"Rodzice wiedzą z doświadczenia: w szkole panuje nędza. I to – jak na ironię – w stosunkowo zamożnych Niemczech. Niedostatek w edukacji jest wynikiem zarówno złego zarządzania i złego planowania, jak i kluczową oznaką kryzysu infrastruktury w RFN. Jednocześnie wzrosły wymagania wobec polityki szkolnej, która ma służyć rozwiązywaniu problemów społecznych – takich jak integracja i demokratyczna edukacja społeczna", czytamy w artykule Deutsche Welle.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brak kadry
Według Dagmar Wolf, szefowej działu edukacji Fundacji im. Roberta Boscha, szkoły cierpią najbardziej z powodu braku nauczycieli. Zakłada, że wakatów jest od 30 do 40 tys. Zdaniem Konferencji Ministrów Edukacji brakuje natomiast 12 tys. pedagogów.
Jednak, jak zauważa Niemiecki Związek Nauczycieli, wspomniane 12 tys. Nie jest odpowiednią liczbą. Okazuje się, że na początku roku szkolnego z powodu braków kadrowych część lekcji jest wykreślanych z planu, więc zapotrzebowanie jest pokrywane tylko na papierze. Dodatkowo rodzice lub inne osoby są zatrudnione w szkołach jako pomocnicy i są liczeni w statystykach jako nauczyciele.
W Polsce, jak wynika z raportu "Barometr zawodów" przygotowywanego przez resort rodziny i wojewódzkie urzędy pracy, rynek będzie bardzo potrzebował kadry nauczycielskiej, ponieważ profesja ta znalazła się w grupie zawodów deficytowych (to znaczy, że ofert pracy jest więcej niż osób posiadających odpowiednie kwalifikacje). Szkoły zgłaszają zapotrzebowanie na nauczycieli praktycznej nauki zawodu, nauczycieli przedmiotów ogólnokształcących, przedmiotów zawodowych, nauczycieli szkół specjalnych i oddziałów integracyjnych.
Tak źle jeszcze nie było
W rozmowie z DW prezes Niemieckiego Związku Nauczycieli mówi, że tak źle w niemieckiej oświacie jeszcze nie było. – Od dawna bijemy na alarm. Od 10 lat brakuje nam nauczycieli. Ale takiego dramatu, z jakimi mamy teraz do czynienia, nie pamiętam. A siedzę w tym biznesie od dawna – mówi Heinz-Peter Meidinger i dodaje, że to największy niedobór nauczycieli od 50 lat.
Fundacja im. Roberta Boscha w opracowaniu na "Barometr Szkół Niemieckich" podała, że dwie trzecie dyrekcji szkół jako największe wyzwanie wskazała brak kadry pedagogicznej. Inne problemy to powolne tempo cyfryzacji (22 proc.), zbyt duża biurokracja (21 proc.) i duże obciążenie pracą (20 proc.). Batometr przygotowywany jest na podstawie ankiet wysyłanych do 1055 dyrekcji szkół. Ostatnia edycja miała miejsce w ostatnim kwartale 2022 roku.
Szkoły nieprzygotowane
Przyczyn w takim stanie rzeczy prezes Niemieckiego Związku Nauczycieli upatruje w późnym zareagowaniu polityków na wzrost urodzeń, redukcji etatów oraz w fali uchodźców, na którą niemieckie szkoły nie były przygotowane.
Dagmar Wolf przestrzega, że prawdziwe problemy dopiero nadejdą. – Wchodzimy w okres, w którym pokolenie wyżu demograficznego przechodzi na emeryturę. To dramatycznie pogorszy sytuację – mówi szefowa Fundacji.
Według wyliczeń badaczy do 2030 roku będzie ponad 80 tys. Wakatów w zawodzie nauczyciela, a brakuje jeszcze pracowników socjalnych, psychologów i pedagogów, którzy mogliby promować integrację. O problemie demograficznym w polskich szkołach pisaliśmy również w money.pl. Według ostatnich szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego średnia wieku nauczycieli to 47 lat, a coraz mniej młodych decyduje się na pracę w tym zawodzie, głównie z uwagi na płace.
Ratunku niemieckie szkoły upatrują w przyjmowaniu nauczycieli z zagranicy. – Problemem nie jest to, że zgłasza się zbyt mało osób, ale to, że zagraniczni nauczyciele mają niewielkie szanse w Niemczech ze względu na bardzo trudny proces uznawania dokumentów – mówi Dagmar Wolf z Fundacji Boscha. Jak uzupełnia Deutsche Welle, działalność dydaktyczna w Niemczech wymaga sformalizowanego uznania odpowiednich kwalifikacji uzyskanych za granicą.
"Zgodnie z najnowszymi danymi Konferencji Ministrów, większość nauczycieli bez niemieckiego obywatelstwa pochodzi z Europy. Głównie z Francji (939), Polski (810) i Włoch (738)", czytamy.