Reporterzy "Superwizjera" ujawnili, do jakich czystek doszło w należącym do Skarbu Państwa Przedsiębiorstwie Państwowym "Porty Lotnicze". Po kilku miesiącach od wygranych przez PiS wyborów nowym szefem tego przedsiębiorstwa, odpowiadającego za funkcjonowanie lotnisk w Polsce, został Mariusz Szpikowski (objął stanowisko dyrektora naczelnego na początku 2016 roku).
Według dziennikarzy to za jego sprawą doszło wówczas do gigantycznej wymiany ważnych pracowników. Ówczesna szefowa kadr w tej spółce miała dostać od Szpikowskiego kopertę z CV człowieka, którego polecono jej zatrudnić. Był nim były funkcjonariusz CBA Tomasz N.
Stanął on na czele biura, zajmującego się przeciwdziałaniem nieprawidłowościom. W praktyce w ramach działań tej komórki szukano haków na doświadczonych pracowników, których następnie - pod różnymi pretekstami - zwalniano. W sumie ponad 40 osób dostało dyscyplinarki, a na ich miejsce przychodzili ludzie z polecenia, często wywodzący się z CBA.
W wyniku czystek Andrzej Ilków, od 2016 roku będący dyrektorem odpowiedzialnym i dyrektorem ds. ochrony na Lotnisku Chopina, uznał, że nie może już realizować należycie swoich obowiązków. Napisał o tym do Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który w 2017 roku przeprowadził kontrolę. Jej wyniki były jednoznaczne - jeśli chodzi o bezpieczeństwo, na lotnisku były nieprawidłowości najwyższego, pierwszego poziomu.
Raport z kontroli został opatrzony klauzulą "tajne" i trafił m.in. do kancelarii tajnej w PPL. Według ustaleń dziennikarzy Mariusz Szpikowski wysłał swojego człowieka, aby przechwycił te dokumenty. Raport był też w posiadaniu Ilkowa, ale kopia złożona w jego gabinecie została przez Szpikowskiego zabrana.
Szpikowski, proszony o dziennikarzy o komentarz, zapewnia, że miał prawo do wglądu do dokumentów z kancelarii tajnej i nie zabrał Ilkowowi żadnych dokumentów. Podkreśla, że byli funkcjonariusze CBA zgodnie z prawem mogą podejmować jakiekolwiek inne zatrudnienie.
Raportu szukano również w ULC. Do Urzędu weszło CBA, na własną rękę podejmując decyzję o interwencji. Dopiero po fakcie zgodę na nią wydała prokuratura.
Do zbadania nieprawidłowości w PPL została też wysłana z ramienia ABW Magdalena J. Wielokrotnie informowała ona przełożonych o niegospodarności i nieprawidłowościach. Ostatecznie została odsunięta od sprawy, a ABW żadnego śledztwa nie wszczęła. Proszona o komentarz stwierdza, że nie podaje do wiadomości publicznej żadnych informacji na temat działań.
Zarówno była szefowa kadr w PPL, jak i Andrzej Ilków stracili pracę.
[Aktualizacja]
Po publikacji tekstu odezwał się do money.pl PPL. Spółka twierdzi, że dziennikarze TVN wybrali do kilkunastominutowego reportażu jedynie fragmenty z ponad półtoragodzinnej rozmowy z prezesem Szpikowskim.
"Postępowanie autorów programu nie było obiektywne, odnosimy wręcz wrażenie, że reporterzy „Superwizjera” mieli już gotowe tezy uderzające w PPL i szefa przedsiębiorstwa zanim przyszli na rozmowę z prezesem Mariuszem Szpikowskim. Przeprowadzenie tego wywiadu miało być zaś tylko alibi, że dziennikarze TVN starają się zachować obiektywizm i dają się wypowiedzieć wszystkim stronom." – twierdzi PPL w przesłanym do nas stanowisku.
Według spółki program wyemitowany na antenie TVN służyć ma „generalnie dyskredytowaniu działań państwowych urzędników i przedsiębiorstw podejmowanych za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego ten program wpisuje się w toczącą się aktualnie kampanię wyborczą. Jest nam przykro, że PPL została wykorzystana w tych działaniach.”
Porty Lotnicze przypominają też, że od czasu objęcia w nich władzy przez Mariusza Szpikowskiego władzy stale rosną jej zyski, a w pierwszej połowie 2019 spółka miała zarobić niemal 200 mln zł.
"PPL dysponuje pełnym zapisem wywiadu udzielonego redaktorom audycji "Superwizjer” i zastanowi się nad podjęciem kroków prawnych wobec redaktorów oraz szefów programu" - dodano w piśmie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl