku szarpali drzwi pozamykanych galerii. Dziś takiego problemu przyjeżdżający do Polski nie będą mieli. Będą mieć przeiceż duży sklep po swojej stronie granicy. Supermarket rosyjskiej sieci Green, kawiarnie i siłownia czynne są jeszcze dłużej - do godziny 23.
Twórcy galerii oczywiście liczą, że niebawem to białostoczanie będą jeździli do Grodna na zakupy. Jest tylko jedno "ale". W ruchu przygranicznym nie obowiązują wizy, ale trzeba mieć specjalny dokument, by przekroczyć granicę z zakupami. Wyrobienie go kosztuje kilkadziesiąt złotych. Jest on jednak ograniczony czasowo (na 15 dni) i nie pozwala na wielokrotne przekraczanie granicy.
- Gdyby Białoruś wprowadziła ruch bezwizowy, bez przepustek i pozwoleń, to mógłby być to ciekawy kierunek. Tylko raczej połączony z weekendową turystyką. Wiem, że Litwini w Grodnie chętnie kupują białoruską bieliznę i ubrania. Często też łączą te wyjazdy właśnie z turystyką” - tłumaczy Źmicier Kościn.
Na ratunek tax free i Ikea
Białorusini wybierają zakupy w Polsce - szczególnie te w dyskontach, ponieważ u nas jest taniej. I to znacznie. Za wschodnią granicą wiele produktów kosztuje tyle samo, gdy spojrzy się na wartość na metce. Jedna różnica? To cena w tamtejszych rublach. W przeliczeniu jest to zatem dwa razy drożej.
- Stosunkowo często bywam na Białorusi i jeżeli chodzi o zaopatrzenie - to nie jest źle. Przyjeżdżają do nas, bo jest taniej - wskazuje prof. Henryk Wnorowski i wyjaśnia, że wynika to z tego, że mamy na rynku większą konkurencję. Kluczowe jest też to, że nasi wschodni sąsiedzi dostają zwrot podatku. - Polacy zwracają Białorusinom VAT, który w teorii mają oni zapłacić na Białorusi, a tego nie robią, bo polska i białoruska skarbówka ze sobą nie współpracują. To daje możliwość ludziom zaoszczędzenia -wyjaśnia dziennikarz Źmicier Kościn.
W jego ocenie strzałem w dziesiątkę byłoby wybudowanie w Białymstoku Ikei - To by była furora i cała Białoruś by przyjeżdżała. Teraz jeżdżą po meble do Wilna, Moskwy i Warszawy. Jakby to się pojawiło w Białymstoku, to poza bazarem przy Kawaleryjskiej, galeriami handlowymi i Biedronką byłby to obowiązkowy punkt - przekonuje Kościn.
Polscy, przygraniczni handlarze - bardziej od konkurencji na wschodzie - boją się restrykcyjnych przepisów. Od dłuższego czasu liczba klientów im po prostu spada. Białoruskie władze starają się chronić rodzimy rynek i dbać o swoje firmy, dlatego próbują redukować zakupowe wycieczki. Ograniczenia na bezcłowy wwóz towarów systematycznie wprowadza też Euroazjatycka Unia Gospodarcza, do której należy Białoruś. Mówiąc wprost: Białorusini coraz mniej mogą przywieźć z Polski do domu.
- Jedyna rzecz, która może wstrzymać handel z Białorusią, to nie nowy sklep, a restrykcyjna polityka władz Białorusi. Te restrykcje są wprowadzane od lat. Im bliżej granicy, tym mniej możesz wwieźć. Im częściej jeździsz do Polski, tym mniej możesz wwieźć. Takie ograniczenia mogą doprowadzić do tego, że ludzie zaczną kupować tam na miejscu - uważa Źmicier Kościn. I na to liczy lokalny biznes. Stracą oczywiście polscy przedsiębiorcy.