Prenzlau to niewielkie miasteczko, oddalone ok. 43 kilometry od granicy. W Polsce mało kto o nim słyszał, ale w Niemczech jest nazywane "przyczółkiem polskiego przemysłu".
To tam funkcjonuje bowiem od lat fabryka Boryszew Automotive Plastics. To część Boryszew S.A., wielkiej firmy przemysłowej, kontrolowanej przez Romana Karkosika, jednego z najbogatszych Polaków.
Zatrudniająca ok. 240 osób fabryka może niebawem jednak przestać działać. Reprezentujący znaczną część pracowników związkowiec Holger Wachsmann zapowiada, że wraz z początkiem sierpnia może się zacząć wypowiedzenie zbiorowego układu pracy. - Tracimy cierpliwość - mówi gazecie "NordKurier" Wachsmann.
Praca w Niemczech, pensja "polska"
Problemem, jak nie ukrywają związkowcy, są pieniądze. Pracownicy niemieckiej fabryki chcą zarabiać mniej więcej tyle, ile zarabia się w podobnych zakładach na terenie kraju. Tymczasem związkowcy mówią, że spora część pracowników zarabia w okolicach płacy minimalnej, która wynosi w Niemczech obecnie 9,5 euro brutto za godzinę (w przeliczeniu to ok. 42 zł).
Konflikt nie jest zresztą nowy. Już w maju 2018 r. 140 pracowników zakładu pracowało przez 4 godziny dziennie, protestując przeciw niskim wypłatom. - Harowaliśmy, niszczyliśmy w tej fabryce plecy. Chcemy lepiej zarabiać! - grzmiał wtedy Heike Lange, wieloletni pracownik zakładu.
Trzy lata temu konflikt udało się opanować. Tym razem jest to trudniejsze, bo zakład boryka się z problemami spowodowanymi pandemią.
W oświadczeniu dla swoich pracowników firma Boryszew Automotive Plastics przyznała, że sytuacja jest trudna, a wynik finansowy zakładu "ujemny". Podkreśliła jednak, że starała się utrzymać miejsca pracy, co sporo ją kosztowało. Zaproponowano też pracownikom 200 euro specjalnej, rocznej premii.
- Pensje są tu faktycznie bardziej polskie niż niemieckie. Ludzie się buntują - przyznaje nam jeden z pracowników zakładu.
Polska fabryka, niemieccy pracownicy
Ponieważ fabryka jest oddalona ok. godzinę jazdy autem od Szczecina, pracuje w niej sporo Polaków. Dominują jednak, jak wynika z naszych informacji, Niemcy. Powiat Uckermark, w którym leży Prenzlau, należy do najuboższych regionów. W niemieckim rankingu perspektyw dla wszystkich powiatów z 2016 roku zajął 392. miejsce - na 402 powiaty.
Z tego powodu lokalne władze zawsze wspierały inwestycje polskiej firmy. Grupa Boryszew dostała kilka lat temu m.in. 4 mln euro na rozwój fabryki. W 2017 roku władze landu Brandenbrugia wręczyły nawet firmie "Nagrodę Przyszłości", tłumacząc to "bardzo dużymi osiągnięciami w regionie". - Długo mówiło się o fabryce jako o historii sukcesu - przynaje regionalna gazeta "NordKurier".
Pytamy polskiego pracownika zakładu, czemu załoga chce protestować, skoro o inną pracę w regionie nie jest tak łatwo. - W Niemczech jest bardzo silne przywiązanie do praw pracowniczych. Konflikt będzie trudno rozstrzygnąć bez podwyżek - odpowiedział.
- Mierzymy się z wieloma wyzwaniami, wynikającymi z uwarunkowań konkurencyjnego rynku branży motoryzacyjnej, co wiąże się ze stałą presją związaną z kosztami działalności. Znaczący wzrost cen surowców oraz niestabilność zamówień wynikająca z niedoboru półprzewodników wykorzystywanych w motoryzacji, uniemożliwia Grupie podejmowanie planów dotyczących dodatkowych zobowiązań - mówi money.pl Mirosław Kastelik, prezes Boryszew Automotive Plastic.
- Zamierzamy się skupić na podjęciu konstruktywnych rozmów ze stroną społeczną, celem wypracowania rozwiązań możliwych do realizacji przez spółkę i akceptowalnych przez pracowników - dodał szef BAP.
Czytaj też: Gigafabryka, a zarobki? "Czasem żadne". Rozmawiamy z Polakami, którzy budują zakład Tesli
Boryszew Automotive Plastics tworzy plastikowe podzespoły dla samochodów, m.in. elementy wnętrz czy dachów. Do klientów firmy należą największe koncerny motoryzacyjne świata, np. Volkswagen czy Daimler.