Czy możliwe jest, żeby dwa kraje miały jednocześnie nawzajem ze sobą nadwyżkę w handlu zagranicznym? Oczywiście, że nie. Ale urzędy statystyczne: polski GUS i niemiecki Destatis twierdzą, że właśnie tak jest.
Mało tego, ta nadwyżka w obu przypadkach jest olbrzymia. W ubiegłym roku według Destatis Niemcy z Polską miały 8,1 mld euro nadwyżki w handlu towarami. Według GUS to Polska miała 11,6 mld euro nadwyżki. Łącznie 20,7 mld euro różnicy w obliczeniach obu urzędów - to już gigantyczna kwota. Sporo transportów pomiędzy naszymi krajami najwyraźniej jedzie nie wiadomo, w którą stronę.
Rośnie, ale o ile?
W obu przypadkach dane o handlu zagranicznym posłużyły do wyliczenia wzrostu gospodarczego. Powszechnie uznawany za dobry miernik gospodarki produkt krajowy brutto uwzględnienia między innymi właśnie bilans eksport-import. Jeśli ten się poprawia, to poprawia się też i PKB. Jeśli się pogarsza - jest odwrotnie.
Żeby nie być gołosłownym. W ubiegłym roku zrównoważony handel zagraniczny z całym światem (Polska miała niewielki deficyt 5,1 mld euro przez wzrost cen paliw)
ani nie pogorszył, ani poprawił wzrostu PKB (+5,1 proc.). Ale już w 2017 roku dodał 0,1 pkt. proc. do dynamiki PKB (+4,8 proc.), a w 2016 roku aż 0,8 pkt. proc. (+3,1 proc. PKB).
Gdyby GUS liczył tak, jak Destatis, mogłoby wyjść coś gorszego. I odwrotnie. Gdyby Destatis liczył jak GUS, to być może musieliby ostatnio ogłaszać recesję, a tak mówią tylko o stagnacji.
GUS tłumaczy
Co ciekawe, GUS rok temu zrobił opracowanie na temat braku symetrii w sprawozdawczości handlu zagranicznego pomiędzy krajami. I czytamy tam o " dużej spójności danych pomiędzy statystyką polską i niemiecką". Różnice mają nie być znaczne.
"Porównania należy dokonywać w oparciu o dane w imporcie wg kraju wysyłki. Zostaną one wówczas wykonane na danych obejmujących wszystkie towary wychodzące z danego państwa niezależnie od ich pochodzenia" - podaje GUS odnośnie Niemiec. Polski urząd wskazuje, że niemieckiego urzędu nie interesuje skąd wewnątrz Unii jest dany towar, tylko skąd został wysłany.
Tak się złożyło, że GUS robi też i podobne wyliczenia, tyle że w nich nadal wychodzi, że mamy nadwyżkę z Niemcami. Import z Niemiec w tym ujęciu rośnie z 50,6 mld euro do 61,7 mld euro, a eksport pozostaje bez zmian. Wychodzi z tego dużo mniejsza nadwyżka, bo 0,5 mld euro, a nie 11,6 mld euro. Tyle, że Niemcy i tak zgłaszają aż 8,1 mld euro nadwyżki z Polską.
- Porównywalność danych w zakresie handlu międzynarodowego między państwami jest jednym z kluczowych problemów statystyk różnych krajów. Zagadnieniem tym zajmuje się zarówno Parlament Europejski, jak i Departament Statystyki ONZ - podaje money.pl Ewa Bolesławska z GUS.
Według jej słów, brak porównywalności wynika m.in. z "różnego traktowania niektórych towarów (np. towarów wojskowych, sklepów na statkach, danych poufnych), z różnic zawartości, wzrostu wartości w państwach pośrednich, różnic w klasyfikowaniu towarów, opóźnień czasowych przy składaniu deklaracji, przeliczeń walutowych, handlu za pośrednictwem państwa trzeciego i wielu innych".
Pytanie tylko, jak w takiej sytuacji traktować dane o wzroście gospodarczym, na które te wyliczenia wpływają? Gospodarka rosła w ubiegłym roku o 5,4 proc. wg Eurostatu (GUS podawał 5,1 proc.), czyli po Irlandii i Malcie najszybciej w Europie. Gdyby wziąć niemieckie dane o eksporcie i imporcie, to byłoby dużo gorzej.
Jest jeszcze inna sprawa. Zadłużenie państwa w zestawieniu z PKB nie może przekroczyć poziomu 60 proc. PKB. O to dba konstytucja. W tej sytuacji nie wiadomo jednak na pewno, jakie właściwie jest to PKB. Wiedza gospodarcza bazuje na lekko wirtualnych podstawach, choć wydaje się, że w dobie komputeryzacji wszystko powinno być policzone co do złotówki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl