Zdaniem "WSJ" ruchy statków LNG na Bałtyku podczas rozpoczętej w czwartek wojny na Ukrainie wskazują, że "Moskwa jest gotowa na szersze zakłócenia w europejskich dostawach energii".
Tankowce z gazem krążą po Bałtyku
"Rosja posiada w ręku większość kart, jeśli chodzi o energię w Europie" - pisze "WSJ". Jednak, jak zauważa gazeta, Kreml w Obwodzie Kaliningradzkim, czyli terytorium, które kontroluje poza liniami NATO, "Moskwa podejmuje ekstremalne środki w celu uzupełnienia dostaw".
"W ostatnich tygodniach Rosja pływała w pobliżu Kaliningradu trzema ogromnymi statkami morskimi przewożącymi gaz ziemny. Jest to oczywisty krok w kierunku utrzymania dostaw paliwa do małego zmilitaryzowanego regionu na wypadek, gdyby konflikt przerwał przepływy gazu rurociągami" - czytamy w gazecie.
Już na początku lutego portal morski pisał, że rosyjski gazowiec Marshal Vasilevskiy przybył w pobliże Obwodu Kaliningradzkiego i krąży po Zatoce Gdańskiej oraz południowym Bałtyku prowokując wiele rozmaitych domysłów i spekulacji.
Statek załadował, w dniach 20-22 stycznia, skroplony gaz ziemny (według danych Refinitiv Eikon - w ilości 163 800 metrów sześciennych) w Zeebrugge (Brugii) i 25 stycznia ok. południa dotarł na wody Zatoki Gdańskiej. Od tego czasu krążył głównie po Zatoce Gdańskiej, a w czasie pogorszonych warunków pogodowych, przy silnych wiatrach, wypuszczał się nawet na środek południowego Bałtyku i wracał w kierunku Zatoki Gdańskiej (prawdopodobnie, na wszelki wypadek, oddalał się od brzegów). Na Zatoce Gdańskiej Marshal Vasilevskiy czasami stawał w dryfie, ale nie stawał na kotwicy.
Gazprom na razie uspokaja
Jedną z wielkich niewiadomych przed i już po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę było, czy Władimir Putin nie zablokuje transportu gazu do Europy. W tym celu m.in. Joe Biden, prezydent USA, starał się zapewnić dostawę surowca na Stary Kontynent z Bliskiego Wschodu. Głos w tej sprawie zabrał w niedzielę Gazprom.
Zapewnił on w niedzielę, że transport gazu przez Ukrainę do Europy będzie odbywać się normalnie. Zamówienia klientów — na niedzielę wynoszą 107,5 mln metrów sześciennych surowca — będą realizowane. Jednak już nie raz rosyjski koncern mówił jedno, a robił drugie.
Eksperci wskazują, że to właśnie m.in. polityka Gazpromu przyczyniła się do podwyżek surowca. Rosyjski gigant celowo ograniczył wysyłkę gazu do UE i w ten sposób spotęgował energetyczny kryzys na rynku. Chciał on w ten sposób wymusić m.in. certyfikację Nord Stream 2.
Specjaliści, z którymi rozmawiał money.pl, uważają, że mamy inne alternatywy, ale obecna sytuacja na pewno przełoży się na wzrost cen gazu oraz ropy. Na razie wszystko odbywa się według tego scenariusza. Rynek zareagował podwyżkami gazu, a wskaźniki na giełdach zanurkowały.